Nie taki diabeł straszny
Na globalnych rynkach akcyjnych zabawa wciąż trwa. W piątek obserwowaliśmy kolejną, udaną sesję azjatycką - indeks Hang Seng wzrósł o +1,7% a chiński Shanghai Composite aż o +2,5%.
W przypadku Państwa Środka, inwestorów szczególnie ucieszyły informacje o odłożeniu na bok planów wprowadzenia podatku od nieruchomości. Tego typu ruchy można traktować jako namacalne dowody przystępowania przez władze Chin do strategii stymulacji fiskalnej i monetarnej. Gdy dodamy do tego obecną rolę narodowych funduszy, które w ostatnich tygodniach starały się utrzymywać ceny chińskich akcji „w ryzach”, otrzymujemy przepis na 2,5-proc. wzrost. Obawiamy się jednak, że we wspomnianym optymizmie jest zdecydowanie za dużo emocji i wiary w pozytywne rozstrzygnięcie konfliktu handlowego – jest to na chwilę obecną zakład o szczególnie podwyższonym ryzyku.
Hurraoptymizm w Azji nie mógł przejść bez echa również na sesji europejskiej. Zdecydowana większość indeksów Starego Kontynentu świeciła się dziś na zielono. W momencie pisania komentarza, niemiecki DAX zyskuje +0,7% a francuski CAC40 +0,6%. Dobrej atmosfery nie zepsuła nawet kolejna seria słabych odczytów indeksów PMI w strefie euro za wrzesień. W przypadku Niemiec wstępny przemysłowy PMI ponownie zaskoczył negatywnie i znalazł się na poziomie 53,7 pkt. względem 55,9 pkt. w miesiącu poprzednim. Sytuację wprawdzie nieco ratują indeksy usługowe, jednak nie zapominajmy, że od początku roku przemysłowy PMI naszego zachodniego sąsiada obniżył się z poziomu 63 pkt. Nie można zatem bagatelizować tak wyraźnej obniżki tego wskaźnika, tym bardziej że ma on charakter wyprzedzający i jest pochodną odczuć menadżerów bezpośrednio stykających się z biznesem.
Podczas gdy zdecydowana większość z nas nastawiała się na trudy okres wakacyjny, w którym przygotowywaliśmy się na negatywne efekty przeniesienia Polski przez FTSE Russell do indeksu rynku rozwiniętego, ostatecznie przyszło nam obserwować zgoła odmienny scenariusz. Mogłoby się zdawać, że w dobie problemów Turcji, kolejnych sankcji nakładanych na Rosję oraz pozostałych problemów rynków rozwijających się, GPW z punktu widzenia inwestorów zagranicznych nagle stała się relatywnie atrakcyjnym i stabilnym rynkiem.
Drugim czynnikiem, który został nieco „przeoczony” przez analityków i przez rynek było przeklasyfikowanie Polski do indeksów rynków rozwiniętych również przez Stoxx – według niektórych analiz efekt włączenia kilku największych polskich spółek do indeksu Stoxx Europe 600 zrównoważył podaż wynikającą ze zmian realizowanych zgodnie z benchmarkiem FTSE Russell. Zatem wygląda na to, że ostatnie trzy miesiące w kontekście polskich blue chipów można podsumować powiedzeniem: „nie taki diabeł straszny”.
Tymczasem nad Wisłą mieliśmy do czynienia z sesją na miarę „dnia trzech wiedźm”. Wprawdzie przez większą część notowań WIG20 dryfował w okolicach poziomu neutralnego, jednak ostatnia godzina handlu okazała się być najbardziej efektowna. Polski indeks blue chipów wystrzelił w okolicach godziny szesnastej w górę, jednak na fixingu oddał całość wypracowanej wcześniej zwyżki i zakończył dzień neutralnie. Piątkowy obrót na GPW przekroczył 5 mld zł, co jest wartością rekordową w przypadku naszego parkietu.
Patryk Pyka, analityk Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion