Informacje

Wezmą się za suplementy diety. Ustawa w lutym?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 28 grudnia 2017, 14:07

  • Powiększ tekst

Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, regulująca rynek suplementów diety w Polsce, może trafić do parlamentu w lutym br. Przedstawiciele administracji zapewniają, że nie chcą wylewać dziecka z kąpielą i że warty 3,5 mld złotych rocznie rynek będzie miał zapewnione warunki dalszego wzrostu. Branża również czeka na regulacje, zgadza się z jej zasadniczymi kierunkami i liczy na rzetelną rozmowę na temat poszczególnych zapisów

Obszernie o regulacjach dotyczących suplementów diety informuje w najnowszym wydaniu tygodnik „Sieci”.

Pragnę wyraźnie podkreślić, że nikt w Polsce nie chce niszczyć rynku suplementów – mówi w rozmowie z tygodnikiem Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego. To właśnie w tym urzędzie powstał zręb zapisów regulacyjnych. – Są wśród nich produkty wartościowe, których spożycie zalecają lekarze, chociażby witamina D czy popularny tran. My chcemy ten rynek tylko ucywilizować. Tak, żeby firmy prowadzące działalność w sposób rzetelny (a to w mojej opinii zdecydowana większość, pewnie około 90 procent) nie musiały mierzyć się z tym, że obok nich są firmy łamiące prawo, handlujące byle czym, konkurujące nieetyczną reklamą nie jakością produktu.

O potrzebie regulacji mówi także (od dawna) sama branża. W interesie większych, stabilnych producentów leży przede wszystkim wyeliminowanie z rynku nieuczciwych przedsiębiorców i dzikiej sprzedaży nieprzebadanych produktów a co za tym idzie – zmiana mocno przeciętnego ostatnio wizerunku rynku suplementów.

Branża jest zwolennikiem i poprawienia kontroli nad rynkiem suplementów diety, aby można było sprawnie nie tylko eliminować produkty sprzedawane niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, ale również nie dopuszczać do ich pojawienia się w obrocie – czytamy w oświadczeniu Związku Producentów i Dystrybutorów „Suplementy Polska”, będącym odpowiedzią na tegoroczny raport NIK, w którym gwałtownej krytyce poddano nie tylko producentów, ale też organy państwa odpowiedzialne za nadzór nad rynkiem.

Dziś wiadomo, że wbrew pierwszym, nerwowym zapowiedziom, suplementy diety nie znikną z aptek i innych punktów sprzedaży. Rynek ma się dalej rozwijać, także w kontekście ekspansji eksportowej polskich producentów, którzy stanowią znaczną część branży. Wydaje się także, że przygotowywana nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia nie musi być w swym ostatecznym kształcie tak drakońska, jak jeszcze kilka miesięcy temu spekulowała prasa.

Jedną z najistotniejszych zmian ma być wprowadzenie opłat za wprowadzanie suplementów do obrotu oraz za zmiany w już sprzedawanych produktach. Dzięki temu zostanie zapewne ograniczona liczba zgłaszanych do GIS specyfików (dziś jest to nawet kilkanaście tysięcy produktów rocznie) a inspektorzy zyskają środki, by skuteczniej korzystać z narzędzi, które już dzisiaj posiadają (pieniądze zostaną przeznaczone na badania ale też wzmocnienie kadrowe odpowiednich komórek GIS). Branża w zasadzie nie ma żadnych zastrzeżeń do tych zapisów – stosunkowo niewielkie opłaty w żaden sposób nie powinny odbić się na wynikach zdecydowanej większości firm, mogą za to zablokować garażowych producentów.

Kontrowersje budzi za to kwestia kar za wprowadzające w błąd reklamy suplementów. Branża podjęła tu niedawno próbę samoregulacji, przyjmując kodeks dobrych praktyk w reklamie, gdzie wyraźnie podkreśla się kwestię rozróżnienia pomiędzy suplementami a lekami a także zakazuje wykorzystania wizerunku lub rekomendacji lekarza, farmaceuty, pielęgniarki czy położnej. Ustawowe regulacje mają jeszcze skuteczniej wyeliminować nadużycia.

Sankcje są potrzebne, konsument musi wiedzieć, co kupuje. To zresztą działanie w interesie samej branży, bo rynek jest psuty przez wąską grupę firm bazującej na oszukiwaniu konsumentów i konkurentów – podkreśla w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” Jan Bondar z GIS.

Nie do końca jednak wiadomo, jak w praktyce będzie wyglądać interpretacja „wprowadzenia w błąd” przez reklamę. Zastrzeżenia budzi też wysokość grzywny, która ma wynieść nawet do 20 milionów złotych. Z jednej strony tak poważna kara może powalić nawet dużą firmę, z drugiej strony – będzie trudna do wyegzekwowania wobec niewielkich przedsiębiorstw działających w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. A to takie firmy najczęściej odpowiadają za nienajlepszy wizerunek branży. Niektórzy eksperci zwracają również uwagę na fakt, że suplementy diety będą w kontekście reklamy traktowane bardziej surowo, niż leki.

Dość ostrożnie o nowelizacji ustawy wypowiada się Ministerstwo Zdrowia. Urzędnicy podkreślają, że nowe regulacje muszą być zgodne z unijną dyrektywą w sprawie wspólnotowego kodeksu odnoszącego się do produktów leczniczych stosowanych u ludzi.

Ministerstwo Zdrowia dostrzega konieczność doregulowania kwestii dotyczących reklamy suplementów diety, jednak zmiany te muszą być zgodne z przepisami ww. dyrektywy i w związku z tym nie ma możliwości, aby do polskiego prawa wprowadzić przepisy wykraczające poza zakres regulacji tego aktu prawnego – podkreśla na łamach tygodnika „Sieci” rzeczniczka resortu Milena Kruszewska.

mw

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych