Bezpieczeństwo najważniejsze czyli jednak węgiel to podstawa
Wydaje się, że polski rząd czeka kolejna batalia w Brukseli, tym razem (a może znów) o węgiel i jego przyszłość w energetyce. Wicepremier Jacek Sasin zapowiedział w tym tygodniu w Katowicach, że w polskiej energetyce węgiel „jeszcze długo pozostanie, czy to się komuś podoba czy nie”. Bo „takie są realia”
To nie jest nowa opinia, gdyż wielu ekspertów od dawna mówi o konieczności wykorzystania węgla jako paliwa w tych elektrowniach, które są niezbędne, by system elektroenergetyczny pracował stabilnie czyli w dużym uproszczeniu, by „nie zabrakło nam prądu”. I choćby wszyscy aktywiści klimatyczni zaprotestowali przeciwko utrzymywaniu w Polsce kopalni, to i tak nie zmienią rzeczywistości.
Źródła odnawialne – z wiatru czy słońca – zależą od pogody i dopóki w Polsce nie będzie możliwości magazynowania energii ani innych elektrowni (źródeł wytwarzania) mogących zastąpić węglowe, kopalnie być muszą. Znacznie ważniejsze od stwierdzenia „oczywistości” wydaje się to, co sugeruje w swojej wypowiedzi wicepremier Jacek Sasin. A ta sugestia wskazuje, że rząd nie zamierza oglądać się na Brukselę i Strsasburg w kwestii dalszego wykorzystywania węgla.
Nie wiadomo tylko, czy to nie skończy się kolejnymi karami finansowymi. W końcu wszyscy pamiętamy sławny wyrok na elektrownię Turów. Bez wątpienia Warszawa ma argumenty za utrzymaniem węgla w energetyce do czasu wybudowania i uruchomienia innych stabilnych źródeł, a podstawowym jest bezpieczeństwo obywateli i gospodarki. Pozostaje mieć nadzieję, że zostanie uwzględniony przez Komisję Europejską. Zwłaszcza że „po lekcji”, jaką Europie dał w zeszłym roku Putin, unijni komisarze ciągle mówią o zapewnieniu bezpiecznych dostaw energii. Oby tylko nie okazało się, ich ocena tego, co można zrobić - by to bezpieczeństwo osiągnąć, znacznie różni się od polskiej.
Agnieszka Łakoma