Czy prywatny atom zmieni Polskę? WYWIAD
„Na tej inwestycji mogą być swoiście przetestowane rozwiązania prawne niezbędne do budowy bloków jądrowych, logistyka takich inwestycji.” - mówi w wywiadzie dla wGospodarce.pl Marcin Sobiczewski.
Arkady Saulski: Michał Sołowow ogłosił, iż planuje zaangażować się w budowę elektrowni jądrowej w Polsce. Dotąd ta kwestia raczej się wlecze - czy Pana zdaniem angaż prywatnego kapitału wreszcie doprowadzi sprawę do finału?
Marcin Sobiczewski: Musimy odróżnić na początku dwie rzeczy – planowane przez kolejne rządy inwestycje dotyczą średnich i dużych reaktorów (obecnie rząd planuje budowę do 2045 r. sześciu reaktorów o łącznej mocy 6 GW), natomiast porozumienie podpisane przez firmę Synthos, której współwłaścicielem jest Michał Sołowow, zakłada wybudowanie dużo mniejszego reaktora (o mocy 300 MW), który mógłby zasilić energią około 100-tysięczne miasto lub duży zakład przemysłowy (prawdopodobnie taki jest cel inwestycji). Co więcej, o ile w przypadku zamierzeń rządowych wykorzystane mają być technologie już wielokrotnie sprawdzone, to projekt firmy Synthos zakłada wykorzystanie nowej technologii – reaktora BWRX-300, która jest znacznie mniej kosztochłonna, ale która musi jeszcze przejść proces certyfikacji (odbywa się ona w Kanadzie). Podpisanie porozumienia i publiczne ogłoszenie jego zawarcia spowodowało wiele bardzo optymistycznych komentarzy. Trzeba jednak pamiętać, że w samym porozumieniu jest mowa o zbadaniu potencjału budowy małego reaktora BWRX-300 – a więc wybudowanie minireaktora nastąpi tylko, gdy ten potencjał zostanie wykazany. Certyfikacja zaś zostanie przyznana tylko przy stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. Nie jest więc tak, że inwestycja Synthos wpłynie bezpośrednio na planowaną przez państwo transformację energetyczną zakładającą wdrożenie do polskiego systemu elektrowni jądrowych, jej powodzenie może mieć jednak niebagatelne znaczenie pośrednie. Jak ma się to do projektów państwowych? Po pierwsze sukces takiej inwestycji może pokazać, że się da się przeprowadzić w polskich warunkach prawnych i społecznych proces budowy elektrowni jądrowych. Może również otworzyć drogę do kolejnych, praktycznych ruchów prowadzących do budowy większych elektrowni jądrowych przez państwo, co zakłada zarówno projekt polityki energetycznej Polski do 2040 r., jak i wypowiedzi ministra Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Na tej inwestycji mogą być swoiście przetestowane rozwiązania prawne niezbędne do budowy bloków jądrowych, logistyka takich inwestycji. Wreszcie powodzenie takiej inwestycji może również pozytywnie wpłynąć na zdanie opinii publicznej na temat budowy elektrowni jądrowych w naszym kraju. Warto też dodać, że podobnie jak państwowe projekty, również inwestycja firmy Synthos ma się opierać na współpracy z Amerykanami. Wszak wspomniane porozumienie zawarto z amerykańską firmą GE Hitachi Nuclear Energy a pośrednikiem przy negocjacjach był ustępujący amerykański sekretarz energii Rick Perry.
Może warto byłoby rozważyć sprywatyzowanie tej gałęzi energetyki? Prywatna inicjatywa mogłaby sprawić, że ten ambitny projekt by przyspieszył? Czy jest to w ogóle, prawnie, możliwe?
Z pewnością warto rozważyć zwiększenie prywatnego kapitału w inwestycjach w energetykę jądrową. Obecnie nie ma na świecie wielu inwestycji jądrowych bez udziału państwowego kapitału. Projekt Michała Sołowowa jest szczególny między innymi z tego powodu, że ma być realizowany całkowicie prywatnie. Trzeba jednak pamiętać, że budowany reaktor ma być mały. Myślę, że póki co właśnie tylko takie inwestycje w energetykę jądrową mogą być całkowicie prywatne. Budowa dużych bloków z powodów ekonomicznych, ale i społecznych będzie na razie przynajmniej częściowo finansowana przez państwo. Ten podział byłby zresztą zgodny z przeznaczeniem – małe bloki mogą dostarczać energię do dużych, także prywatnych, zakładów przemysłowych, duże są budowane w celu zaspokojenia systemowego zapotrzebowania na energetykę w państwie. Niewątpliwie jednak sukces projektu na małą skalę sprawi, że być może światowi potentaci biznesu zaczną rozważać również większe inwestycje. Jeśli chodzi o nasze podwórko widzę tu opisany już powyżej pośredni wpływ na planowane inwestycje państwowe w duże bloki, ale także podejmowanie przez prywatne i państwowe spółki kolejnych inwestycji w małe bloki celem zaspokojenia potrzeb energetycznych pojedynczych, dużych zakładów przemysłowych. Jeśli chodzi o prawo, to częściowa prywatyzacja tej dziedziny energetyki byłaby możliwa pod warunkiem zmiany przepisów. Co więcej, nawet publiczna inwestycja takich wymaga zmian w prawie. Nie da się w naszym kraju zrobić dużej inwestycji w energetyce bez specustaw. Wymogi dotyczące uzyskanych zgód, pozwoleń, ocen środowiskowych itd. powodują, że nawet państwowe inwestycje takie jak w gazoport w Świnoujściu wymagały przygotowania specjalnego prawa, łagodzącego wymogi przewidziane dla inwestycji, tak żeby były one w ogóle możliwe do zrealizowania. Również w przypadku budowy czy to przez państwo czy przez prywatnego właściciela bloków jądrowych taka specustawa byłaby niezbędna. Nie jest to w mojej ocenie dobra sytuacja, kiedy obowiązujące prawo blokuje duże inwestycje, tak, że muszą być uchwalane specjalne łagodzące je specustawy, żeby projekt w ogóle mógł być zrealizowany, ale na zmianę tego stanu rzeczy póki, co się nie zanosi. Jeśli elektrownia miałaby być budowana celem zaspokojenia potrzeb konkretnego zakładu przemysłowego – tu również niezbędna byłaby zmiana obecnie obowiązujących przepisów. Co więcej należy przewidzieć, że w przypadku inwestycji w energetykę jądrową pojawią się liczne protesty ze strony mieszkańców czy przede wszystkim ekologów (zupełnie nieuzasadnione w tym przypadku). Tutaj również niezbędna będzie pomoc państwa. Tym bardziej, że protesty mogą mieć charakter międzynarodowy. Zarówno Niemcy jak i Rosja patrzą nieprzychylnym okiem na plany Polski budowy elektrowni jądrowych. Obok certyfikacji technologii przychylne nastawienie państwa może być kluczowe dla powodzenia projektu Michała Sołowowa.
A jak wygląda sytuacja z tego typu inwestycjami w innych krajach świata? Jest jakiś wzorzec, do którego moglibyśmy się odnieść?
Jeśli chodzi o projekt Michała Sołowowa to jest to bezprecedensowa próba wdrożenia technologii małych reaktorów modułowych przez prywatnego przedsiębiorcę. Tutaj więc wzorców nie znajdziemy. Patrząc szerzej na świecie przeważają państwowe elektrownie jądrowe. Nie zawsze oznacza to, że państwo jest jedynym inwestorem. Na Słowacji włoska spółka Enel (włoski skarb państwa ma w niej 25 proc. udziału), mająca większość udziałów, wraz z państwową słowacką firmą Slovenske Elektrarne realizuje projekt Mochovce. We Francji państwowy gigant energetyczny EDF pokrywa koszty budowy elektrowni w Flamanville ze środków własnych oraz z pożyczek komercyjnych. Na Węgrzech inwestorem większościowym jest państwo rosyjskie. W USA istnieją również całkowicie prywatne elektrownie jądrowe. Pierwszą prywatną elektrownią jądrową była włączona do sieci w 1960 roku Dresden, której 2 z 3 reaktorów działają do dzisiaj. W USA a także innych najbogatszych krajach można sobie wyobrazić prywatne inwestycje nawet w duże elektrownie jądrowe, choć jest to dość rzadkie zjawisko. W Polsce póki co choćby z uwagi na rozbieżność między kapitałem nawet najbogatszych biznesmenów a kosztami budowy dużej elektrowni jądrowej, bardziej prawdopodobne są inwestycje w małe bloki. Wiele zależy od powodzenia projektu Michała Sołowowa, a do tego jest bardzo daleka, choć otwarta droga.
Rozmawiał Arkady Saulski.
Marcin Sobiczewski: Radca prawny, hobbistycznie zajmujący się energetyką i stosunkami międzynarodowymi, współpracujący m.in z fundacją Great and Beautiful Poland, stowarzyszeniami Patriotyczny Mielec i KoLiber oraz Instytutem im. Romana Rybarskiego.