Informacje

Brakuje rąk do pracy w stoczniach

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 13 września 2017, 20:25

  • 4
  • Powiększ tekst

W sierpniu w powiatowych urzędach pracy w woj. Pomorskim czekało ponad 12 tys. wolnych miejsc pracy i aktywizacji zawodowej, o ponad 30 proc. więcej niż w miesiącu poprzednim i najwięcej od czasu powstania województwa pomorskiego

Gospodarka morska potrzebuje pracowników. Wszystkie zawody związane z tym sektorem na Pomorzu od lat są deficytowe i ten deficyt się pogłębia- oceniła dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku. Tylko stocznia Crist każdego roku musi zatrudnić 100-150 osób.

Podczas debaty na temat obecnych i przyszłych wyzwań w zakresie kształcenia kadr dla przemysłów morskich w środę, w ostatnim dniu targów Baltexpo w Gdańsku Maciej Matczak z Akademii Morskiej w Gdyni powiedział, że wraz z marynarzami w branży morskiej zatrudnionych jest ok. 135 tys. osób, co w skali kraju w 2015 r. stanowiło 0,7 proc. wszystkich zatrudnionych, a w województwach: pomorskim i zachodniopomorskim - stanowiło ok. 10 proc. Najwięcej osób pracuje w stoczniach i w przetwórstwie ryb. Sektor rozwija się i potrzebuje coraz więcej pracowników - mówił.

Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku (WUP), Joanna Witkowska powiedziała, że szeroko pojęta gospodarka morska potrzebuje wszystkich specjalistów, głównie w zawodach monter kadłubów i spawacz. Wszystkie zawody związane z gospodarką morską na Pomorzu od lat są deficytowe i ten deficyt się pogłębia - podkreśliła. Zaznaczyła, że pracowników poszukują pracodawcy nie tylko z kraju, ale też np. z Norwegii i Finlandii.

Oceniła, że sytuację mogłaby zmienić poprawa warunków pracy i płacy. Problemem jest nierównowaga pomiędzy popytem a podażą, czego pracodawcy ciągle nie rozumieją - dodała. Nie ma wątpliwości, że niedobory na rynku pracy będą coraz większe. Zwróciła uwagę, że dysonans pomiędzy oczekiwaniami pracodawców a umiejętnościami poszukujących pracy jest ogromny. Oceniła, że w zakresie szkolnictwa zawodowego jest „wiele do zrobienia”.

Pełnomocnik zarządu stoczni Crist SA, Zdzisław Bahyrycz powiedział, że co roku stocznia musi zatrudnić ok. 100-150 osób, a był taki okres, że chciała zatrudnić 500 osób. „Crist, jako stocznia produkcyjna, potrzebuje wykształconych, wykwalifikowanych pracowników, którzy będą bezpośrednio uczestniczyć w procesie produkcyjnym” - wyjaśnił. Przyznał, że znalezienie pracowników „nie jest łatwe”.

Dyrektor departamentu edukacji ministerstwa gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Janusz Karp wyraził obawę, że nawet jak szkoły branżowe (byłe szkoły zawodowe) ruszą, to i tak nabór do nich będzie minimalny. Z tego powodu, że potem każdy będzie się obawiał, że będą go wytykać palcami - tłumaczył. Ale, jeżeli my sami sobie fachowców nie wykształcimy, to nie będziemy ich importować w nieskończoność - dodał.

Powiedział, że do klasyfikacji zawodów resort gospodarki morskiej wpisał zawód: monter kadłubów jednostek pływających i teraz ma nadzieję, że szkoły rozpoczną kształcenie w tej specjalności. Przyznał, że ma świadomość, że na wprowadzenie kształcenia w nowym zawodzie potrzeba ok. trzech lat.

Bahyrycz zwrócił uwagę, że stocznia potrzebuje innowacyjnych absolwentów szkół zawodowych i techników w tym sensie, że dziś nie ma już prostego zawodu monter kadłubów okrętowych czy spawacz. W stoczni Crist bardzo wielu tzw. spawaczy to są operatorzy obsługujący automaty spawalnicze sterowane z klawiatury dotykowej - wyjaśnił.

MW, PAP

Powiązane tematy

Komentarze