KE krytykuje i wytyka błędy Polsce oraz radzi, co trzeba zmienić
Funkcjonowanie administracji poniżej średniej UE, słabo rozwinięta infrastruktura, przy tym rozdęte i nieskoordynowane wydatki publiczne - to tylko niektóre słabości Polski, które według Komisji Europejskiej przeszkadzają wzrostowi gospodarczemu w naszym kraju.
W zeszłym tygodniu Komisja Europejska ogłosiła, że Polska, podobnie jak Francja, Słowenia i Hiszpania, dostanie dwa dodatkowe lata na obniżenie deficytu budżetowego do 3 proc. PKB. Dopóki nasz kraj się z tym nie upora, pozostaniemy w procedurze nadmiernego deficytu.
W poniedziałek w przedstawicielstwie KE w Warszawie podczas spotkania z udziałem ekspertów omawiane były zalecenia KE w sprawie programu reform Polski. Komisja wytyka polskim władzom, że nie wykorzystały wystarczająco wzrostu sprzed kryzysu, by zreformować strukturę wydatków publicznych i nadać priorytet czynnikom sprzyjającym wzrostowi.
Bruksela stwierdziła też, że nie poczyniliśmy żadnego postępu, by koordynować wydatki publiczne na różnych szczeblach władzy. Doradca ekonomiczny w przedstawicielstwie KE w Polsce Tomasz Gibas jako przykład podawał budowę lotniska w Gdyni, gdy jest już lotnisko w Gdańsku. Jedno było finansowane przez rząd, drugie powstaje za samorządowe pieniądze. Oba według Gibasa nie mają sensu, bo są położone bardzo blisko siebie.
Zdaniem KE, aby obniżyć deficyt budżetowy Polska powinna poprawić efektywność wydatków na system opieki zdrowotnej, wzmocnić przestrzeganie prawa podatkowego oraz skuteczniej zwalczać szarą strefę i ściągać podatki.
Nasz kraj został skrytykowany też za niski stopień inwestycji w badania i rozwój. Procent wydatków na te cele w relacji do PKB plasuje nas w unijnym ogonie. W 2011 r. na badania i rozwój przeznaczyliśmy tylko 0,77 proc. PKB. Wskutek tego przedsiębiorstwa w dużym stopniu zależne są od absorpcji i stosowania technologii już istniejących.
"Kupujemy efekty pracy naszych sąsiadów z zagranicy. To jest 70 proc. polskich wydatków na innowacje" - mówił w czasie debaty nad rekomendacjami Jan Filip Staniłko z Instytutu Sobieskiego.
KE w swoich analizach obawia się, żeby Polska nie zatrzymała się w związku z tym w rozwoju, jak to się stało z niektórymi państwami, które mają nieinnowacyjne gospodarki, a wzrost opierały na taniej sile roboczej, poprawie infrastruktury i otoczenia prawnego.
Kolejną bolączką naszej gospodarki jest infrastruktura. "Pomimo pewnych postępów słabo rozwinięta infrastruktura transportowa w Polsce stanowi w dalszym ciągu istotną przeszkodę dla wzrostu gospodarczego" - napisano w dokumencie KE. Urzędnicy w Brukseli określili infrastrukturę kolejową w Polsce mianem "podupadającej". Wyliczyli, że z ok. 20 tys. km linii tylko 36 proc. jest w dobrym stanie technicznym.
Znacząco w tyle pozostajemy też za innymi krajami "27" jeśli chodzi o rozwój technologii informatyczno-komunikacyjnych (ICT). Zasięg łącz szerokopasmowych mamy najmniejszy w całej Unii i to zarówno na obszarach wiejskich, jak i w skali całego kraju.
Sytuacja nie wygląda też za dobrze, jeśli chodzi o otoczenie biznesu w Polsce. Poniżej średniej unijnej wypadamy pod względem efektywności administracji publicznej. Za najważniejsze problemy uznano skomplikowany system podatkowy, brak przejrzystości i wysokie koszty przestrzegania przepisów prawa podatkowego.
"Mam takie wrażenie, że Polska gospodarka cały czas jedzie na zaciągniętym hamulcu ręcznym, ten hamulec to właśnie różne nadmierne bariery biurokratyczne" - ocenił doradca ekonomiczny w przedstawicielstwie KE w Polsce.
Komisja Europejska zwróciła też uwagę na rosnące bezrobocie wśród młodzieży. Wprawdzie jest dużo lepiej niż w Grecji, czy Hiszpanii, ale już prawie 30 proc. młodych jest bez pracy. Zdaniem KE wynika to z niedopasowania kierunków nauczania do potrzeb rynku pracy. Polska powinna poprawić system kształcenia zawodowego - mówił Gibas.
Kolejnym problemem dostrzeżonym przez Brukselę jest za mała liczba pracujących kobiet i osób starszych. Jako przyczynę wskazano brak dostępnej opieki nad dziećmi. KE przyznała, że liczba żłobków wzrosła w ostatnich latach dwukrotnie, ale nadal jest bardzo niska w porównaniu z innymi państwami i nie zaspokaja zapotrzebowania.
Paweł Tokarski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych przestrzegał przed bagatelizowaniem rekomendacji KE. "Państwa, które prowadzą niewłaściwą politykę budżetową będą ryzykowały wstrzymanie funduszy w ramach polityki spójności" - przypomniał.
Rekomendacje KE muszą jeszcze formalnie zatwierdzić kraje UE. Stanie się to prawdopodobnie w czerwcu. Polska może zgłaszać poprawki do dokumentu KE, ale szanse na ich przyjęcie są małe - potrzeba do tego kwalifikowanej większości. (
PAP