Obawy o jałowość negocjacji
Piątkowe dane o amerykańskim PKB (wzrost 2,1% k/k saar vs. konsensus 1,8% k/k saar) wsparły w piątek giełdy w Europie i pozwoliły przynajmniej części indeksów zamknąć się na sesyjnych maksimach. DAX zyskał 0,5%, CAC40 0,6%, a FTSE100 0,8%, ale we wzrostach nie uczestniczyły ani rynki w Mediolanie i Madrycie, ani też GPW.
WIG20 i mWIG40 straciły odpowiednio 0,2% oraz 0,3%, a rosły wyłącznie małe spółki, co pozwoliło sWIG80 zamknąc się 0,4% wyżej niż w czwartek. Poziom 2300 pkt. na głównym indeksie został obroniony, ale dzisiaj zapewne będzie ponownie testowany.
Na Wall Street obserwowaliśmy ogromną rozpiętość pomiędzy poszczególnymi indeksami. DJIA zyskał skromne 0,2%, w przypadku S&P500 było to już 0,7%, a NASDAQ 1,1%. Głównym bohaterem sesji był oczywiście Alphabet (Google), który utrzymał ponad dziesięcioprocentowy wzrost z czwartkowego handlu posesyjnego. Dane o wzroście wprawdzie okazały się nieco lepsze od konsensusu, ale wysoka ujemna kontrybucja eksportu, niższa aktywność inwestycyjna i bardzo silny spadek zapasów powstrzymują przed otwieraniem szampana, choć konsumpcja pozostaje wysoka. Widać to na rynku długu, gdzie nie odnotowaliśmy żadnej widocznej reakcji, a wyceny prawdopodobieństwa obniżki o 50 pb w lipcu utrzymują się powyżej 20%. Pole do rozczarowania jest dużo mniejsze niż przed ubiegłotygodniowym posiedzeniem EBC (chyba że ktoś wierzy w brak jakiegokolwiek ruchu), ale istnieje. Oddzielnym problemem jest silny dolar, który nie zaszkodzi NYSE, ale w przypadku ruchu rentowności w górę może się dalej aprecjonować i wywołać kolejną falę obaw o zdrowie rynków wschodzących.
Rynki w Azji bez żadnego wyjątku znajdują się w momencie pisania komentarza na minusach. O ile Nikkei traci skromne 0,2%, w przypadku Hang Seng jest to aż 1,5%. Głównym źródłem spadków jest pewnie brak wiary w jakikolwiek przełom rozpoczynających się jutro w Szanghaju rozmów między S.Mnuchinem i R.Lighthizerem, a chińskim wicepremierem i głównym negocjatorem, Liu He. Po piątkowo-weekendowych komentarzach Donalda Trumpa, który wraca do retoryki, zgodnie z którą Chiny zamierzają przeczekać jego pierwszą kadencję i liczyć na wygraną Demokratów w Wyborach prezydenckich, nawet pole do gestów dobrej woli wydaje się dość niewielkie. Sukcesem będzie zapewne, jeśli w wyniku dwudniowego spotkania wyjaśni się wreszcie kwestia zapowiedzianego w Osace poluzowania sankcji wobec Huawei, a stronie amerykańskiej uda się uzyskać mgliste zapewnienia o zwiększeniu przez Chiny importu surowców rolnych z USA. Jakikolwiek krok w tył w kwestii już wprowadzonych ceł byłby wielką niespodzianką.
Drugim problemem, oddziałującym głównie lokalnie, są problemy Korei. Jej eksport, traktowany często jako dobry miernik kondycji rzeczywistej kondycji Chin i prognostyk sytuacji w globalnym handlu, spada w tempie dwucyfrowym. KOSPI ponownie jest dziś najsłabszym indeksem na kontynencie, a technicznej recesji w 2Q2019 uda się najprawdopodobniej uniknąć wyłącznie dzięki stymulacji fiskalnej, której towarzyszyła zresztą niedawno niespodziewana obniżka stóp procentowych.
Na to wszystko nakłada się konflikt handlowy z Japonią, który w tym tygodniu ulegnie zapewne dalszej eskalacji. Jest to oczywiście drugorzędne z perspektywy dzisiejszej sesji w Europie, ale notowania futures sugerują, że możemy rozpocząć dzień na minusach. Znaczenie wydarzeń najbliższych dwóch dni będzie jednak ograniczone, liczy się środa, gdy rozpocznie się trzeci od 2000 roku cykl luzowania stóp procentowych w USA.