Analizy

Catalyst: Tanio już było?

Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 10 sierpnia 2018, 18:34

    Aktualizacja: 10 sierpnia 2018, 18:34

  • Powiększ tekst

Wpływ GetBacku na rynek wtórny jest coraz mniej widoczny. Przedterminowy wykup obligacji przez Murapol symbolicznie przełamał kryzys i za kilka tygodni przekonamy się, czy również rynek pierwotny wróci do dobrej kondycji.

Jak pisaliśmy kilkukrotnie, wyprzedaż obligacji firm nie powiązanych przecież z GetBackiem – często nawet branżowo – może być okazją do dobrych zakupów, a papiery Murapolu są symbolicznym potwierdzeniem tej tezy. Na początku lipca wyceniane na 70 proc. (dwie serie) teraz wykupione zostały po cenie nominalnej. Takich stóp zwrotu nie powstydziliby się inwestorzy z rynku akcji. Ale nie tylko o Murapol chodzi – rentowności spadły w przypadku Bestu, Getin Noble Banku, Ghelamco, Kruka czy Orlenu.

Trzeba pamiętać, że inwestorzy indywidualni są chimeryczni, bywa, że sam fakt gorszych notowań obligacji emitentów skłania do złożenia zleceń sprzedaży, ale też doświadczenia Catalyst z ubiegłych lat niejednokrotnie przekonały, że lepiej stracić kilka procent z nominału, niż czekać na oficjalne potwierdzenie nadejścia kłopotów. Tyle, że powyższe sprawdzało się dotąd w przypadku małych spółek, wyjątkiem był dopiero GetBack, choć wyjątkiem od razu na tyle dużym, że jego niewypłacalność stanie się ważną cezurą rynkową.

Między innymi z powodu GetBacku zmieniają się regulacje rynkowe i zapewne publiczne emisje Ghelamco odsłonią nam w pełni nową rzeczywistość. Nie ma raczej przypadku w tym, że prospekt Ghelamco był zatwierdzany przez siedem miesięcy, a ostateczna decyzja zapadła krótko po tym, jak deweloper uchwalił osobny program emisji dla inwestorów instytucjonalnych. Te dwie grupy inwestorów najwyraźniej nie będą się już przenikały. Sama lektura prospektu będzie zapewne interesująca. Wobec usztywnionego stanowiska Komisji Nadzoru Finansowego („zakaz” aktywnego oferowania obligacji korporacyjnych wobec klientów banków nieposiadających aktywów przynajmniej na poziomie 100 tys. euro) można spodziewać się dodatkowych klauzul ostrzegających przed ryzykiem już na pierwszej stronie dokumentu. Być może zmianie ulegną także same dokumenty emisyjne – przekonamy się niebawem, jak oferowanie obligacji w ramach publicznych emisji będzie wyglądało w pogetbackowej erze.

Ważniejsze od dokumentów, które pewnie będą czytane przez inwestorów równie wnikliwie, jak obecne internauci „czytają” RODO-we komunikaty na stronach internetowych, jest naturalnie to, jak zachowa się sam rynek. Trzeba pamiętać, że obligacje korporacyjne i wcześniej nie były produktem trafiającym do masowego odbiorcy, co potwierdzają statystyki dotyczące wielkości średnich zapisów, zwykle istotnie przekraczające 100 tys. zł. Mniejsza teraz o przyczyny tego stanu rzeczy, ważne jest to, że emisje mogą sprzedawać się równie dobrze jak do tej pory (potwierdza to sukces emisji Alior Banku z grudnia ub.r., gdy minimalny zapis nie mógł być niższy niż 400 tys. zł) o ile inwestorzy uwierzą, że GetBack był w istocie izolowanym przypadkiem. Blamażem rynku, instytucji, audytu, nadzoru i oferujących, ale – w trosce o reputację – tym bardziej niepowtarzalnym. Zapewne pierwsze próby przeprowadzenia emisji będą zawierać dodatkowe zachęty (wyższe kupony) dla inwestorów, ale tym lepiej dla tych ostatnich, jeśli za to samo ryzyko, otrzymają wyższe wynagrodzenie.

Emil Szweda, Obligacje.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych