Informacje

Henryk Uzdrowski, ekonomista, członek zarządu wydawnictwa Fratria / autor: fot. Julita Szewczyk
Henryk Uzdrowski, ekonomista, członek zarządu wydawnictwa Fratria / autor: fot. Julita Szewczyk

Polska A.D. 2050. Tak może być…

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 25 grudnia 2017, 21:17

    Aktualizacja: 25 grudnia 2017, 21:17

  • Powiększ tekst

Polska stoi u progu ery, w której nasz potencjał, pomysłowość, pracowitość i wrodzone dążenie do sukcesu mogą wreszcie pierwszy raz od ponad 250 lat (wyjąwszy epizod II RP) w stu procentach przełożyć się na rozwój technologiczny i będący jego naturalną emanacją wzrost dobrobytu ogółu polskiego społeczeństwa – pisze w „Polskim Kompasie 2017” Henryk Uzdrowski, ekonomista, członek zarządu wydawnictwa Fratria

Rozważając możliwości i szanse, jakie stoją dziś przed Polską, należy szybko przeanalizować ostatnie 250 lat, na które przypada największy skok technologiczny w historii ludzkości, i sytuację naszej ojczyzny w tym właśnie okresie.

Przypadający na mniej więcej połowę XVIII w. początek rewolucji przemysłowej zbiegł się w czasie z upadkiem I Rzeczypospolitej. Aż do 1918 r. najtęższe polskie umysły, genialni wynalazcy, zdolni przemysłowcy nie mogli wykorzystywać swojego potencjału na rzecz budowy silnej, bogatej Polski, bo taki kraj na mapach nie istniał. Próbkę polskich możliwości pokazała II Rzeczpospolita, która choć istniała niespełna 21 lat i rodziła się w arcytrudnych warunkach politycznych i ekonomicznych, zaowocowała takimi imponującymi dziełami jak Gdynia czy Centralny Okręg Przemysłowy. Następnie rujnująca II wojna światowa, a po niej 45 lat wasalizacji Polski przez ZSRR znów nie sprzyjały budowie silnej gospodarczo ojczyzny.

„Sukcesy” III RP

Okres III RP to dziwny okres, naładowany hasłami o rozwoju, sukcesie i cywilizacyjnym skoku, w którym jednocześnie nie powstało żadne przedsięwzięcie na skalę osiągnięć II RP. Przeciwnie, był to czas zwijania się polskiej produkcji przemysłowej, czas zerowej promocji i wsparcia dla utalentowanych rodzimych innowatorów, których w Polsce nigdy nie brakowało; to wreszcie czas niejasnych procesów prywatyzacyjnych, wyprzedawania wszelkiego dobra, które mogłoby stanowić zręby silnych polskich zakładów produkcyjnych. To czas całkowitego polegania na inwestorach zagranicznych i ślepej wierze, że będą oni zainteresowani budową w Polsce prężnych centrów rozwojowych.

Po ponad ćwierć wieku tego eksperymentu zorientowaliśmy się, że zagraniczny kapitał wcale nie był zainteresowany rozwojem Polski, ale jedynie zbytem tu swoich produktów. Zamiast stawiać nad Wisłą centra R&D, wolał budować sortownie i montownie lub też call centers z marnie wynagradzanymi pracownikami. Do coraz większej liczby Polaków wreszcie dotarło, że dobrobytu naszej ojczyzny nikt poza nami samymi nie zbuduje.

Rewolucja na politycznej mapie, do której doszło w wyniku wyborów w 2015 r., i związana z tym radykalna zmiana polityki gospodarczej Państwa już przynoszą pierwsze, bardzo wymierne efekty, jak choćby znaczący wzrost wpływów do budżetu z podatku VAT. Pełniące dotychczas nijaką rolę i zwyczajnie bierne placówki tzw. dyplomacji gospodarczej przekształcają się w prężnie działające podmioty pod egidą Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH). Jednocześnie PAIH notuje spektakularny wzrost zainteresowania inwestowaniem w Polsce przez podmioty zagraniczne, zwłaszcza azjatyckie, które nie chcą stawiać u nas kolejnych montowni, ale upatrują nad Wisłą idealną bazę do tworzenia pełnowartościowych placówek produkcyjnych służących ekspansji na rynki zachodnie.

Państwo polskie zaczęło dostrzegać potencjał drzemiący w naszych rodzimych wynalazcach. Chodzi o to, by nie przegapić następców Antoniego Patka, Ignacego Łukasiewicza, Stefana Drzewieckego, Jana Szczepanika, Józefa Hofmanna czy Henryka Magnuskiego, których patenty przysłużyły się budowie dobrobytu innych krajów, bo wszyscy ci genialni polscy wynalazcy i prawdziwi wizjonerzy niestety urodzili się i działali w czasach, kiedy ich praca nie mogła zostać spożytkowana na rzecz Polski.

Wygląda więc na to, że Polska stoi u progu ery, w której nasz potencjał, nasza pomysłowość, nasza pracowitość i wrodzone dążenie do sukcesu mogą wreszcie pierwszy raz od ponad 250 lat (wyjąwszy epizod II RP) przełożyć się w stu procentach na rozwój technologiczny i będący jego naturalną emanacją wzrost dobrobytu ogółu polskiego społeczeństwa.

Jak może wyglądać Polska A.D. 2050?

Puśćmy zatem wodze fantazji i zastanówmy się nad obrazem Polski A.D. 2050. Będzie to wizja kraju po trzydziestu kilku latach nieskrępowanego rozwoju, promowania i wspierania polskiej myśli technologicznej, implementującego w swoich zakładach wytwórczych najnowsze zdobycze rewolucji cyfrowej.

Dzięki takim modelom i warunkom rozwojowym w 2050 r. znajdziemy poczesne miejsce w G20 jako jedno z najbogatszych państw świata z dochodem PKB na mieszkańca kilkukrotnie wyższym od obecnych 12 tys. dolarów rocznie. Przyspieszy dynamika wzrostu zarobków i za 33 lata wreszcie osiągniemy w tej materii poziom dzisiejszych Niemiec. Dług publiczny nie zostanie zbytnio zmniejszony, za to zmieni się jego charakterystyka, gdyż Polska będzie zadłużona głównie u swoich obywateli, a nie wobec podmiotów zewnętrznych.

Spośród polskich narodowych czempionów wyrosną marki rozpoznawalne na całym świecie, prężnie zdobywające europejskie rynki. Potencjał polskich informatyków i sensowne programy wspierające rozwój inkubatorów technologii doprowadzą do wykreowania jednego ze światowych liderów tworzących najbardziej zaawansowane systemy operacyjne dla najnowocześniejszych światowych fabryk, a także dla urządzeń mobilnych. Etykieta „made in Poland” stanie się na świecie synonimem jakości i trwałości, pożądanym przez konsumentów wszystkich krajów. Potencjał ekonomiczny polskich firm umożliwi im przejmowanie udziałów rozpoznawalnych marek zachodnich; będziemy więc mieli do czynienia z trendem odwrotnym w stosunku do zjawisk z najgorszych lat III RP, kiedy to firmy zagraniczne wykupowały polskich producentów, głównie po to, by zamknąć ich fabryki i pozbyć się konkurencji.

Sukcesy i prestiż polskich osiągnięć technologicznych i renoma polskich inżynierów doprowadzą do wzrostu znaczenia polskich uczelni technicznych. Podjęcie na nich studiów stanie się marzeniem i celem dla wielu młodych ludzi z całego świata, a dyplom ukończenia jednej z polskich politechnik stanie się pewnym gwarantem zatrudnienia w sektorze IT.

Zniknie wreszcie bariera rozwojowa w postaci ciągnących się latami procesów przed sądami gospodarczymi, a zreformowany i wolny od korporacjonizmu aparat wymiaru sprawiedliwości będzie stał na straży uczciwych zasad prowadzenia biznesu w Polsce.

Czy powyższa wizja ma szansę urzeczywistnienia? Pamiętajmy, że największą wartością w procesie rozwoju zawsze są genialne umysły, a tych w Polsce nigdy nie brakowało i z pewnością nie zabraknie. Jeżeli ten nasz największy skarb po raz pierwszy od 250 lat uda się wreszcie zaprząc do budowy silnej Polski, to przedstawiona wizja jest bliższa, niż nam się dziś wydaje.

Henryk Uzdrowski, ekonomista, członek zarządu wydawnictwa Fratria

Publikacje „Polskiego Kompasu – rocznika instytucji finansowych i spółek akcyjnych” od trzech lat spotkają się z ogromnym uznaniem i zainteresowaniem w środowisku finansowym i biznesowym. Pełne wydanie edycji Polskiego Kompasu 2017 w formacie PDF dostępne jest na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych