Wiele hałasu o nic, czyli dane a EUR/USD
Po mocnym zaskoczeniu piątkowymi danymi z amerykańskiego rynku pracy światła reflektorów padły na tamtejszą inflację. Miała ona zatrząść rynkami, ale chyba mało kto spodziewał się takiej krótkoterminowości. Im bliżej inauguracji prezydenta Donalda Trumpa (już w poniedziałek), tym szybciej wracamy do trendu umocnienia USD. RPP bez niespodzianki pozostawiła stopy procentowe bez zmian, więcej emocji może przynieść jutrzejsza konferencja prezesa NBP.
EUR/USD w tańcu z pretekstami
Jeszcze do poniedziałkowych godzin popołudniowych nie było wątpliwości, dolar dominował na rynku. Paliwa dodały mu piątkowe dane z rynku pracy, które wyraźnie rozminęły się z oczekiwaniami i jeszcze bardziej schłodziły oczekiwania co do obniżek stóp za oceanem. Na stole zostało już tylko i tak mocno kwestionowane jedno cięcie na koniec roku. Kurs EUR/USD zszedł poniżej 1,02 $ i coraz wyraźniej na horyzoncie majaczył parytet. Jednak był to moment zwrotny, a mocno już wykupiony „zielony” zaczął oddawać pola. Wtedy wszystkie oczy zwróciły się na środowe dane inflacyjne z USA. Tutaj w teorii rozgrywka okazała się trudniejsza. CPI w ujęciu rocznym wyniósł zgodnie z prognozami 2,9 proc., więc trudno było uznać to za odpowiedni impuls dla rynku. Na szczęście dla przebierających nogami traderów minimalnie niżej od konsensusu znalazła się inflacja bazowa (bez cen energii i żywności), która wyniosła 3,2 proc.
Ten fakt okazał się znakomitym pretekstem do dalszej przeceny dolara. Nagle z jednej wątpliwej obniżki kosztu kredytu zrobiły się dwie, z czego pierwsza już z początkiem lata. Tym samym kurs EUR/USD dotarł do 1,034 $, a część analityków już szukała powodów do dalszego osłabienia USD. Jednak ten opór okazał się zbyt silny dla dalszego uznawania pretekstów, a eurodolar zawrócił w dobrze już sobie znanym kierunku. W czwartkowe popołudnie główna para walutowa znajduje się przy 1,027 $, czyli mniej więcej w środku wahań z tego tygodnia. Można założyć, że coraz mocniej na umysły inwestorów oddziałuje poniedziałkowa inauguracja Donalda Trumpa. Jeszcze dziś raczej uspokajająco będzie próbował wpłynąć na rynki nominat na Sekretarza Skarbu Scott Bessenet. Jednak każdy co bardziej świadomy obserwator powinien zdawać sobie sprawę, że na koniec liczy się wola prezydenta, a nie założenia jego ministrów. A kierunek początku kadencji pokażą tak naprawdę dopiero pierwsze prezydenckie dekrety.
Czwartek dla giełd, ale nie dla złotego
Na rynku walutowym trudno dostrzec ślad po wczorajszej, poinflacyjnej euforii, ale giełdy pozostają w świetnych nastrojach. Na kierunku azjatyckim najlepiej poradziły sobie Hongkong i Australia, gdzie główne indeksy zwyżkowały o 1,3 proc. W Europie dominuje kolor zielony, zaczynając od niemieckiego DAX-a (+0,3 proc., ale znajduje się on na historycznych szczytach) po francuski CAC40 (+1,9 proc.). Niestety po drugiej stronie wraz z Madrytem (IBEX -0,5 proc.) znalazła się Warszawa (WIG20 -0,3 proc.). Wracając do rynku forex, po wczorajszej świetnej sesji dziś pola oddaje polski złoty, którego zachowanie koresponduje z koszykiem walut EM. Bez wpływu na rodzimą walutę była oczekiwana decyzja RPP o utrzymaniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie (referencyjna 5,75 proc.). Na PLN może wpłynąć jutrzejsza konferencja prezesa NBP, który swoim jastrzębim wystąpieniem przed miesiącem wzmocnił (przynajmniej krótkoterminowo) złotego. W czwartek po godz. 15 kurs euro jest blisko 4,26, kurs dolara wrócił powyżej 4,15 zł, kurs franka ściera się z 4,55 zł, a kurs funta przekracza 5,06 zł.
Adam Fuchs, analityk walutowy Walutomat.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje