Prokuratura podejrzewa TVN w związku z Amber Gold
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie „Superwizjera TVN”, ale wcale nie z powodu tego co ten „Superwizjer” zrobił – ale właśnie z powodu tego czego ten „Superwizjer” nie zrobił - informuje na portalu Stefczyk.info Witold Gadowski.
Jak wyjaśnił dziennikarz został wezwany przez prokurturę w kontekście afery Amber Gold i stacją TVN, a dokładniej jej programem Superwizjer.
"Chodzi o aferę Amber Gold i wpis na moim blogu, w którym poinformowałem (na podstawie zgodnych relacji moich źródeł wewnątrz redakcji „Superwizjera”), że do programu „Superwizjer TVN” zgłosili się świadkowie z dokumentami pokazującymi przestępczy sposób działania firmy Amber Gold. Był to jednak okres, kiedy prezydent Gdańska – jak burłak na Wołdze – ciągał na linie samoloty pana Plichty, a w interesach z panem Plichną kąpał się premierowicz – Tusk junior, ten specjalista od transportu, podróży do Chin i mieszkań za pół bańki znaczy się."
Gadowski opisuje na swoim blogu przebieg zdarzenia od chwili powzięcia wiadomości przez dziennikarza TVN o Amber Gold aż do jej spektakularnego upadku.
"Reporter „Superwizjera”, wprost od świadków, pognał do producenta programu pana X. (nazwiska oszczędzę, bo w światku dziennikarskim i tak nic nie znaczy i w naszej opowieści pełni raczej rolę trybiku w maszynce do mięsa), ten – wedle relacji moich świadków – zapalił się do realizacji materiału, ale po upływie kilkudziesięciu godzin niespodziewanie zgasł, oklapł, znaczy się wrócił do swojej zasadniczej pozycji".
Dlaczego tak się stało? Gadowski odpowiada:
"Temat nie został zrealizowany, ktoś nie chciał, komuś było to nie na rękę, a może „oficer polityczny TVN” (metafora – to uwaga dla sądów) pokazał kciukiem w dół – tego już się nie dowiedziałem. Po moim wpisie na blogu grupa poszkodowanych przez Amber Gold – afera pomimo profilaktycznego milczenia „Superwizjera” jednak wybuchła – wniosła do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa z paragrafu 119 Kodeksu Karnego, który ogólnie mówi o naciskach i kryminalnych próbach wpływania na zachowanie innych osób. Śledztwo się toczy, pan X (ten producencik). dostał profilaktycznego kopa i już nie pełni żadnej funkcji w TVN, pozostaje jednak pytanie: dlaczego jeśli kotek wiedział to nie powiedział? A jeśli nie powiedział, to kto mu zakazał?"
To, że stacja TVN nie poinformowała o tym fakcie opinii publicznej przyniosło wymierne negatywne skutki dla wielu Polaków.
"Tu chodzi jednak o rzecz poważniejszą, jeśli było tak jak przypuszczam, to nie tylko ukryto informacje o przestępstwie, ale na skutek tego ukrycia tysiące osób nie zostało w porę ostrzeżonych i tym samym poniosło ogromne straty. Sądzę, że afera Amber gold – obok swego, powiązanego ze służbami specjalnymi, wymiaru finansowego – może mieć także wymiar moralny i (jeśli wszystko się potwierdzi) może zatrząść polskim środowiskiem medialnym (celowo nie używam słowa: „dziennikarskim”, bo wyrobów dziennikarskich jest tam coraz mniej)".
Zdaniem Witolda Gadowskiego nie poinformowanie przez TVN jest medialną stroną afery Amber Gold.
"Medialna Afera Amber Gold”, a raczej „Afera Superwizjera” (jeśli uda się wyświetlić przebieg zdarzeń i potwierdzą one moje niecne przypuszczenia) może stać się polską „Watergate” au rebours (wspak – wyjaśniam na użytek przedstawicieli TVN, którzy mają kłopoty z gibkością umysłu). Oto bowiem może rozpętać się afera wyciągająca na światło dzienne fakty świadczące o tym jak media Trzeciej RP brały czynny udział w tuszowaniu i ukrywaniu afer władzy. Okaże się też, że miast „czwartą władzą”, której zadaniem in statu nascendi (znów trudne słowo – panowie i panie z tefauen, pardon) jest spoglądanie władzy na paluszki, media Trzeciej RP były co najwyżej czwartą szajką, uczestnikiem machlojek, który pogwałcił misję i cele, dla których zawód dziennikarski został przez Pana Boga stworzony".
Źródło: Stefczyk.info/Opr. Jas
Cały wpis możesz przeczytać tutaj.