Prognoza MFW potwierdza dobre wskaźniki
Poprawa prognozy MFW w odniesieniu do polskiego deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego to potwierdzenie lepszych niż oczekiwano danych - komentuje główny ekonomista XTB Przemysław Kwiecień.
Przestrzega jednak, że o ile w krótkim terminie jest „większy niż zakładano postęp”, jeśli chodzi o wskaźniki gospodarcze, to w długoterminowej perspektywie można się spodziewać regresu.
Z kwietniowego monitora fiskalnego wynika, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył prognozę deficytu sektora finansów publicznych Polski w 2018 r. do 1,9 proc. z 2,7 proc. PKB. W nowej prognozie MFW obniżył również ścieżkę długu publicznego Polski - w 2018 r. do 50,8 proc. z 53,8 proc. PKB.
To jest usankcjonowanie bieżącej sytuacji i tego, że sam rząd podał statystyki dużo lepsze, niż można było wcześniej oczekiwać - komentuje te dane Przemysław Kwiecień.
Gdybyśmy się cofnęli w czasie rok czy półtora, sam rząd też nie oczekiwałby tak dobrych wyników - dodaje.
Jego zdaniem lepsze dane wynikają z lepszej niż oczekiwano koniunktury gospodarczej, a także z tego, że inwestycje z opóźnieniem, ale jednak ruszyły. Główny analityk XTB dodaje, że „jakiś wpływ lepszej ściągalności podatków także jest”, co, jak przypomina, potwierdziła Agencja S&P, podnosząc rating Polski.
Te trzy elementy sprawiają, że relacja deficytu do PKB wygląda dużo lepiej niż można się było spodziewać i lepiej, niż spodziewał się MFW, który miał dosyć ostrożne założenia – zaznacza rozmówca PAP.
W przypadku prognozy długu dodatkowym argumentem jest, dodaje, „dosyć istotne umocnienie złotego, które sprawia, że dług w walutach obcych też się zmniejsza”.
To wszystko sprawia, że deficyt sektora finansów publicznych wyraźnie się poprawia – komentuje Kwiecień.
Zwraca zarazem uwagę, że są to wyniki osiągane w sprzyjających okolicznościach zewnętrznych.
Gdy się patrzy na polski sektor finansów publicznych, to nie ma problemu w perspektywie roku czy dwóch, ale jest rosnący problem w pespektywie lat pięciu, dziesięciu czy piętnastu, głównie ze względu na system zabezpieczenia emerytalnego - podkreśla ekonomista.
Wyjaśnia, że chodzi mu o takie zmiany, jak obniżenie wieku emerytalnego, zmiany „obniżające aktywność ekonomiczną kobiet” czy na razie tylko odłożone w czasie zniesienie trzydziestokrotności składek. Chodzi o odłożone do przyszłego roku roku zniesienie obecnych przepisów, które mówią, że roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce na dany rok. W 2017 roku kwota ta wynosi 127 tys. 890 zł, czyli 10 tys. 790 zł miesięcznie.
W krótkim okresie mamy zatem poprawę, również dzięki wysiłkom administracji, natomiast w długim okresie ryzyka wzrosły - podsumowuje główny analityk XTB.
Czytaj także: Niższa prognoza deficytu finansów publicznych
Na podst. PAP