Zemsta dokonana! Putin czekał na nią latami
Nie ma wątpliwości, że za skazaniem byłego lidera Gruzji - Micheila Saakaszwilego - stoją motywy „zemsty politycznej” ze strony partii rządzącej i pociągającego w niej za sznurki Bidziny Iwaniszwilego, miliardera i polityka, który wzbogacił się jeszcze w latach 90. ub. wieku na biznesach w Rosji - mówi ekspert OSW Wojciech Górecki. Rządząca w Gruzji partia „Gruzińskie Marzenie” dryfuje w kierunku Rosji, handluje z tym krajem i sprzeciwia się nałożeniu jakichkolwiek sankcji na rządzony przez dyktatora Putina kraj.
Formalnie prezydent Salome Zurabiszwili mogłaby ułaskawić byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, ale w praktyce jego uwolnienie nie jest możliwe bez decyzji politycznej partii rządzącej – mówi Wojciech Górecki z OSW. Los więzionego polityka może zaważyć na przyszłości Gruzji, w tym jej eurointegracji.
„Salome Zurabiszwili może ułaskawić Micheila Saakaszwilego, ale taki scenariusz nie daje gwarancji, że wyjdzie on na wolność” – mówi PAP analityk Wojciech Górecki z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.
„Sytuacja z Saakaszwilim może zaważyć na przyszłości Gruzji. Gdyby coś mu się stało w więzieniu będzie to oznaczało, że Gruzja nie otrzyma statusu kandydata do UE, w sprawie którego decyzja powinna zapaść do końca tego roku” – mówi Górecki.
Były prezydent i wróg numer jeden obecnej prorosyjskiej partii rządzącej Gruzińskie Marzenie został skazany w dwóch procesach i odbywa karę sześciu lat więzienia.
„Wciąż jednak toczą się wobec niego trzy inne postępowania. Oznacza to, że nawet jeśli prezydent ułaskawi go w dwóch już zakończonych sprawach karnych, to Saakaszwili może być ponownie aresztowany i utrzymywany za kratami. Dlatego też wszystko zależy od decyzji politycznej Gruzińskiego Marzenia” – mówi Górecki, dodając, że właśnie takie argumentacji używa Salome Zurabiszwili, która skądinąd opowiada się przeciwko uwolnieniu Saakaszwilego. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że za skazaniem byłego lidera Gruzji stoją motywy „zemsty politycznej” ze strony partii rządzącej i pociągającego w niej za sznurki Bidziny Iwaniszwilego, miliardera i polityka, który wzbogacił się jeszcze w latach 90. ub. wieku na biznesach w Rosji.
Saakaszwili, były prezydent Gruzji (w latach 2003-2007 i 2008-2013), obecnie będący obywatelem Ukrainy, przyjechał do Gruzji po ośmiu latach nieobecności jesienią 2021 r., pomimo ciążących na nim wyroków za nadużycia władzy w czasie sprawowania urzędu i niemal natychmiast został zatrzymany. On sam uważa, że sprawy karne wobec niego, wszczęte po dojściu do władzy oponentów z Gruzińskiego Marzenia, są motywowane politycznie.
Jednym z zarzutów, stawianych będącemu obecnie obywatelem Ukrainy politykowi jest nielegalne przekroczenie granicy. Saakaszwili miał w przededniu wyborów parlamentarnych jesienią 2021 r. wjechać do kraju na pace ciężarówki.
„Saakaszwili, założyciel i nieformalny lider największej partii opozycyjnej Zjednoczonego Ruchu Narodowego, liczył wtedy najwyraźniej na inny scenariusz. Chciał zmobilizować swoich zwolenników do masowego poparcia, by pozbawić zwycięstwa rządzące od 2012 r. Gruzińskie Marzenie. Ten plan najwyraźniej się nie powiódł. Partia Iwaniszwilego znowu wygrała, a Saakaszwili został wtrącony do więzienia” – mówi Górecki.
Były prozachodni prezydent skarży się na złe warunki w więzieniu i dramatycznie pogarszający się stan zdrowia. Na zdjęciach, wysyłanych zza krat, wygląda bardzo źle. O jego uwolnienie apelują zachodnie rządy, a on sam twierdzi, że został otruty „ciężkimi metalami” i że jest torturowany. Nazywa się „więźniem Putina”, a obecne władze oznacza o politykę prorosyjską i torpedowanie proeuropejskich ambicji społeczeństwa Gruzji.
Saakaszwili, który w czasie swojej pierwszej prezydentury, stał za gruntownymi reformami i szerokimi przemianami w Gruzji, jest do dzisiaj jednym z dwóch – obok Bidziny Iwaniszwilego – najważniejszych punktów odniesienia w gruzińskiej polityce, ale także przyczyną jej głębokiej polaryzacji.
„W mediach zachodnich i polskich często pomija się błędy Saakaszwilego, których dopuścił się na późniejszym czasie swoich rządów, a to właśnie one są przyczyną dużego negatywnego ratingu tego polityka. W Gruzji on nie wywołuje uczuć letnich – jest albo kochany, albo znienawidzony” – wyjaśnia rozmówca PAP. Jak mówi, Saakaszwili w czasie swoich rządów wielokrotnie pokazał, że ma „ciężką rękę”, a jego polityczny los ostatecznie przypieczętowały nagrania, ujawniające, że w więzieniach dochodziło do tortur. Właśnie wtedy, w 2012 r., władza przeszła w ręce Gruzińskiego Marzenia, które od tamtej pory wygrywa wszystkie wybory – od parlamentarnych po samorządowe.
„Gruzińskie Marzenie szło do władzy z zapowiedzią stabilności. Deklarowało i do dzisiaj deklaruje utrzymanie prozachodniej polityki, dążenia do UE i NATO, jednak zapewniało, że będzie te cele realizować bez błędów, które popełniał Saakaszwili. Partia ta demonstrowała też większe wyczulenie na kwestie socjalne. Wielu Gruzinów, zmęczonych rewolucjami i wojnami, a także ekscentrycznością i pewną nieprzewidywalnością byłego prezydenta, dało się przekonać i do dzisiaj utrzymuje to poparcie” – mówi Górecki.
Dodaje jednak, że „polaryzacja” i jej dwa bieguny – Saakaszwili i Iwaniszwili paraliżują gruzińską politykę, chociaż żaden z nich nie sprawuje obecnie żadnych funkcji politycznych. „Brakuje trzeciej siły, jednak podejmowane w ciągu ostatnich czterech-pięciu lat utworzenia nowych znaczących sił nie zakończyły się powodzeniem” – dodaje ekspert.
Na rzecz partii rządzącej działały właśnie brak kompromisowego kandydata opozycyjnego, stosunkowo niezłe przejście przez epidemię Covid, w końcu – stopniowe „betonowanie” sceny politycznej – po 11 latach władzy ludzie związani z tą partią dominują nie tylko w polityce, ale w całej sferze instytucjonalnej.
Gruzińskie Marzenie jest oskarżane przez oponentów o wyraźny dryf w kierunku Rosji – Gruzja nie przyłączyła się do sankcji, a pomimo potępienia agresji na Ukrainę, zajmuje stanowisko raczej ambiwalentne. Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji Tbilisi zwiększyło obroty handlowe z Rosją, co zwiększa wpływy do budżetu i pozwala na zwiększanie np. wydatków socjalnych. Uciekający ze swojego kraju Rosjanie, którzy od początku wojny napłynęli do Gruzji w dwóch dużych falach (według Góreckiego mogą stanowić nawet do 3 proc. ludności).
Coraz bardziej rosyjską zaczyna przypominać także gruzińska polityka, czego wyrazem była próba wprowadzenia ustawy o tzw. „agentach zagranicznych”. Doprowadziła ona w marcu do masowych protestów i ostatecznie zakończyła się rezygnacją z tego projektu.
„To był kluczowy, bardzo ważny sygnał. W zasadzie ostatni moment, w którym społeczeństwo mogło powiedzieć +stop+. Warto zwrócić uwagę, że nie był to protest polityczny, lecz obywatelski. Owszem, uczestniczyła w nim opozycja, ale spora część protestujących nie chciała, by kojarzono ją z tą czy inną partią. W proteście bardzo aktywne było młode pokolenie” – zaznacza Górecki.
„Chociaż rzeczywiście z daleko wygląda to tak, jakby Gruzińskie Marzenie zbliżało się z Rosją, to jednak moim zdaniem partia rządząca kieruje się przede wszystkim własnym interesem, banalną próbą utrzymania władzy. W sytuacji bliskiej zabetonowania systemu politycznego Gruzińskie Marzenie dąży do +zminimalizowania ryzyka+ dla siebie, czyli ograniczenia zewnętrznych głosów krytyki, takich jak media czy organizacje pozarządowe. Czy jest to na rękę Rosji? Oczywiście” – mówi Górecki.
Jednocześnie zaznacza, że partia rządząca w dalszym ciągu bardzo dobrze wyczuwa nastroje społeczne i uwzględnia w swojej polityce takie czynniki jak strach przed Rosją, w tym obawę przed możliwym otwarciem „drugiego frontu” ukraińskiej wojny - nową rosyjską agresją na Gruzję.
„Gruzini popierają członkostwo w UE (ponad 80 proc.) i NATO (prawie 70 proc.), jednak jest to społeczeństwo konserwatywne. Bardzo ważnym filarem społecznym i politycznym jest Gruzińska Cerkiew Prawosławna. Pomimo deklarowanej niechęci do Rosji, m.in. w związku z rosyjską napaścią w 2008 r., Gruzinów wciąż łączą z nią silne związki kulturowe, społeczne. Prawie 60 proc. obywateli opowiada się za dialogiem z Rosją” – wyjaśnia Górecki.
PAP/ as/