Informacje

W najnowszym numerze „Sieci” / autor: Sieci
W najnowszym numerze „Sieci” / autor: Sieci

W tygodniku „Sieci”: Kulisy afery w radiowej Trójce

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 maja 2020, 19:00

  • Powiększ tekst

W najnowszym numerze „Sieci”: co naprawdę się stało w Trójce i kto manipulował przy liście przebojów? Dziennikarze tygodnika piszą, że w tej sprawie nic nie jest takie, jak to przedstawiają największe media związane z opozycją – ani przebieg zdarzeń, ani prawdziwe intencje uczestników skandalu, ani planowany jej finał

W artykule „Nowy Świat na gruzach starej Trójki” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o kulisach weryfikacji głosów oddanych w 1998. edycji Listy Przebojów Programu Trzeciego:

Po zliczeniu wszystkich głosów Kazik był na miejscu czwartym, ale wtedy do akcji wszedł asystent prowadzącego i unieważnił część głosów oddanych na poszczególne utwory. Jak się okazuje, to na liście stała praktyka. Narzędzie, choć niedoskonałe, bo opierające się na uznaniowości moderatora, pozwala odrzucać głosy, co do których ma on podejrzenie, że są wysłane przez tzw. maszynki do głosowania. […] Wygląda to jak od dawna planowana akcja, z której odpaleniem czekano tylko na sygnał. Ostatecznie dali go Marek Niedźwiecki i jego asystent Bartek Gil, który widnieje w informatycznych danych jako ten, który dokonywał zmian na liście przebojów, za co został zawieszony

Dziennikarze zwracają uwagę na szerszy kontekst afery w Trójce, dzięki przytaczanym wypowiedziom osób, które przez lata funkcjonowały w środowisku PR3.

Jedna z osób przez lata związana z PR3 mówi nam, że od lat jest kłopot z muzyką w stacji, bo w zasadzie nie ma tam żadnych zasad. – Funkcjonuje mgliste pojęcie „muzyki trójkowej”, ale cóż to znaczy? Nie ma jednolitej linii, nie ma kolegium redakcji muzycznej, które zdecydowałoby, czy dana piosenka jest na tyle dobra, by dostać się na antenę.

Dziennikarze piszą także o historycznych początkach Trójki:

Cała historia Trójki, radia przecież przede wszystkim muzycznego, była związana z polityką. Jej początki wspomina Magdalena Jethon w wywiadzie dla Wyborcza.pl: „[…] Trójkę zbudowali komuniści po to właśnie, żeby była takim wentylem bezpieczeństwa. Żeby ludzie, którzy już nie byli w stanie wytrzymać tej bezczelnej, chamskiej propagandy, mieli jakieś radio. Po to powstała Trójka, żeby skupić właśnie tę inteligencję, która będąc wokół radia, nie będzie za dużo podskakiwać”.

Stanisław Janecki w artykule „Operacja »Dubler«” omawia zamianę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Wskazuje, że… operacja „Dubler”, wedle tego, co udało mi się ustalić, zaczęła być przygotowywana co najmniej miesiąc, a może nawet sześć tygodni przed 10 maja br. I od tego czasu wszystkie działania zmierzające do tej podmiany nie miały już nic wspólnego z kampanią i wyborami, lecz były częścią planu wielkiej dezinformacji, manipulacji oraz dezintegracji (rywali).

Autor zaznacza: Co najciekawsze, o operacji „Dubler” nic nie wiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska, którą co najmniej miesiąc przed wyborami po cichu porzucono i zaczęto przygotowywać się na wariant z Rafałem Trzaskowskim. Janecki przytacza również informacje, kto był zaangażowany w realizację zamierzeń: Z tego, co udało się ustalić, w operację „Dubler” na poziomie politycznym zaangażowani byli przede wszystkim były premier i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, przewodniczący PO Borys Budka, marszałek Senatu Tomasz Grodzki oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski […]. Marszałek Tomasz Grodzki miał tak opóźniać prace Senatu nad ustawą umożliwiającą powszechne głosowanie korespondencyjne, żeby niemożliwe było zorganizowanie wyborów 10 maja albo generalnie w maju […]. Donald Tusk miał urabiać i przygotowywać nowego kandydata, czyli Rafała Trzaskowskiego. I nic dziwnego, że gdy już plan wdrożono, Trzaskowski zaczął mówić Tuskiem, choć oczywiście bez jego talentu i swego rodzaju wdzięku, co spowodowało, że jego pierwsze wystąpienie w roli oficjalnego, nowego kandydata było sporym zawodem (Trzaskowski nie potrafił trzymać emocji i nerwów na wodzy, co Tusk potrafi doskonale).

Marek Budzisz w artykule „Georgette Mosbacher, czyli Ameryka gra polską kartą” dostrzega, że zarówno Niemcy jak i USA rozpoczęły polemikę na temat natowskiej polityki powstrzymywania jądrowego. Analizuje niedawne wystąpienie amerykańskiego ambasadora w Niemczech, który sugeruje, że zachodni sąsiedzi Polski dążą do osłabiania więzi paktu północnoatlantyckiego. Marek Budzisz zastanawia się nad możliwymi scenariuszami dla naszego kraju w tej sytuacji.

Czy to, że mamy do czynienia z najwyraźniej skoordynowaną akcją amerykańskiej dyplomacji w Europie oznacza, że powinniśmy się przygotować do przyjęcia bomb B-61 składowanych obecnie w ramach programu Nuclear Sharing w bazie Büchel w Nadrenii-Palatynacie do wielkopolskich baz amerykańskich w Powidzu czy Mirosławcu? Czy jest nam to w ogóle potrzebne? – snuje pytania autor. Twierdzi jednocześnie, że Polacy mogą coś na tej sytuacji ugrać.

W dalszej części artykułu dziennikarz przywołuje stanowisko znanych niemieckich polityków, którzy wyraźnie zaznaczają swoją niechęć do wykorzystywania i składowania broni jądrowej.

Wypowiedzi liderów niemieckiej socjaldemokracji mają na celu z jednej strony wykorzystanie społecznego sprzeciwu Niemców wobec stacjonowania broni atomowej na terytorium ich kraju (80 proc. ankietowanych opowiada się za jej wycofaniem) dla poprawienia spadających notowań, ale z drugiej strony mogą mieć ten skutek, że Niemcy, zwłaszcza w dobie kryzysu, mogą nie być w stanie zrealizować podjętych wcześniej decyzji związanych z modernizacją swego potencjału bojowego – czytamy.

W artykule „Lawendowy wirus” Grzegorz Górny omawia zjawisko pedofilii w Kościele w nawiązaniu do nowego filmu braci Sekielskich. Zauważa, że… „Zabawa w chowanego” różni się znacząco od pierwszego filmu Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Po pierwsze, nie ma w niej nachalnego zderzania obscenicznych opisów z sakralnymi obrazami, co utrwalało w podświadomości widzów związek między deprawacją a religią. Po drugie, jeden z bohaterów stwierdza, że problem pedofilii dotyczy nie tylko Kościoła, lecz także innych środowisk. Po trzecie, wskazana została jedna z głównych przyczyn tej patologii w Kościele […], którą określić można mianem „lawendowej mafii”.

Autor stwierdza, iż… to nie przypadek, że wszystkie ofiary molestowania przez duchownych pokazane w filmie braci Sekielskich są chłopcami. Tę prawidłowość potwierdzają zresztą badania przeprowadzone w wielu krajach świata zarówno przez niezależne środowiska naukowe, jak i państwowy wymiar sprawiedliwości. Wynika z nich, że sprawcami większości czynów pedofilskich wśród księży są homoseksualiści […]. Biorąc pod uwagę, że stanowią oni zaledwie 1-2 proc. w skali społecznej, oznacza to olbrzymią nadreprezentację mężczyzn o tych preferencjach wśród sprawców tzw. pedofilii klerykalnej. Dlatego bp Mirosław Milewski stwierdził, że nie da się rozwiązać problemu molestowania nieletnich w Kościele bez wcześniejszego rozwiązania problemu lobby homoseksualnego wśród duchowieństwa, ponieważ są to zjawiska ze sobą powiązane […]. Już w 1989 r. amerykański socjolog ks. Andrew Greeley wprowadził do obiegu publicznego pojęcie „lawendowej mafii” na określenie homoseksualnych grup lobbystycznych wewnątrz Kościoła katolickiego. Ich przedstawiciele tworzą niejawną sieć towarzysko-zawodowego wsparcia.

W nowym numerze „Sieci” także wywiad Doroty Łosiewicz z ministrem zdrowia, prof. Łukaszem Szumowskim („Niszczą moją rodzinę”), który mówi m.in. o kulisach podjęcia decyzji zakupu maseczek, które, jak się okazało, nie maiły właściwych certyfikatów.

Kupowaliśmy towar z certyfikatem. Tak funkcjonował przez lata cały świat. Przecież nikt nie kontrolował w laboratorium maseczek ani fartuchów, bo miały właśnie certyfikaty. Gdy sprzęt ma certyfikat, to uznaje się, że jest on prawdziwy. Uważa się też, że materiał, z którego wykonana jest maseczka, odpowiada certyfikatowi. A brat, w dobrej wierze, skierował do mnie owego przedsiębiorcę, bo on miał maseczki. A my nie. Miałem nie kupić? To dopiero by się na mnie rzucili.

Dorota Łosiewicz pyta także ministra Szumowskiego o rzekome nadużywanie swojej funkcji w celu ułatwienia pozyskiwania grantów przez firmę brata.

Wynika z nich, że odkąd jestem ministrem zdrowia, liczba pozyskanych grantów i dofinansowania przez OncoArendi spadła znacząco z 7 grantów na łączną kwotę ok. 130 mln zł w latach 2014–2017 do ok. 45 mln pozyskanych w okresie 2018–2020. Tymczasem liczba i łączna suma pozyskanych grantów w okresie 2018–2020 przez firmy konkurencyjne do firmy mojego brata wyniosły: 4 granty (jedna z nich) i 5 grantów (druga) na łączne kwoty ok. 100 mln i 140 mln zł.

Minister mówi także na temat nadchodzących wyborów prezydenckich, które maiłby odbyć się 28 czerwca:

Wybory korespondencyjne na pewno są bezpieczniejsze. Zaproponowana przez Zjednoczoną Prawicę formuła wyborów wraz z moimi poprawkami, które dają powszechny dostęp do głosowania korespondencyjnego oraz pozwalają ministrowi zdrowia wprowadzić konieczność głosowania korespondencyjnego tam, gdzie sytuacja jest zła, to z pewnością rozwiązanie, które daje nam większy komfort bezpieczeństwa.

W tygodniku przeczytać można także komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jana Pospieszalskiego, Aliny Czerniakowskiej czy Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów.

Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 25 maja br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć: http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.

Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych