Głos na poniedziałek, czyli subiektywne podsumowanie weekendu
Przez Warszawę przeszła Parada Równości. Poseł Biedroń został zaatakowany przez jednego z przeciwników wydarzenia, ciekawe, czy tego samego, który napisał „męszczyzn” na najsłynniejszym transparencie w Internecie. Tymczasem Ruch Narodowy odnotowuje sukces w Internecie - nie dość, że króluje na wykopie, to jeszcze sam Max Kolonko wywróżył im sukces, najprawdopodobniej z amerykańskich fusów. Na Wyspach, Cameron ujawnia, co sądzi o tamtejszej policji, we Włoszech powrót Mussoliniego, a przynajmniej jego polityki, Niemcy kłócą się o powódź, a raczej, kto ma za to wszystko zapłacić. A hiszpańskiej marce ZARA skacze sprzedaż. Do góry. Cóż, zatem nam pozostało, jak nie podsumować weekend?
Stosunkowo rzetelny
Premier Wielkiej Brytanii, podczas wywiadu przeprowadzanego przez Dermot Murnaghana na temat stanu rzeczy w Libii, chcąc pokazać różnicę, jaka niepodważalnie dzieli kraje typu wyżej wymieniona Libia od państw zachodnich, odezwał się w te słowy:
„Czasem uznajemy za oczywiste, że my Zachód mamy stosunkowo rzetelną policję, regularne wojsko, instytucje rządowe, więc ‚rzeczy robią się same’. Niektóre z tych krajów [jak Libia], będące pod wodzą dyktatorów, dosłownie nie mają poprawnie działających instytucji państwowych”.
Dermot usłyszawszy „stosunkowo rzetelna” w kontekście policji, nagle się obudził, lekko podskoczył na fotelu i z dużą emocją w głosie zaczął dopytywać: „stosunkowo rzetelna? Co pan ma na myśli?”. No i poszło. Przez czujnego redaktora Murnaghana w eter rozeszło się, że Cameron nie ma zaufania do Policji, zaraz wyjdą na ulice związki zawodowe z transparentem „Żądamy zaufania” (jeśli pomogą im w pisaniu polscy anty-homoseksualiści pewnie będzie „rządamy”) i cała Wielka Brytania o niczym innym nie będzie mówić. A przecież nic wielkiego nie powiedział, tylko ten się przyczepił, jak pies nogawki listonosza. Oczywiście wytłumaczył się, że nie wszystko funkcjonuje idealnie i mamy swoje problemy, dlatego nie można mówić, że panuje u nas rodzaj jakiegoś idealnego systemu. Miał mówić o Libii, a wywołał wojnę z Policją, tylko dlatego, że podał tę instytucję jako przykład. I jak tu budować zaufanie? Przy takiej nieprzychylności mediów jeszcze Farage gotów wygrać wybory w 2015!
Podatki, podatki...
Rząd wielkiej Brytanii w trosce o... w zasadzie nie wiadomo o co, ma w planach wprowadzenie dodatkowego podatku na sprzedawców internetowych, ponieważ nie muszą oni płacić za lokal etc. przez co ciężko jest tradycyjnym sklepikarzom z nimi konkurować. Sprawę aktualnie bada brytyjski Retail Consortium. Pomijając fakt, że to zupełny „bullshit”, to przez wprowadzenie takiego podatku najprawdopodobniej sklepiki internetowe przestałyby istnieć. Między innymi takie słowa skierowali w swoim liście do Denny Alexandra naczelnego sekretarza Skarbu Państwa, założyciele sklepiku z kanapami, łóżkami i fotelami sofa.com. Napisali w nim, że wprowadzenie takiego podatku będzie barierą dla przedsiębiorczości, wpłynie negatywnie na biznes, zmaleje oferta i konkurencyjność oraz będzie to ugodzenie w samo serce jednego z najlepiej rozwiniętego handlu internetowego na świecie. Dodali również inne oczywistości takie jak na przykład to, że dają pracę, płacą podatki oraz, że jak wejdzie podatek to zwyczajnie dużo sklepików internetowych zwolni dużo ludzi oraz, że handel uliczny wygrywa na rynku zupełnie czymś innym niż ceną. Te oczywistości nie powinny wprawić w osłupienie Alexandra, w końcu to libdem. Miejmy tylko nadzieję, że Naczelny Sekretarz Skarbu nie brał korepetycji od Donalda T. jak mielić wszystko, co różne grupy społeczne piszą lub podpisują i jednak podatek nie wejdzie w życie.
Mussolini reaktywacja
Rząd w słonecznej Italii, starymi dobrymi, faszystowskimi metodami buduje wzrost. Nauczony doświadczeniem wie, że jeśli w kraju jest bezrobocie to należy budować różne rzeczy. I tak Hitler zbudował sieć autostrad, wyburzył pół Norymbergii, wybudował na nowo pół Norymbergii (tym razem już bez „Einflussów” architektury słowiańskiej), kopał rowy melioracyjne w górach, burzył i odbudowywał chodniki i takie tam. Mussolini nie inaczej, w końcu od Hitlera wiele się nie różnił. Jak trwoga to do Mussoliniego! 3 miliardy Euro ma w planach zainwestować rząd włoski w „takie tam różne”. Będą remontować szkoły, budować mosty, budować tunele, nowe tory. Łącznie ma powstać 30 000 nowych miejsc pracy. Ciekawe, ile miejsc pracy nie powstało lub się zwinęło z tej przyczyny, że rząd przygarnął sobie 3 miliardy euro? Ciekawa jestem też, o ile bardziej społecznie przydatne prace wykonywałyby te 30 tysiące osób, gdyby 3 miliardy zostały w rękach podatników? O ile któreś z tych 30 tysięcy bezrobotnych nadaje się do jakiejkolwiek pracy, bo aktualni europejscy bezrobotni mają to do siebie, że są bezrobotni, bo nic nie potrafią, a nie z powodu recesji. Rząd w ramach obniżenia bezrobocia, ma obniżyć podatek na prąd pochodzenia „alternatywnego”, żeby zachęcić Włochów do korzystania z tego dobrodziejstwa Unii Europejskiej. Jak to się ma do bezrobocia nikt nie wyjaśnił, ale ja coś podejrzewam, że gdyby nawet obniżyć podatek na te „alternatywy” (4) do zera i tak byłyby droższe niż dobry stary węgiel lub sprawdzony atom. Ale czego się nie robi dla wykasowania CO2. Czasem mam wrażenie, że to jedyny sposób, aby zakończyć nędzną karierę komisarzy europejskich.
L’Espagne
Artykuł w spiegel.de zaczyna się od słów „Spanien spart” (Hiszpania oszczędza). Autor tekstu musi być niezłym dowcipnisiem (albo półgłówkiem), zwłaszcza, że tekst traktuje o ogromnym długu Hiszpanii, który rośnie, rośnie, rośnie jak na drożdżach! Wynosi on już 923 miliardy euro! Donald Tusk cały czas do tej liczby dąży, jednak ma nad głową gilotynę w postaci konstytucji i magicznego progu 56% PKB, dlatego nie może całej swojej energii skupić na zadłużaniu - musi też popracować nad zamaskowywaniem go. Hiszpanie zadłużyli swój ciepły kraj na 88,4% PKB i co im Pan zrobisz? Jeszcze pięć lat temu ta relacja wynosiła 40%. Dług jest oczywiście z punktu widzenia matematyki (to taka dziedzina nauki, co to lewica w nią nie wierzy, podobnie jak w uczciwość i zdrowy rozsądek) nie do spłacenia, pomimo dużych starań rządu Mariano Rajoy (hiszpańska „prawica”, czyli troszkę bardziej na lewo niż PiS), który po 7 latach zapateryzmu ma naprawdę dużo do zrobienia i nie wiedzą w co ręce wsadzić.
Les Espagnoles mogą się już pocieszyć tylko ZARĄ. Odzieżowa duma narodowa, zarabia na ich bezrobocie. Otóż sieć sklepów ZARA jest już w 23 krajach Europy, w Stanach, Japonii, Chinach i Kanadzie. Koncern ma w swoich szeregach półkę niską - sklepy Pull & Bear, Stradivarius, Bershka oraz półkę wysoką Massimo Duty. Sama marka ZARA kryje pod sobą trzy poziomy jakości - men/women/kid półka średnia, studio ubrania i akcesoria wyższej jakości oraz TRF, czyli troszkę tańsze dla nastolatek. Do tego dochodzi ZARA Home, czyli meble i akcesoria domowe w średnim pułapie cenowym, ale ciekawym designie i tym sposobem firma opanowuje prawie każdy shopping mallowy segment. Swego czasu Louis Vuitton określił markę, jako „prawdopodobnie najbardziej innowacyjny i niszczący [konkurencję] sprzedawca na świecie”. Vuitton się nie mylił, aktualnie sieć odnotowuje przychód na poziomie 438 milionów euro i jest on 5, 2% wyższy niż w zeszłym roku. Dobrze, że tyle zarabiają, to będą mogli 50% młodych bezrobotnych utrzymać. W końcu, czego się nie robi dla pięknej idei „solidarności”.
Tymczasem na zielonej wyspie...
Tak powiedział Tomasz Zaboklicki, współwłaściciel i prezes zarządu Pesa Bydgoszcz w wywiadzie dla wyborcza.biz. Tych, którzy brali udział w dyskusji pod ostatnim Na jeden Temat przy Czwartku zapraszam do lektury. Tych, którzy nie, zapraszam do wzięcia udziału. Dobrego tygodnia!