Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Głos na poniedziałek - subiektywne podsumowanie weekendu

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 25 lutego 2013, 09:42

  • Powiększ tekst

Poniedziałek nie rozpieszcza płatników podatków, ale jest na to sposób- przypomnieć sobie, co działo się w weekend. Dla tych, którzy z różnych przyczyn nie pamiętają wydarzeń ostatnich dni, jest subiektywne podsumowanie weekendu! Pogadamy o Hollande, Obamie, NFZ, których łączy jedna cecha- rozrzutność oraz o pewnym domu i ministrze niemieckich finansów, których łączy też jedna cecha- oszczędność. Będzie też o jednym walecznym.

Le dépensier

Prezydent Hollande znany już jest ze swej hojności, zwłaszcza, kiedy rozdaje cudze pieniądze. Sytuacja na rynku francuskim jest kiepska. Najzwyczajniej w świecie skarbiec pusty, a król organizuje szkolenia dla dworu w zakresie poprawnego odzywania się do kobiet. Niekonwencjonalne pomysły na kryzys prezydenta ubogiej, acz hojnej Republiki Francji jeszcze się nie skończyły. W sobotę Francois ogłosił swojemu 65 milionowemu narodowi, że na ten rok koniec z oszczędnościami! Prawie dwa miesiące minęły od rozpoczęcia, no to już naprawdę można się zmęczyć tym zaciskaniem pasa! Wprawdzie obiecał Unii Europejskiej, że ich dług publiczny w przyszłym roku spadnie o 3 punkty procentowe, ale jak on teraz poprosi, to mu przedłużą. Poza tym to się w ogóle nie ma co przejmować, bo dług publiczny wynosi jedynie 85% PKB - tylko najbardziej złośliwi mogliby się akurat do tego przyczepić! Zapytany o bezrobocie wśród młodych stwierdził, że skoro w niektórych państwach wynosi ono powyżej 50% to jego 24% to jest tak naprawdę mało i on z tego powodu nie będzie „narażać na szwank jedności narodu”. Ciężko stwierdzić, o co prezydentowi Hollande chodziło, ale to też w zasadzie nie jest istotne. Ważne, że liczby wskazują, że Francja jest bogata, nie trzeba już oszczędzać, ani przejmować się gospodarką. Teraz w winnicy Europy możemy zająć się tematami naprawdę istotnymi, jak na przykład równość płci, czy walka z islamofobią wśród lakierników samochodowych.

The spendthrift

Już wszystko było gotowe. Przygotowania zakończone, wszyscy zaproszeni, rodzice w kościele łzy ocierają ukradkiem. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej miał wejść sequester, czyli program ograniczania rozrostu administracji państwowej. Okazało się jednak, że prezydentowi O. wcale się on nie podoba i ślubu nie będzie! Według Baracka, gdyby program wszedł, 1 marca mógłby nastąpić prawdziwy koniec świata- przestałaby jeździć policja, straż pożarna, nie byłoby nauczycieli, nastąpiłyby masowe zwolnienia, a w latarniach przepaliłyby się wszystkie żarówki! Żaden Amerykanin nie mógłby normalnie funkcjonować. Ten program miał tylko ograniczać rozrost administracji, strach się bać, co by się stało,  gdyby ktoś lekkomyślny był prezydentem zadłużonych Stanów Zjednoczonych i chciał zmniejszyć samą administrację! Dobrze, że Barry jest odpowiedzialny i nie pozwala dopuścić do kataklizmu, który niechybnie dotknąłby USA, gdyby tylko rozrost administracji został ograniczony. Wszystko jest już cudownie, kryzys opanowany, tylko jedno się nie zgadza- wszystko, o czym mówił Barack zarządzane jest na poziomie stanowym, a więc nie ma nic wspólnego z sequester.

Rozrzutny

Uzdrowiska, sanatoria... marzenie każdego płatnika zusowskich składek. Kultowy Ciechocinek, woda JAN w Krynicy Zdrój, pijalnie wód w Nałęczowie, Kołobrzeg sławny skeczem Andrzeja Grabowskiego. Kto tam był wie, że bez pasty i plastrów borowinowych pobyt można uznać za niebyły. NFZ refunduje te specyfiki oraz robi zamówienia na nie u prywatnych podmiotów. Oczywiście nic, co państwowe bez certyfikatów i standardów obyć się nie może. Od 23 lat firma Biochem była dostawcą tych plastrów i pasty. Spełniała wszystkie atesty, wymogi, standardy, posiadała stosik certyfikatów potwierdzających skuteczność produktu, warunki produkcyjne, nie alergiczność i pewnie jeszcze koszerność. Wszystkie te dokumenty kosztowały niemało. W październiku NFZ uznał, że borowina z gmin uzdrowiskowych jest od teraz jedyną zdatną dla pacjentów sanatoriów i teraz tylko taką będą refundować. Biochem pobiera roślinę z Czarnego Dunajca, który gminą uzdrowiskową nie jest, więc od października pobierana przez firmę borowina nie ma już właściwości leczniczych! Logiczne i nie ma się czemu dziwić. Opisywane przedsiębiorstwo oczywiście nie ma już racji bytu, ale za to  w sanatoriach raczymy się produktami pochodzenia uzdrowiskowego. NFZ jest teraz „skazany” na jedną firmę, która sprzedaje pastę i plastry drożej oraz mieści się dalej, co podnosi koszty transportu. Czyli tak: czyjś szwagier miał firmę, która handlowała pastą borowinową, ale zamówienia uzdrowiskowe wiecznie zgarniał tańszy Biochem, zatem należało wprowadzić przepis, który wyeliminuje nadgorliwą konkurencję. Teraz bez oporów mogą dzielić między siebie nasze podatnicze pieniądze - jedna sztabka – pan szwagier przedsiębiorca, dwie sztabki - pan szwagier urzędnik.

Der sparsam

Dirk Niebel, niemiecki minister ds. współpracy gospodarczej i rozwoju wywołał skandal w skandalu. Od ponad miesiąca w mediach naszych bogatszych sąsiadów huczy na temat afery mięsnej- konina podpisana „wołowina”. Poza tym, że ślady znowu prowadzą do Polski, to niektórym włączyło się na tryb oszczędzania, o dziwo, byli to politycy. Na początku Francuzi, później George Osborne, a na końcu Dirk Niebel, którego własny naród srogo potępił za ową oszczędność i chęć niesienia pomocy ubogim. Otóż, minister wywodzący się z wolnościowej (przynajmniej z nazwy) partii FDP, powiedział, że skoro to mięso z mrożonej lasagne (w Niemczech znaleziono koninę głównie w mrożonych lasagnach firmy Findus) nie nadaje się do sprzedawania to powinniśmy je rozdać biednym, bo nie można wyrzucać dobrego jedzenia.

„Ponad 800 milionów ludzi na świecie głoduje. Również w Niemczech są niestety ludzie, którzy muszą oszczędzać nawet na jedzeniu” powiedział Dirk. Nagle wszyscy obrońcy praw ubogich wyszli z nory, przetarli oczy i zaczęli tę swoją mantrę, że biednych traktuje się jak ludzi drugiej kategorii dając im do jedzenia Pferdfleisch, samemu jak gdyby nigdy nic spożywając wołowinkę i że to absolutnie nieludzkie. Żaden z obrońców praw uciśnionych nie zapytał, co sami zainteresowani na ten temat sądzą, ale przecież oni są biedni i się nie znają i jeszcze coś głupiego by powiedzieli. Niebel z pewnością pożałował swojej gospodarności i już nigdy nie zdobędzie się na pomysł oszczędzania, a ubodzy jak głodowali tak głodują. Świat nie stał się o nic lepszy, a na końcu i tak się okazało, że to wszystko jest nielegalne- biedni obeszli się smakiem.

Oszczędny

W Polsce oszczędnych polityków próżno szukać, mamy za to dobre pomysły na oszczędne domy. Dom trzon łączy w sobie styl i ekonomię, nowoczesność z tradycją. Prawie nie potrzebuje dostępu do mediów, nie ma też centralnego ogrzewania „Z jednej strony ważną rolę odgrywa masywna piecokuchnia, która akumuluje ciepło spalania drewna przy okazji podgrzewania potraw na tradycyjnych „fajerkach", a z drugiej nowoczesny wysokosprawny kominowy wymiennik ciepła odzyskuje energię „przelatującą" przez komin i przekazuje ją do najnowocześniejszego na polskim rynku zbiornika buforowego. Piecokuchnia promieniuje ciepłem na kuchnię, jadalnię i salon, dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w tradycyjnych domach wiejskich. Równocześnie zbiornik buforowy magazynuje ciepłą wodę użytkową do kąpieli i celów gospodarczych” objaśnia autor projektu Tomasz Mielczyński. Architekt twierdzi, że dom nadaje pewien tryb życia związany z ruchem słońca po niebie. Jakiś komentator sprowadził rozmarzonych na ziemię informując, że w Polsce w najlepszym wypadku liczba dni słonecznych wynosi 53 w roku. Wydaje mi się to niewielką przeszkodą zważywszy na urodę owego dzieła rąk pana Mielczyńskiego, ale to oczywiście kwestia gustu, a ja mogę się nie znać.

http://regiodom.pl/portal/wiadomosci/inwestycje/dom-ktory-nie-potrzebuje-dostepu-do-mediow-z-sieci

Walczący

Sergei Ignatiev, trudzący się zarządzaniem rosyjskim bankiem powiedział, że 49 milionów dolarów opuściło w zeszłym roku jego ojczyznę nielegalnie i najpewniej zostały wydane na narkotyki, łapówki i omijanie podatków. Aż 2,5% rocznych wydatków Federacji Rosyjskiej pójdzie na nielegalne działania prawdopodobnie jednej organizacji. Mówi, że przy pomocy wymiaru sprawiedliwości z pewnością udałoby się tych ludzi znaleźć oraz że oni są zmorą naszej (rosyjskiej) ekonomii. Rzecznik prasowy rządu mówi, że te liczby są bardzo mocno zawyżone i skala tego typu praktyk jest właściwie niezauważalna. Rzadko w Rosji zdarzają się tego typu rozbieżności w oficjalnych komunikatach. Dziwną sytuację wyjaśnia fakt, że Sergei Ignatiev w czerwcu ma odejść z piastowanego stanowiska. Całe zdarzenie zainteresowało głównego krytyka Kremla Alexandra Lebedeva. Napisał na swoim blogu, że ten komentarz Ignatieva jest bardzo mocno spóźniony, podsumowuje -  „miejmy nadzieję, że następny szef banku centralnego weźmie pod rozwagę te słowa”. No cóż, pod koniec imprezy zawsze wszyscy są najbardziej szczerzy...

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych