Analizy

fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay
fot. Pixabay / autor: fot. Pixabay

Polska giełda podąża ścieżką stabilną

Kamil Cisowski Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 2 kwietnia 2020, 10:21

  • 1
  • Powiększ tekst

Środowa sesja od początku do końca przebiegła według schematu „risk-off”, a jakiekolwiek napływające dane były drugorzędne wobec procesu oswajania się z szacunkami Białego Domu o 100 do 240 tys. ofiar śmiertelnych koronawirusa w USA, pomimo że wyglądają one na opcję „bezpieczną” z perspektywy władz, a uzyskujący ostatnio niezwykłą popularność dr A. Fauci delikatnie zdystansował się od nich, komentując, że „to liczby, które powinniśmy brać pod uwagę, ale nie musimy akceptować ich jako nieuniknionych”.

Główne indeksy europejskie traciły wczoraj pod 3,0% (FTSE MiB) do 4,3% (CAC40), na co wpływ miały na pewno finalne liczby nowych przypadków w głównych gospodarkach za wtorek. Pokazały one niepokojący wzrost dynamik w sytuacji, gdy rynek spodziewa się, że reszta kontynentu podąży w najbliższych dniach ścieżką Włoch i zobaczymy stopniowe wypłaszczanie się krzywych. Niezależnie od tego, czy tak będzie, drugim największym ogniskiem wirusa stanie się w najbliższych dniach Hiszpania.

Polska giełda podąża ścieżką „stabilną”, w ograniczonym stopniu partycypując zarówno we wzrostach, jak i w spadkach na świecie. WIG20 spadł wczoraj o 2,0%, sWIG80 o 1,0%, a mWIG40 wzrósł o 0,3%. Najsilniej indeks dużych spółek obciążał CD Projekt oraz dwa państwowe banki (PKO BP oraz Pekao).

Wszystkie główne indeksy w USA (S&P500, NASDAQ i DJIA) straciły po 4,4%, co miłośnicy dziwnych statystyk już zdążyli ochrzcić „najgorszym pierwszym dniem kwartału w historii”. Konsensus odnośnie tego, że właśnie widzimy początek kolejnej fali spadkowej na amerykańskiej giełdzie jest niezwykle silny, co może stanowić sygnał, że niekoniecznie tak będzie, a w każdym razie, że nie dojdzie do pogłębienia marcowych dołków. Wśród wydarzeń, które mogłyby doprowadzić do wyłomu w ogólnym pesymizmie najłatwiej wskazać potencjalne szybkie i gwałtowne zakończenie wojny cenowej na rynku ropy, które miałoby również zbawienny wpływ na rynek amerykańskich obligacji korporacyjnych. Ceny surowca drożeją dziś o niemal 10% po słowach Donalda Trumpa, że rosyjsko-saudyjski konflikt może zostać rozwiązany. Wprawdzie deklaracje amerykańskiego prezydenta mają ograniczoną wartość, ale sytuacja na rynku nie pozostawia złudzeń, że obie strony mogły poważnie nie doszacować skali nadpodaży, która sięga obecnie 15-20 mln baryłek dziennie. Teoretyczne docelowe konsekwencje ich działań, czyli załamanie produkcji w krajach o wyższym koszcie wydobycia zostaną osiągnięte nawet, gdyby porozumienie zostało osiągnięte bardzo szybko. Wydaje się także, że w kontekście wyłomu, który w sankcjach nałożonych na Moskwę zapewne uczynią Włochy (brak poparcia dla ich wydłużenia przez Unię), Kreml może z łatwością rozegrać obecną sytuację, by wymóc ich zdjęcie także przez Stany Zjednoczone.

W Azji obserwujemy dziś mieszaną sesję, co po takim zamknięciu w USA należy uznać za przejaw optymizmu, potwierdzony przez notowania kontraktów futures na europejskie i amerykańskie indeksy. Rosną m.in. indeksy w Hong Kongu i Szanghaju, choć silnie traci Sensex. Dane o tygodniowym wzroście nowych wniosków o zasiłek w USA będą obserwowane jak nigdy, po negatywnym zaskoczeniu sprzed siedmiu dni konsensus znajduje się na poziomie 3,6 mln, a niektórzy analitycy mówią o liczbie 6 mln lub o silnej rewizji w górę poprzedniej liczby. Wprawdzie wczorajszy wskaźnik ISM (49,1 pkt. vs. konsensus 44,9 pkt.) został całkowicie zlekceważony, ale odczyt „claimsów” może mieć poważny wpływ na przebieg dzisiejszej sesji. W obecnej, nadzwyczajnej sytuacji statystyki aktywności gospodarczej w okresie przymusowej izolacji są drugorzędne, to rynek pracy określi trwałość szkód wyrządzonych przez epidemię.

Kamil Cisowski

Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego

Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Komentarze