"10 lat oddechu" dla Chin i co dalej
Będąc w Betlejem Papież Franciszek uznał dzieci „papierkiem lakmusowym” rodziny.
Wszyscy obecnie debatują na temat wyników wyborów w Europie jak i na Ukrainie podczas gdy wg analityków chińskich „dzięki kryzysowi na Ukrainie Pekin będzie mieć 10 lat oddechu” gdyż „[w]szystko zmierzało ku temu, że USA będą naciskać na Chiny, a teraz przerzuciły się na Rosję”. Podpisywanie umowy gazowej przez prezydenta Putina było określane jako jego klęska, gdy nie nastąpiło w pierwszym dniu wizyty w Chinach i jako triumf gdy do niej doszło przed wyjazdem z tego kraju. Popadanie z jednej skrajności w drugą świadczy o przywiązywaniu wagi do relacji Rosyjsko-Chińskich jako symbolu zmiany mapy politycznej świata a nie do jej znaczenia komercyjnego. Przecież rezygnacja z podpisania umowy gazowej z przyczyn ekonomicznych przez Rosjan byłaby korzystna dla Zachodu i świadczyła że ten kraj nie znajduje się jeszcze w orbicie Chin. Chiny wprawdzie stają się pierwszą gospodarką światową o olbrzymim potencjale konwergencji dochodowej, niemniej z powodu swojego ogromu utrzymywanie tak olbrzymiej ekspansji przemysłowej wymaga olbrzymiego rynku dla eksportu towarów jak i importu surowców. Dlatego potrzebują oni zarówno surowców Syberii jak i rynków zbytu na Zachodzie. I dlatego muszą lawirować pamiętając że ich obroty handlowe z USA są trzykrotnie większe niż z Rosją, często wysyłając sprzeczne sygnały o czym piszą Tom Mitchell i Kathrin Hille w artykule Financial Timesa „Pragmatism not geopolitics sways Beijing”.
Wzrost zamożności społeczeństwa w tym kraju sprawił, że jedynie w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku Chińczycy kupili 6,5 mln nowych samochodów osobowych, sprawiając że już w tym roku ten kraj stanie się największym importerem ropy naftowej na świecie. Dlatego nie należy się dziwić że wykorzystuje on obecny konflikt Rosji z Zachodem w celu przejęcia brakujących źródeł surowców. A potrzeby ma ogromne o czym świadczy fakt że o ile na początku tego stulecia zużywali zaledwie niewiele ponad 20 mld m3 gazu to obecnie jest to 170 mld m3 gazu, a plany sięgają 220 mld m3 w roku 2020. Rozumieją to zarówno Chińczycy, cytowany w artykule Financial Timesa „Putin courts China as west turns away” Wang Yiwei z Centrum Studiów w Pekinie wprost twierdzi: „The Ukraine crisis and western sanctions are forcing Russia to shift east.” Jak i sam Putin stwierdzając w wywiadzie dla CCTV: „For Russia, implementing these agreements means diversifying gas supply destinations, while for our Chinese partners ... it could be a remedy for energy shortage and helps ecological security”.
Dlatego wśród 43 projektów opiewających na $20 mld prezydent Putin podczas ostatniej wizyty podpisał 30 letni kontrakt na coroczny import zaczynając od 2018 r. 38 mld sześciennych gazu z możliwością ekspansji do 61 mld m3, który będzie kosztował ok. $400 mld przy sugerowanej cenie $350 za tyś. m3 („Russian Energy Minister Reveals Price of Gas in China Deal”) i uzależniał Chiny w 23% od dostaw z Syberii. W przeciwieństwie do w oczach słabnącej Europy Chiny nie przejmują się powstaniem energetycznej zależności od Moskwy, a właściwie to różni obserwatorzy ukazują że powyższe relacje mogą się okazać kolejnym krokiem w podporządkowaniu Rosji, a przynajmniej Syberii Chinom: „There are also fears that Russia, an underpopulated, resource-rich country, could one day be quasi-colonised by a fast-growing and ever more powerful China.” Innym z projektów są dodatkowe umowy Rosnieftu z chińskim Sinopec (CNPC) na dostawy ropy naftowej. Przy czym w zeszłym roku te dwa koncerny podpisały już memorandum dotyczące zawarcia kontraktu na dostawę 100 mln ton ropy w ciągu 10 lat zaczynając od tego roku na sumę 85 mld dol. z przedpłatą 30 proc. Podpisana 30-letnia umowa na dostawy ropy warte $270 mld zakłada że chiński partner ma 49% udziałów w joint venture, którego zadaniem jest wydobycie ropy ze wspólnie eksploatowanych wschodniosyberyjskich złóż.
Jak podaje Wayne Ma w artykule Wall Street Journal „Why China is Driving a Hard Bargain with Russia Over Gas” w ostatnich latach Chiny dzięki wejściu na rynki krajów postsowieckich znacząco i tanio zdywersyfikowali swoje źródła zakupów tego surowca. Wśród dostawców przoduje Turkmenistan, Uzbekistan i rekordowo tanie (tańsze niż gaz z USA, sześciokrotnie taniej niż z Kataru) są dostawy z Kazachstanu. Również odbierają gaz z sąsiedniej Birmy, ale i Malezji, Indonezji, Australii i Kataru. Przy czym jak doprecyzowuje Brian Spegele, Wayne Ma i Gregory L. White w artykule WSJ „Russia and China Agree on Long-Sought Natural Gas Supply Contract” należy pamiętać że dostawy z Turkmenistanu są ponad 2,5 raza wyższe niż z kolejnego Kataru, którego dostawy w formie skroplonej, to są one aż o 80% droższe. Dlatego wydaje się że obecny kontrakt jest kontraktem politycznym, a nie gospodarczym i z tego powodu możliwe, że musiał być podpisany w świetle reflektorów, lecz osobiście nie jestem pewien że na pewno zostanie zrealizowany. Wprawdzie Chiny nie mają tak naprawdę skąd importować tanich surowców w tak olbrzymich wolumenach, o czym świadczy zarówno niekorzystny cenowo kontrakt z Katarem jak i desperackie kroki w postaci zakupu udziałów w projektach zakładających import skroplonego gazu z Kanady i Australii, niemniej powyższe koszty są i tak znacznie wyższe od tych które posiada ich amerykański konkurent. Do zeszłego roku przedsiębiorstwa chińskie problemów kosztowych tak silnie nie odczuwały, ponieważ ceny nie były powiązane z rynkiem, co sprawiało że CNPC ponosiło straty na każdym kontrakcie zagranicznym. Obecnie CNPC podniosło ceny i było bardziej ochocze do podpisania kontraktu, niemniej koszty produkcji oparte na gazie skokowo wzrosły zwłaszcza w porównaniu z tymi w USA.
Wszyscy podkreślają jaki to dobry deal zrobiły Chiny na kontrakcie gazowym z Rosją, podejrzewając że jest on w cenach poniżej rynkowych, między najkorzystniejszą ceną gazu z Turkmenistanu, a o 20% wyższymi kosztami własnymi Gazpromu. Dla realizacji którego Rosja musiała zrezygnować z pobierania podatków, a co mniej istotne Chińczycy z ceł. Niemniej należy pamiętać że Syberyjskie złoża Kowykta i Czajanda są tak umiejscowione, że jedynie mogły być nakierowane na rynek chiński, oraz że przedpłaty za dostawy będą wynosiły około $20 mld dolarów, a nakłady na infrastrukturę po stronie chińskiej kolejne $20 mld. O ile Rosja i Chiny w relacji do USA wzajemnie się wzmocniły, nie należy się dziwić dezaprobacie akcjonariuszy Gazpromu, którzy przyjęli dochodzące wieści spadkami 22 maja: OGZPY-2,31%, przy DJIA+006% a Oil&Gas-0,16%. P/E jest na wyjątkowo niskim poziomie 2,7 a kapitalizacja to zaledwie $100,8 mld świadcząc o tym, że inwestorzy nie wierzą w przyszłe zyski z obecnych inwestycji. Jak podaje „Bear Hug” w Lexie Financial Timesa wydatki kapitałowe Gazprom ma na bardzo wysokim poziomie $44 mld w zeszłym roku, a te związane z obecnie podpisanym kontraktem również spowodują nakłady na budowę szybów i rurociągów w wielkości $70 mld obciążając jego przepływy finansowe. Sama budowa gazociągu „Moc Syberii” to netto wydatek $30 mld, przy kosztach całkowitych zgodnie z oficjalnymi wypowiedziami to $55 mld.
Pytanie pozostaje czy to wszystko było warte tego, aby sekretarz stanu USA John Kerry na konferencji prasowej podczas wizyty w Meksyku miał trudność w odpowiedzi na pytanie, czy izolowanie Rosji za Ukrainę ma ekonomiczny sens: „Nie widzimy żadnego związku z umową dotyczącą dostaw energii i gazu, zawartą między Rosją i Chinami, nad którą te państwa pracowały dziesięć lat. To nic nowego. Nie jest to nagła odpowiedź na to, co dzieje się na Ukrainie”. Jak i to jaki ekonomiczny sens ma rezygnowanie z tanich dostaw na rzecz drogich z Kataru, w sytuacji kiedy wcześniej nie odniosło się do tych co utrącili dostawy z Norwegii.