Inflacja w USA wciąż za gorąca, by Fed ciął stopy
W lutym dynamika CPI w USA przyspieszyła z 3,1 do 3,2 proc. r/r. Inflacja bazowa wyhamowała tylko z 3,9 do 3,8 proc. r/r. Ceny konsumenckie były o 0,4 proc. wyższe niż w styczniu ze względu na drożejące paliwa. Co gorsza, wskaźnik z wyłączeniem energii i żywności zanotował taki sam skok jak przed miesiącem i wzrósł o 0,4 proc. m/m.
Siła presji cenowej w USA w styczniu zaskoczyła, wywołując wśród inwestorów niemały popłoch. Dzisiejsze odczyty ponownie przewyższyły prognozy. Inflacja wciąż jest zbyt silna, by Fed mógł natychmiast rozpoczynać obniżki. W rezultacie przeceniony w minionych dniach dolar złapał oddech, USD/PLN oddala się od 3,90.
Luzowanie polityki pieniężnej przez Fed jest jednak nieuniknioną perspektywą, która w szerszym horyzoncie sprzyjać będzie spadkowi wartości dolara. Podczas ubiegłotygodniowego sprawozdania w Kongresie szef Fed Jerome Powell przyznał, że większość w Komitecie ds. Operacji Otwartego Rynku jest bliska przekonania o możliwości bezpiecznego rozpoczęcia obniżek stóp procentowych. Dzisiejsze dane zdecydowanie nie są krokiem w dobrym kierunku i oddają nieco perspektywę cięcia. Za spójne z realizacją celu inflacyjnego Fed przyjmuje się bowiem miesięczne skoki cen bazowych rzędu 0,2 proc. W tej chwili rynki finansowe za najbardziej prawdopodobny moment pierwszej redukcji stóp procentowych uznają posiedzenie 12 czerwca i wyceniają, że w rok stopy zostaną zredukowane o nieco ponad punkt procentowy.
W tym samym czasie, gdy Fed przestaje walczyć z przekonaniem o zbliżaniu się obniżek stóp procentowych, polskie władze monetarne zdecydowanie nie kwapią się do wznowienia cyklu luzowania. Powszechnie akceptowanym scenariuszem bazowym stało się utrzymywanie w najbliższych kwartałach stopy referencyjnej NBP na pułapie 5,75 proc. Sprawia to, że złoty w skali świata jest ewenementem. W gronie kilkudziesięciu najistotniejszych walut praktycznie nie ma bowiem takich, w przypadku których inwestorzy wyceniają mniejszą dozę spadku kosztu pieniądza. Kiedy Fed dążył do schłodzenia przekonania o bliskości obniżek, zapewniało to siłę i relatywną stabilność. Teraz, gdy strach przed Fed zaczyna parować i ponownie rozpoczęło się odliczanie do pierwszych cięć, złoty mógł wznowić umocnienie. Fundamenty PLN dopełniane są przez korzystną sytuację w bilansie płatniczym, napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, zakończenie konfliktu z UE i rozpędzającą się gospodarkę.
Atuty te sprawiają, że EUR/PLN w końcu odkleja się od bariery 4,30. Kurs euro po kilku nieudanych próbach w końcu przebił się przez dołki z grudnia ub.r. i znajduje się najniżej od pandemicznego marca 2020 r. Środek ciężkości notowań EUR/PLN stopniowo przesuwa się w kierunku 4,25. Dwuprocentowy spadek kursu dolara z minionych dni powinien być jedynie preludium do średnioterminowych zniżek. Prognozy fintechu Cinkciarz.pl zakładają, że złoty pozostanie mocny i stabilny. Hamująca inflacja, słabnąca gospodarka i nieuniknione luzowanie polityki pieniężnej sprawią, że dolar w relacji do głównych walut ponownie pogrąży się w trendzie spadkowym. W rezultacie spodziewamy się, że USD/PLN spadnie w tym roku do 3,65.
Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl