Gróbarczyk: Porty kluczowe pod względem inwestycji
Porty są dla nas niezwykle ważne pod kątem inwestycji a także innowacyjnej gospodarki. W świetle zapaści jaką mieliśmy kilka lat temu w wyniku fatalnych decyzji decydentów ze środowiska koalicji PO-PSL w zasadzie branża morska nie korzystała ze środków na innowacje, badania i rozwój - mówi Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk.
Arkady Saulski: Polskie porty rozwijają się znakomicie, nie tylko jako miejsca gdzie przeładowuje się towar ale też jako huby dla nowych technologii i innowacji. Jakie perspektywy w tym kontekście widzi Ministerstwo?
Marek Gróbarczyk: Porty są dla nas niezwykle ważne pod kątem inwestycji a także innowacyjnej gospodarki. W świetle zapaści jaką mieliśmy kilka lat temu w wyniku fatalnych decyzji decydentów ze środowiska koalicji PO-PSL w zasadzie branża morska nie korzystała ze środków na innowacje, badania i rozwój. Obecnie porty przygotowują się do tego by być beneficjentem tych środków. Jako przykład innowacyjnych wdrożeń można podać tzw. PCS (ang. Port Community System), będący zintegrowanym systemem zarządzania obsługą portu, co znacznie usprawni procesy logistyczne, a tym samym poprawi jakość świadczonych usług portowych. Trwają ostateczne prace nad powołaniem stosownej spółki i przygotowaniem środków na realizację projektu. Dla nas najważniejsze jest, aby dynamicznie rozwijała się infrastruktura portowa. Porty w Gdańsku, Gdyni, Szczecinie i Świnoujściu rozwijają się również pod kątem dużych tonaży, ze wskazaniem na kontenerowce. Przyjęta jako dokument rządowy Strategia Rozwoju Portów będzie podstawą do ustalenia polityki rządu w zakresie realizacji inwestycji.
Mamy pozytywne dane z portu w Gdańsku i w Gdyni mówiące o wzrostach przeładunków. Polskie porty stają się coraz bardziej konkurencyjne w Europie. Jest szansa by w dalszej perspektywie rzuciły wyzwanie konkurencji z Niemiec czy Rosji?
Jest taka anegdota, która mówi, że największym polskim portem jest Hamburg, bo to stamtąd trafia do nas najwięcej kontenerów. Mamy możliwości by odwrócić ten trend. Z drugiej strony, wszelkie działania komplementarne, które podejmujemy mają na celu poprawę dostępności. Głównym problemem polskich portów, poza kwestiami strukturalnymi, jest właśnie ich dostępność, a więc budowa wybrzeża czy wieloletni program utrzymania dróg morskich, a z drugiej strony infrastruktura drogowo-kolejowa. Mając na uwadze podniesienie możliwości portów, kwestią zasadniczą jest rozwój żeglugi śródlądowej, a zwłaszcza przywrócenie żeglugi na Odrzańskiej, czy Wiślańskiej Drodze Wodnej.
Do tej pory porty działały jakby w próżni, teraz realizowana jest wizja portów jako ośrodków włączonych do pełnego krwiobiegu gospodarki.
Bezwzględnie tak należy traktować porty. Nawet pełna realizacja planów inwestycyjnych np. w zakresie dróg kolejowych, bez równoczesnego wykorzystania dróg śródlądowych, nie da nam możliwości osiągnięcia poziomu portów zagranicznych, uczynienia z naszych portów ważnej części gospodarki.
Gdy wicepremier Mateusz Morawiecki odwiedzał Pomorze wskazywał na potrzebę reindustrializacji przemysłu portowego i stoczniowego. Proszę powiedzieć - czy ta wizja faktycznie jest już realizowana?
Program Batory jest integralną częścią Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, to właśnie przykład reindustrializacji. Nie widzimy innej możliwości dla rozwoju gospodarki na Pomorzu, jak odbudowa przemysłu stoczniowego, który jest kołem zamachowym dla całej gospodarki Polski. Jest równocześnie siłą dla tworzenia rynku dostawców - od przemysłu ciężkiego po wysoko wyspecjalizowaną gospodarkę, zaawansowane technologie. To wszystko jest obecnie realizowane. Rozpoczęliśmy proces odbudowy polskich stoczni poprzez odnowienie tonażu w polskich promach. Inwestycje, które zostaną rozpoczęte, także w obszarze marynarki wojennej, to elementy, które muszą służyć odbudowie i modernizacji całej struktury stoczniowej i w efekcie całej gospodarki.
W dłuższej perspektywie mogłoby to wesprzeć też dalszy rozwój na rynku pracy?
Branża, która najbardziej potrzebuje nowych pracowników to branża stoczniowa i jak pokazują wskaźniki nie będzie rozwoju tej branży bez nowych miejsc pracy - to nie jest więc projekt polityczny, lecz ekonomiczny, który napędza się sam. Dziś przeciętna płaca dobrej klasy spawacza to ok. 8 - 10 tys. złotych, więc nie ma konieczności stymulacji tego rynku. Przygotowujemy natomiast szkolnictwo, by mogło się ono przestawić na potrzeby przemysłu stoczniowego i kształcić młodych ludzi do budowy nowych okrętów.
Rozmawiał Arkady Saulski.