Japończycy największymi odbiorcami polskiego puchu z gęsi
Rocznie na japoński rynek trafia ponad 100 ton polskiego puchu z gęsi. Japonia jest największym jego odbiorcą. Polski puch jest najlepszy na świecie - zapewnił prezes Fundacji Hodowców Polskiej Białej Gęsi Andrzej Klonecki.
Polski puch jest wyjątkowy, Japończycy powiedzieli mi w zaufaniu, że zrobili porównanie puchu gęsiego z całego świata i okazało się, że polski jest najlepszy, najbardziej sprężysty. Można go prać i nie traci swoich właściwości - wyjaśnił Klonecki. Dodał, że w Japonii kołdra z polskiego puchu może kosztować nawet 20 tys. zł.
Ponadto polski puch jest śnieżno-biały, lżejszy niż inne i zapewnia lepszą izolację termiczną, a poza tym jest skubany ręcznie, co także wpływa na jego nadzwyczajne właściwości - zaznaczył szef Fundacji.
Jego zdaniem, nasz puch zawdzięcza swoje właściwości sposobowi chowu gęsi. W Polsce najwięcej hoduje się gęsi tzw. „owsianej”, czyli pochodzącej z Kołudy Wielkiej, gdzie powstał genotyp polskiej gęsi. Nazywa się ją „owsianą”, bo karmiona jest owsem, który zawiera cenne mikroelementy. Gęsi przebywają na wolnym wybiegu, żyjąc bezstresowo, a to wpływa na ich upierzenie.
Według danych Ministerstwa Rolnictwa w ubiegłym roku do Japonii z Polski trafiło ok. 100 ton puchu na kwotę 9,6 mln euro, a w pierwszych trzech kwartałach tego roku - 72,5 tys. ton o wartości 6,9 mln euro. Ponadto jest on sprzedawany do wielu krajów na świecie, m.in. do Stanów Zjednoczonych, na Tajwan i do Niemiec.
Najważniejsze są jednak gęsi, to drób, którego mięso ma same zalety - przekonywał Klonecki. - Jest smaczne i ma dużą zawartość białka, większą niż inne gatunki mięsa, ponadto bardzo cenny jest tłuszcz z gęsi, który zawiera mnóstwo nienasyconych kwasów tłuszczowych - wyliczył. Przyznał jednak, że na razie jego spożycie w Polsce jest niewielkie.
Sytuacja się jednak zmienia - zapewnił prezes Fundacji. - Do niedawna cała produkcja trafiała na niemieckie stoły, teraz już ponad 10 proc. wyhodowanych gęsi jest zjadane w kraju. Pomaga temu promocja, przez kilka lat prowadzona była pod hasłem „polska gęsina na świętego Marcina”, co ma zachęcać do tego, by na Święto Niepodległości narodowym daniem była gęś.
Fundacja Hodowców Polskiej Białej Gęsi zajmuje się promowaniem ekologicznego chowu gęsi - powiedział Klonecki. Dodał, że chodzi także o to, by pomóc małym gospodarstwom stać się samowystarczalnym. Jak? Poprzez pomoc w przyzagrodowym chowie gęsi. Takie gospodarstwo nie może być większe od 15 hektarów i posiadać łąki lub pastwisko. Mogą chować od 100 do 300 gęsi. Głównie zajmują się tym kobiety.
Fundacja daje im nie „rybę, a wędkę”, tj. umożliwia działalność na własny rachunek. Najpierw kobiety brały po kilka sztuk piskląt, ale jak zobaczyły, że daje im to konkretne pieniądze, których nie miały możliwości zarobić w inny sposób, to zainteresowanie chowem gęsi wzrosło. Co roku przybywa nowych hodowców - obecnie jest ich 400. Fundacja dostarcza pisklęta na kredyt, a rozliczenie następuje po sprzedaży gęsi. Ponadto Fundacja zabiera puch i pierze, które wysyła do Japonii - wyjaśnił Klonecki.
Jak mówił, utuczenie gęsi w chowie przyzagrodowym jest tańsze niż w fermowym, gęś sama się karmi zieloną paszą. Rośnie jednak wolniej, nie 16 tygodni jak na fermach, ale o kilka tygodni dłużej, co sprawia, że jest smaczniejsza. Na gęsi ekologiczne jest obecnie duże zapotrzebowanie, a w dodatku kobiety mogą je sprzedać drożej, nie za 50 zł, ale uzyskać dwa razy tyle - argumentował Klonecki.(PAP)