Gaz łzawiący przeciwko demonstrantom w Hongkongu
Hongkońska policja użyła w niedzielę gazu łzawiącego przeciwko antyrządowym demonstrantom, którzy wrócili na ulice po względnie spokojnej sobocie. W wielu miejscach regionu protestujący podpalali barykady, niszczyli sklepy i restauracje.
Jest to już 24. z rzędu weekend masowych prodemokratycznych protestów, które pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od przyłączenia go do ChRL w 1997 roku. W niedzielę demonstranci dokonywali aktów wandalizmu na stacji metra w miejscowości Sha Tin i zdewastowali restaurację, która według nich związana jest z sympatykami obozu propekińskiego.
W dzielnicy Tsuen Wan policja wystrzeliła granaty z gazem łzawiącym na pomoście dla pieszych, a jeden z nich trafił w ramię reportera telewizji Now TV - podała publiczna stacja RTHK.
Na półwyspie Koulun funkcjonariusze w cywilu zatrzymali kilka osób w domu towarowym Festival Walk. Doszło do bójki, w której jeden z mężczyzn, prawdopodobnie policjant, został uderzony w oko, nim do centrum handlowego wkroczył oddział prewencyjny policji.
Gniew demonstrantów podsyciła wiadomość o śmierci studenta, który prawdopodobnie spadł z wysokości w pobliżu miejsca starć protestujących z policją w ubiegłą niedzielę. Przypuszczalnie spadł z trzeciego na drugie piętro parkingu samochodowego, gdy uciekał przed wystrzelonym przez policję gazem łzawiącym. 22-latek zmarł w piątek rano w Szpitalu Królowej Elżbiety.
Jest to pierwszy zgon bezpośrednio wiązany z działaniami policji przeciwko uczestnikom trwających od czerwca demonstracji. Protestujący obwiniają policjantów za śmierć studenta i nawołują do odwetu, natomiast policja zaprzecza, jakoby miała z tą śmiercią cokolwiek wspólnego.
Pod presją protestów rząd Hongkongu wycofał kontrowersyjny projekt, ale nie przychylił się do żadnego z pozostałych postulatów zgłaszanych przez demonstrantów. Żądają oni między innymi demokratycznych wyborów władz regionu i niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, której zarzucają brutalność i używanie nadmiernej siły.
Od czerwca policja zatrzymała w związku z protestami ponad 2,5 tys. osób, a część z nich usłyszała zarzuty udziału w zamieszkach, za co grozi do 10 lat więzienia. Radykalni demonstranci wielokrotnie rzucali koktajle Mołotowa i fragmenty kostek chodnikowych, a policjanci używali gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul i pałek. Kilkakrotnie strzelali również ostrą amunicją, raniąc nią dwóch nastoletnich demonstrantów. Obrażenia w starciach odniosły tysiące osób, w tym setki funkcjonariuszy policji.
ak, PAP