GAZETA BANKOWA: Imigrancki balast dla Niemiec
Polityka migracyjna rządu federalnego obciąża niemiecką gospodarkę. Źle wykształceni imigranci obciążają system socjalny Niemiec, a z pracą będzie dla nich coraz trudniej – uważa prof. Hans-Werner Sinn, jeden z czołowych ekonomistów w Niemczech w rozmowie z Wojciechem Osińskim
Panie profesorze, Niemcy dokonali wyboru: CDU wygrała, ale ma najgorszy wynik w historii, podobnie jak SPD, która odchodzi do opozycji. Merkel będzie rządzić, ale jest zdana na egzotyczny sojusz z Zielonymi i FDP. Czy liderzy tych partii się dogadają?
Hans-Werner Sinn: Taka koalicja wymaga niezwykłej politycznej elastyczności, już teraz widzimy, że chadecy, liberałowie i Zieloni z coraz większym trudem ukrywają swoje rozczarowanie pierwszymi negocjacjami. Wprawdzie przykład „jamajskiego” rządu w Kilonii pokazuje, że lokalni aktorzy potrafią się dogadać, ale na szczeblu federalnym rozbieżności programowe CDU, FDP i Die Grünen są ogromne. Postulowana przez CSU „górna granica” dla imigrantów spotyka się ze stanowczym potępieniem Zielonych. A bawarscy chadecy z tego żądania nie zrezygnują, bo już w przyszłym roku odbywają się wybory do monachijskiego landtagu, a po stratach, które ponieśli oni na rzecz AfD, muszą teraz skoncentrować się na skonsolidowaniu swojego twardego elektoratu.
Jakie różnice mogą być przeszkodą w politycznej „podróży na Jamajkę”?
Niektóre pomysły Zielonych są dla konserwatystów z CSU zwykłym wariactwem. Die Grünen domagają się np. natychmiastowego zamknięcia kilkunastu kopalni węglowych i wycofania do 2030 r. samochodów z silnikami spalinowymi. To będzie trudne do zrealizowania. Ale jeśli CDU i FDP się nie zgodzą, to Die Grünen mogą – tak jak już w 2013 r. – odejść od stolika negocjacyjnego. Tyle że wtedy Merkel albo będzie musiała przewodzić rządom mniejszościowym, albo rozpisać nowe wybory. A tego nikt w Niemczech nie chce. Zieloni są zatem w całkiem wygodnej sytuacji, choć negocjacje koalicyjne mogą jeszcze potrwać nawet do końca roku. Młode wilki z Die Grünen i FDP łączy otwartość na świat cyfryzacji, ale w polityce gospodarczej różnią się niemal w każdej sprawie.
W jakich kwestiach się różnią?
Die Grünen należą do zagorzałych zwolenników pomysłów prezydenta Emmanuela Macrona, który żąda od Niemiec większych inwestycji i rewolucji w instytucjach unijnych, jak np. wspólny „europejski budżet”. Temu sprzeciwiają się liberałowie z FDP, którzy najchętniej pozbyliby się „greckich pasożytów”. Zieloni chcą podwyższyć podatki, podczas gdy ich obniżenie jest jednym z głównych postulatów szefa liberałów, Christiana Lindnera. Miary rozbieżności dopełniają kwestie związane z bezpieczeństwem: CSU chce rozbudować miejski monitoring i zapisywanie danych, zaś Zieloni walczą z tymi projektami od lat, a przyzwolenie SPD w Wielkiej Koalicji na projekt ustawy o retencji danych był dla znajdujących się wówczas w opozycji Die Grünen autentyczną „zdradą”. I teraz ci sami Zieloni mają się jak najszybciej dogadać z CDU? W każdej z tych spraw padają przekonujące dla ogółu Niemców argumenty, że „Jamajka” będzie bardzo trudna do sklecenia.
Jakie wyzwania związane z polityką stricte gospodarczą stoją przed ewentualną „jamajską” koalicją?
Przede wszystkim nowe uporządkowanie struktur Unii Europejskiej. Ostatnie przemówienie brytyjskiej premier Teresy May na konwencji torysów pokazało, jakim wyzwaniem Brexit będzie dla gospodarek Unii. Nie chcę zbytnio krytykować Brytyjczyków; to ich własna decyzja, przy czym jasno i dobitnie dali do zrozumienia, że nie zgadzają się z naszą wspólnotą w obecnej formie. Ale dla nas, Niemców, Brexit może się okazać większym ciosem niż protekcjonizm Donalda Trumpa. USA są co prawda największym nabywcą niemieckich produktów, ale wyjście Wielkiej Brytanii, będącej trzecim największym nabywcą naszego eksportu, zatrząśnie Unią w posadach. To tak, jakby występowało na raz 20 małych krajów. 20 z 28! Musimy się na to przygotować.
W jaki sposób?
Wszystkie traktaty unijne powinny zostać zredefiniowane. Brexit jest skutkiem fatalnej polityki migracyjnej Brukseli, do której niemiecki rząd dołożył największą cegiełkę. Kiedy rząd w Londynie miał dość nadużyć środków socjalnych przez imigrantów, powiedział stop i zagroził Unii ograniczeniem wolnego handlu. To nie jest dobra droga, ale Bruksela tę reakcję sprowokowała. Jeśli Unia nie zmieni polityki i nie wyciągnie wniosków ze swoich błędów, wystąpi z niej jeszcze więcej państw członkowskich. Komisja Europejska krytykuje przedstawicieli Grupy Wyszehradzkiej za rzekomy izolacjonizm, ale proszę zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Austrii, do niedawna uchodzącej za „sumiennego” przyjaciela Niemiec. Austriacy też już mają dosyć. Szef ÖVP i kandydat na kanclerza Sebastian Kurz żąda, aby środki socjalne były wypłacane tylko obywatelom Austrii, po czym spadły na niego gromy. Ale tylko w ten sposób systemy socjalne i gospodarki państw UE mogą pozostać stabilne, a granice otwarte – przede wszystkim również dla wolnego handlu.
Czy Niemcy i Unia zniosłyby drugi raz taką falę imigrantów, jak w roku 2015?
Na pewno nie, przecież Niemcy do dziś nie znieśli nawet tego z 2015 r. Jeśli chodzi o samych Syryjczyków, to byłbym jeszcze w stanie podpisać się pod względami humanitarnymi, którymi kierowała się kanclerz. Ale jednocześnie zostało tu drastycznie naruszone prawo azylowe, które pozwala uchodźcom dostać się do Niemiec przez państwa spoza UE. Merkel winna była wcześniej skonsultować swoją decyzję z innymi klubami parlamentarnymi w Bundestagu, a następnie zaproponować i przegłosować zmiany w konstytucji. W każdym razie migranci niemający prawa do pobytu w Niemczech kosztują nas mnóstwo pieniędzy, corocznie więcej niż 20 mld euro, natomiast jeśli rozłożymy to na kolejne lata, to integracja nielegalnych „uchodźców” będzie kosztowała państwo niemieckie 400 mld euro.
Pojawiają się prasowe zapewnienia sugerujące, że imigranci są także „wielką szansą” dla niemieckiego rynku pracy i niemieckiej gospodarki…
Gdybyśmy mieli do czynienia z mądrze zaplanowanym otwarciem granic oraz przemyślaną integracją dobrze wykształconych imigrantów – wtedy z pewnością! Jednak źle wykształceni imigranci obciążają system socjalny, a z pracą będzie dla nich coraz trudniej, bo postępująca automatyzacja procesów magazynowo-produkcyjnych likwiduje tego typu miejsca pracy. (…)
Rozmawiał Wojciech Osiński
Pełny tekst wywiadu z prof. Hansem-Wernerem Sinnem oraz więcej informacji o polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” do kupienia w kioskach i salonach prasowych
„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html