Informacje

Eksport drobiu do Chin dziś jeszcze nie jest możliwy

Ewa Wesołowska

Ewa Wesołowska

Dziennikarka tygodnika Sieci

  • Opublikowano: 7 grudnia 2017, 21:27

    Aktualizacja: 7 grudnia 2017, 21:27

  • Powiększ tekst

Z Andrzejem Goździkowskim, prezesem Grupy Cedrob rozmawia Ewa Wesołowska

Pojawiła się informacja, że chińskie władze zniosły zakaz importu polskiego drobiu, który obowiązywał od ponad roku. Co to oznacza dla Cedrob i dla naszej branży drobiarskiej?

Andrzej Goździkowski: Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że Chiny jeszcze nie otworzyły swojego rynku na import drobiu z Polski, tylko uznały, że Polska jest krajem wolnym od ptasiej grypy. To zasadnicza różnica, bo dziś na liście producentów uprawnionych do eksportu drobiu na chiński rynek są 3-4 firmy. A powinno być kilkanaście, bo tyle przeszło audyt w 2015 roku. Jednak Chińczycy nie śpieszą się z uzupełnianiem listy. Z uznaniem Polski za kraj wolny od ptasiej grypy urzędnicy z Pekinu też czekali znacznie dłużej niż wymagają tego przepisy. Mogli to zrobić już w lipcu.

Jak Pan to interpretuje?

Trudno mi to wytłumaczyć. Wygląda to na przejaw złej woli wobec naszych producentów.

To mocne określenie. Skąd taki wniosek?

Wskazywać by mogła na to ich opieszałość. Dwa lata temu nasze zakłady zostały bardzo rygorystycznie skontrolowane przez przedstawicieli chińskiej inspekcji weterynaryjnej, gościliśmy przedstawicieli rządu. Wiem od naszego głównego lekarza weterynarii, że nie było żadnych uwag. Ale od tego czasu minęły już dwa lata. Jak ktoś chce kupować, to kupuje. A jak ma wątpliwości, to ogranicza, przedłuża terminy.

Jednak ogłoszenie, że Polska jest krajem wolnym od ptasiej grypy otwiera nam furtkę eksportową?

Otwiera, ale czy otworzy? Jeśli tak się stanie, będziemy mówić o sukcesie. Na razie ta euforia mediów jest nieuzasadniona. Powiem też pani, że nie do końca rozumiem, dlaczego istnieje tak wielka dysproporcja w relacjach handlowych i biznesowych między Polską a Chinami. Nie można wszystkiego tłumaczyć wielkością rynków, budżetów czy skalą produkcji. Jeśli my otwieramy się na ich inwestycje, to powinnyśmy w zamian, bardziej zdecydowanie, oczekiwać otwarcia ich rynku dla naszych produktów. A tu owszem, na najwyższych szczeblach dużo się o tym mówi, ale jeśli istnieje potrzeba, by przejść do konkretnego działania, to okazuje się, że nasza administracja jest nieskuteczna wobec administracji chińskiej. Ostatnio, jak pytałem przedstawicieli inspekcji weterynaryjnej, kiedy Chińczycy rozszerzą listę firm drobiarskich uprawnionych do eksportu, nie byli w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie. A bez tego, jak już mówiłem, eksport drobiu do Chin jest fikcją.

Politycy często chwalą się osiągnięciami branży spożywczej, a zwłaszcza drobiarskiej, w którą polski kapitał zainwestował miliardy złotych.

Co nie zmienia faktu, że niektórzy mają zbyt małą wiedzę o tym, co się w tym biznesie dzieje. Na ostatnim kongresie gospodarczym w Rzeszowie pytali mnie czy my eksportujemy te kurczaki do Chin, czy nie. No ale może chińskie władze też nie wiedzą, że jego urzędnicy nie rozszerzyli listy uprawniającej do eksportu polskie firmy?

Polska jest jednym z największych producentów drobiu w Unii Europejskiej. Czy bez uruchomienia eksportu do Chin, grozi nam nadprodukcja, a w konsekwencji spadek opłacalności branży?

Póki udaje nam się sprzedawać poza Polskę, to nie ma nadprodukcji. Rynki są otwarte: arabskie, europejskie, afrykańskie. Mamy bardzo dobrą jakość, a przy tym umiarkowane ceny. Ale nie da się ukryć, że chiński rynek jest bardzo perspektywiczny.

Niektórzy szacują, że wartość eksportu do tego kraju może wynieść 500 mln euro rocznie. To duży wzrost zważywszy, że do wprowadzenia embarga było to ok. 75 mln euro.

Nie chcę liczyć gruszek na wierzbie.

A jak już zakłady Cedrob znajdą się na tej chińskiej liście?

To podpisujemy umowy z klientami, pakujemy kontenery i wysyłamy!

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych