Polska musi przyjąć euro, ale nie teraz
Obecnie, z wielu względów słusznie, Polska pozostaje poza strefą euro, także dlatego, że kryzys wspólnego obszaru walutowego nie został przezwyciężony. Jednak nie powinniśmy na długo pozostawać w kręgu zewnętrznym wobec państw dalej integrującej się Europy - pisze Alojzy Z. Nowak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Katedry Gospodarki Narodowej na Wydziale Zarządzania UW
Choć jeszcze nieco za wcześnie, aby dokonywać ostatecznych ocen wszystkich efektów realizacji Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR) dla polskiej gospodarki, to jednak można odpowiedzialnie stwierdzić, że szczególnie w ostatnich dwóch latach stworzono warunki do stabilnego i satysfakcjonującego wzrostu dochodu narodowego, a jednocześnie powstały ważne przesłanki do poprawy spójności w wymiarze społecznym, ekonomicznym i terytorialnym.
Aby ten pozytywny trend został utrzymany, należy zwrócić większą uwagę na uwarunkowania zewnętrzne do dalszego rozwoju społecznego i gospodarczego naszego kraju, a więc w dużej mierze do implementacji założeń ekonomicznej i społecznej części SOR.
Wspomniane wyżej zewnętrzne uwarunkowania, a przynajmniej niektóre z nich, są większymi lub mniejszymi wyzwaniami dla polityki gospodarczej rządu. W pierwszej kolejności należy obserwować, w jaki sposób będzie ewoluował projekt europejski obejmujący Unię Europejską, a zwłaszcza – jak będzie się zmieniać strefa euro i jakie będą tego konsekwencje.
Unia wciąż kluczowa dla Polski
Warto przypomnieć, że w drugiej połowie XX w. dzięki realizacji idei integracji europejskiej powstały Unia Europejska i jednolity rynek. Rozwiązania te były i są ogromnym sukcesem politycznym i gospodarczym. Dla Polski zaś i wielu innych krajów bloku sowieckiego członkostwo w UE było kluczowe w procesie politycznej i gospodarczej transformacji.
Nie jest przesadą pogląd, że od utrzymania i rozwoju Unii Europejskiej i jednolitego rynku (który jest jej kluczowym, choć nie jedynym integralnym składnikiem) zależy pomyślność gospodarcza poszczególnych państw europejskich, w tym naturalnie Polski. Dziś, kiedy także pod adresem Polski słychać bardzo wątpliwe, godzące w idee jednolitego rynku i jednostronne oskarżenia (np. o stosowanie dumpingu socjalnego), prawda o znaczeniu UE i jej zaletach pozostaje niepodważalna, mimo że na jednolitym rynku nadal istnieją bariery w wolnym przepływie w tak kluczowych dziedzinach jak usługi, energii czy gospodarka cyfrowa i (mimo zapowiedzi francuskiego rządu dotyczących propozycji nowelizacji dyrektywy z 1996 r.) w sprawie delegowania pracowników w Unii. Wprowadzenie zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu może się okazać dotkliwe szczególnie dla Polski, dlatego ważne, aby w walce o nowelizację tej dyrektywy Warszawa nie była osamotniona.
Dla euro nie ma alternatywy
Z całą pewnością jednym z wyzwań dla Polski jest projekt dokończenia unii monetarnej lub, jak potocznie się mówi, stworzenia tzw. twardego jądra, a więc dalszego wzmocnienia i zacieśnienia współpracy oraz integracji w UE głównie przez grupę państw tzw. starej Unii. Jeśli się okaże, że kraje forsujące ten projekt będą tworzyć rozwiązania instytucjonalne, które w efekcie wykluczałyby dobrowolny udział w przyszłości innych krajów UE, byłoby to dla Polski bardzo niekorzystne.
Co prawda obecnie, z wielu względów słusznie, Polska pozostaje poza strefą euro, także dlatego, że kryzys wspólnego obszaru walutowego nie został przezwyciężony. Jednak nie powinna ona na długo pozostawać w kręgu zewnętrznym wobec państw dalej integrującej się Europy. W globalnym świecie mamy do czynienia z samoograniczającą się suwerennością. I w przypadku Unii Europejskiej Polska musi wyważyć, ile obywatele i państwo stracą, godząc się na ograniczenie suwerenności, a ile odzyskają, zapewniając sobie korzyści, m.in. przez obecność w jednolitym rynku.
Pozostaję przy opinii, którą wyrażam od wielu lat, że choć strefa euro nie będzie dla Polski arkadią i należy mówić także o minusach wspólnej waluty, to jednak, zwłaszcza w dłuższej perspektywie, nie należy sądzić, że płynny kurs walutowy przynosi same korzyści. Cechuje go krótkookresowa nieprzewidywalność i długookresowe nieprzystosowanie. Kurs płynny może być niebezpiecznym narzędziem walki konkurencyjnej. Stwarza bowiem pokusę manipulowania polityką pieniężną, aby doprowadzić do deprecjacji rodzimego pieniądza wobec walut partnerów handlowych.
Równie ważne jest jednak, że kurs płynny dzięki deprecjacji ułatwiając uzyskanie równowagi zewnętrznej, poprzez potanienie eksportu i podrożenie importu rozgrzesza z góry niekonkurencyjność i nie wymusza niezbędnych dostosowań realnych w zakresie innowacyjności produkcji i oferty eksportowej. Zatem deprecjacja waluty jest mimo wszystko paliatywem, nie zaś lekarstwem na niską konkurencyjność gospodarki – raczej znieczula, niż leczy. W tym sensie jest ona pomocna i ważna, gdy kraj dokonuje wysiłku dostosowań strukturalnych. Ale może też pozwalać na oddalanie trudnych decyzji dotyczących modernizacji gospodarki. Jak dotychczas polski rząd dostrzega te wyzwania i wprowadza wiele reform służących modernizacji i perspektywom rozwojowym naszego kraju.
Wreszcie kurs płynny w warunkach globalizacji gospodarki światowej staje się nieprzewidywalny, zwłaszcza dla małej czy średniej gospodarki otwartej. Jednak patrząc na wyzwania geopolityczne, należy uwzględnić przede wszystkim globalne zagrożenia o charakterze ekonomicznym, politycznym i militarnym, które szybko mogą się przełożyć na katastrofę ekonomiczną.
Niestabilna geopolityka
Dziś ta niepewność dotyczy w szczególności stabilizacji lub braku stabilizacji w dwóch bardzo istotnych rejonach świata – w Azji i na Bliskim Wschodzie. Dla Polski Azja po latach marginalizacji staje się coraz ważniejsza. W Azji Chiny pozostają dla nas najbardziej interesującym i perspektywicznym partnerem. Polski i chiński rząd pracują nad wspólnymi punktami strategii rozwoju Polski i Chin, co więcej: istnieje szansa uzgodnienia i realizacji kilku projektów współpracy korzystnych dla obu stron. Te projekty z pewnością miałyby długofalowe znaczenie. Zresztą Chiny w polityce gospodarczej Unii Europejskiej, a więc i krajów Europy Centralnej, chcą odgrywać coraz większą rolę.
Należy wziąć jednak pod uwagę, że mimo imponującej dynamiki rozwojowej i największych na świecie rezerw walutowych Chiny są postrzegane jako kraj pewnego ryzyka biznesowego. Na razie sprawy nie wyglądają źle, jednak bank Société Générale określił Chiny mianem „czarnego łabędzia” (na 20 proc.), czyli niespodziewanego groźnego ryzyka dla globalnej gospodarki. To ryzyko wiąże się głównie z możliwością pęknięcia bańki spekulacyjnej; gospodarkę chińską napędzają bowiem przede wszystkim kredyty bankowe. Władze chińskie podjęły już jednak decyzje m.in. w sprawie spowolnienia kredytowania boomu mieszkaniowego.
Z perspektywy Polski, jak zresztą całej gospodarki światowej, najbardziej złowieszczo wygląda możliwość ewentualnej wojny handlowej Chin ze Stanami Zjednoczonymi. Na razie rząd amerykański prowadzi wojnę werbalną. Wysocy rangą przedstawiciele rządu amerykańskiego twierdzą, że USA są w stanie wojny gospodarczej z Chinami i zamierzają ukarać ten kraj za nieuczciwe praktyki handlowe. Była też mowa o możliwości nałożenia sankcji na Pekin.
Zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i dla całego demokratycznego świata konflikt z Chinami na tle handlowym jest obecnie również bardzo niewygodny za sprawą destabilizacji na Półwyspie Koreańskim, spowodowanej polityką przywódcy północnokoreańskiego. „Jeśli Chiny postanowią pomóc, byłoby świetnie, jeśli nie, rozwiążemy ten problem bez nich” – mówi prezydent Donald Trump, odnosząc się do rozwijania przez Pjongjang programu zbrojeń nuklearnych i programu rakietowego.
Globalne skutki ekonomiczne ewentualnego konfliktu zbrojnego czy po prostu wojny na Półwyspie Koreańskim byłyby tragiczne. Polska może tylko wspierać rozwiązania, które mogą temu zapobiec.
Możliwe zaognienie sytuacji w konflikcie ukraińskim również byłoby, szczególnie dla Europy, bardzo niebezpieczne i skutkowałoby dylematem stosowania dalszych sankcji gospodarczych wobec Rosji. Jak tym razem zareagowaliby przywódcy kilku kluczowych państw Unii Europejskiej na perspektywę pogłębienia konfliktu z Rosją? Taki rozwój wydarzeń nie jest nieprawdopodobny i powinien być uwzględniony jako czynnik zewnętrznego ryzyka dla rozwoju Polski w najbliższych latach.
Wreszcie arabska wiosna z czasem wyzwoliła kryzys uchodźczy i migracyjny, który stał się wielkim wyzwaniem dla bezpieczeństwa z punktu widzenia spójności społecznej państw członkowskich Unii Europejskiej oraz ochrony unijnych granic zewnętrznych przed nielegalnym i nieuregulowanym napływem setek tysięcy ludzi. Już teraz widać konsekwencje tego stanu i jego wpływu na budżet UE.
Europejska szansa
Problemy, o których wspominam, prowadzą jednak do poważnej refleksji. Na dobrą sprawę Unia Europejska nie posiada dziś odpowiednich strategicznych struktur czy sprawnych instytucji szybkiego reagowania, które pozwoliłyby solidarnie, a nade wszystko skutecznie rozwiązywać kryzysy geopolityczne. Zmiany wprowadzone w tej sferze na mocy traktatu lizbońskiego są niewystarczające, np. Europejska Służba Działań Zewnętrznych nie spełnia często pokładanych w niej oczekiwań. Ten fakt należy uwzględnić jako wyzwanie dla realizacji rozwoju gospodarczego i społecznego Polski w najbliższym okresie.
Jednak wszystkie wymienione tutaj wyzwania i dylematy, przed którymi stoją kraje UE, w tym Polska, znacznie szybciej i skuteczniej mogą być rozwiązywane solidarnie, w ramach wspólnych decyzji, nawet jeśli z takim trudem wypracowuje się je w Unii w drodze konsensu. Z perspektywy polskich szans rozwojowych, tak bardzo realnych, zawsze ważna będzie mądra polityka proeuropejska. Taka, która będzie otwarta na korzystne dla Polski rozwiązania europejskie, uwzględniające nasz interes narodowy.
Publikacje „Polskiego Kompasu – rocznika instytucji finansowych i spółek akcyjnych” od trzech lat spotkają się z ogromnym uznaniem i zainteresowaniem w środowisku finansowym i biznesowym. Pełne wydanie edycji Polskiego Kompasu 2017 w formacie PDF dostępne jest na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne