Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Głos na poniedziałek, czyli subiektywne podsumowanie weekendu.

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 6 maja 2013, 09:06

  • Powiększ tekst

Dosyć tego. Dużo wolnych dni, Mazury, wczasy, grill na daczy. Ale przyszedł poniedziałek a wraz z nim nowy tydzień, wyczekiwane nowe zadania, nowe obowiązki i głos na poniedziałek. Tydzień zamkniętych sklepów, tydzień zielonej trawki, tydzień Gowina i różowych balonów. A weekend? Rozrywkowo. Pośmiejemy się z profesorów Harvardu i historyków, z ministra finansów Grecji i „oszczędnej” Portugalii. Poza tym kilka poważniejszych spraw.

Keynes na widelcu

Zawsze, kiedy rzecz rozbija się o Keynesa trudno się od śmiechu opanować. Dowcipny był z niego towarzysz, tylko szkoda, że niektórzy nie mają poczucia humoru i wzięli jego słowa na poważnie. To, co teraz się wokół Keynesa dzieje, przeszło już granice dowcipu, a zasługuje na pełnometrażowy kabaret. Wszystko zaczęło się od tego, że pewien historyk z Harvardu- Niall Ferguson powiedział, że Keynes był gejem (czy można jeszcze używać słowa „gej”, czy to już jest rasistowskie?) i nie myślał o przyszłości, bo nie mógł mieć dzieci i dlatego głosił takie mało przystające idee. Ja miałam teorię, że czytał podręczniki do ekonomii tylko do połowy, Ferguson twierdzi, że wszystko przez to, że był gejem. Dobrze, że przynajmniej zdajemy sobie sprawę, że Keynes opowiadał głupoty. To nie jest jednak koniec historii. Apogeum absurdu osiągnęły portale i gazety. Zaczęły się przekrzykiwać w opiniach „ekspertów” i „znawców tematu”, że przecież fakt bezdzietności gejów to jakiś przestarzały mit! Czyżby już powszechnie było wiadomo, że mężczyzna może zapłodnić drugiego mężczyznę? Nie, dziennikarzom chodziło o to, że przecież gej może adoptować dziecko, albo mieć z „poprzedniego związku” i dlatego nie można mówić o rzekomej, wyimaginowanej bezdzietności gejów. Oczywiście mądrzy redaktorzy oraz znawcy tematu mitów i nieprawdziwych stereotypów zapomnieli o drobnym fakcie, że Keynes zszedł z tego świata w 1946 roku i wtedy geje nie adoptowali dzieci, a posiadanie takowych z „poprzedniego związku” byłoby raczej niemożliwe z racji nie posiadania przez Keynesa „poprzedniego związku”. Ojciec współczesnego kryzysu i innych ekonomicznych nieszczęść, miał co prawda żonę, ale nie mieli dzieci. Jak widać nic niepoprawnego merytorycznie w słowach Nialla Fergusona nie ma, ale przecież nie o meritum chodzi, a o „przestarzałe stereotypy”. Może to jest jeden z powodów, dla których ciężko o rzeczową dyskusję na jakikolwiek temat, bo zawsze nie o meritum chodzi, a o „przestarzałe stereotypy”.

UKIPu sukces niemały

„Przestarzałe stereotypy” przestały bawić ok. 25% osób biorących udział w wyborach lokalnych na Wyspach. Taki wynik uzyskali kandydaci z United Kingdom Independence Party. Nigel Farage nie krył ogromnego zadowolenia z wyniku. Dał kilkadziesiąt wywiadów, w których stwierdził, że głosowanie na UKIP jest „odpłatą” dla zasiedziałych członków parlamentu, którzy już parę lat temu zagubili się w rzeczywistości. Przypomnę, że partia Nigela Farage'a walczy o wyjście UK z Unii Europejskiej, zmniejszenie wydatków administracyjnych, socjali (zwłaszcza dla imigrantów), zmniejszenie podatków i restrukturyzację państwowych molochów, gdzie wszystko stoi na głowie. Ponadto postulują większą wolność osobistą i większą wolność zarządzania własnym majątkiem. Prawdziwi następcy konserwatystów z czasów Margaret Thatcher. Ja mam nadzieję, że trend głosowania na partie mające na względzie ekonomię przejdzie na całą Europę, a UKIP gratuluję i życzę większych sukcesów w wyborach krajowych w 2015.

Grecki fajans

Yannis Stournaras, grecki minister finansów. Ma facet poczucie humoru! W weekend postanowił uaktywnić swoją działalność medialną. Zwołał konferencję prasową, udzielił kilka wywiadów do zagranicznych czasopism i już kryzys (wizerunkowy) zażegnany. Z racji tego, że musiał w końcu się pokazać w telewizji, a nie miał nic do powiedzenia, wymyślił, że kryzys mu się w kraju skończył. Pomógł mu w tym cierpiący od dłuższego czasu na schizofrenię i życie w alternatywnej rzeczywistości Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Tak, to ci sami żartownisie, co dwa tygodnie temu poinformowali Osborne'a, że ta jego polityka oszczędności się nie sprawdza. I co z tego, że ma wyniki, jak jest inna niż Barrego Obamy, a przecież Barry musi mieć rację, w końcu załatwił im robotę w MFW! Grecja posiada podobną politykę wychodzenia z kryzysu, co Barry (tworzymy wzrost, what ever it means), więc z czystym sercem można powiedzieć „kryzys za nami”. Tak więc Stournaras ogłosił całemu światu, że Grecja już prawie sama oddycha, można za jakiś czas odłączyć respirator. Na to wskazuje zwyczajnie wszystko. Lepsza ściągalność podatków, przewidywana nadwyżka budżetowa- oczywiście jeżeli nie doliczymy do tego budżetu spłacania i obsługi długu, ale kto by się takimi szczegółami przejmował i... i to wszystko! Poza tym może już w przyszłym roku, w maju ich obligacje znowu trafią na rynek międzynarodowy. To cudowna wiadomość! Po spotkaniu z dziennikarzami, obiegnięciu wszystkich ważnych portali w Europie, Stournaras może wrócić do błogiego nic nie robienia. Misja wizerunek zakończona.

Duża skala w Portugalii

Z racji kryzysu, rząd Portugalii chce zredukować zatrudnienie w administracji państwowej o 30 tysięcy stołków. Liczba ta jest dość śmieszna, zważywszy, że w tym pięknym kraju, zamieszkiwanym przez 10 milionów obywateli, 580 tysięcy jest zatrudnionych w sektorze publicznym. Skala planowanej redukcji etatów jest tak niska, że w ogóle nikt nie powinien o tym wspominać, zwłaszcza poza granicami Portugalii. Ale zrobił się raban, ponieważ, (według chyba tych samych ekspertów od „przestarzałych mitów”), przez zwolnienie tych ludzi wzrośnie bezrobocie. To tak, jakbyśmy my w 1989 powiedzieli „nie możemy uwolnić cen, bo będzie hiperinflacja”. Szanowni eksperci, te etaty nie są nikomu potrzebne i trzymanie tych ludzi na stołkach jest dokładnie tym samym, co utrzymywanie niskich cen produktów deficytowych. To bezrobocie już jest, tylko wy udajecie, że go nie ma. Za cudze pieniądze, bo za własne to tak jakoś... trochę głupio by było...

Tymczasem w Niemczech...

Poza kiełbasą wyborczą, a raczej parówką, tyle w tym wszystkim mięsa, dzieją się całkiem interesujące rzeczy. Otóż od początku tego roku można tworzyć połączenia autobusowe między wszystkimi miastami (do 2013 roku można było tylko między niektórymi, z racji „ochrony” kolei). Od tego czasu minęło już 5 miesięcy i pewien dziennikarz portalu spiegel.de porwał się na napisanie artykułu o korzyściach tego ruchu. Alexander Demling stworzył świetny kawałek tekstu, w którym odwołuje się do idei Ludwiga Erharda (tytuł: Ludwig Erhard jeździłby busem) i społecznej wyższości wolnego rynku nad kontrolą państwową, z racji tego, że w warunkach tego pierwszego ludzie ubożsi mogą sobie na więcej pozwolić. Do tej pory wielu ludzi, których nie stać było na samochód nie mogli sobie zafundować wycieczki do innego miasta, ponieważ bilety na zmonopolizowany przez państwo pociąg są koszmarnie drogie. Trudno się z Demlingiem nie zgodzić i to nie tylko ekonomistom i „prywaciarzom”, ale także przeciętnym obywatelom, którym to właśnie należy uświadamiać. Takimi artykułami robi kroki milowe w obalaniu mitów nt. wolnego rynku, krążących w społeczeństwie. Szkoda, że w naszym zagajniku nad Wisłą monopol na „wolny rynek” ma Janusz Korwin-Mikke, który ma dziwny zwyczaj pogłębiania obecnych i tworzenia nowych mitów w tym zakresie.

http://www.spiegel.de/wirtschaft/soziales/fernbusse-sind-beispiel-fuer-soziale-gerechtigkeit-von-liberalisierung-a-896524.html artykuł w języku niemieckim.

A na zielonej wyspie? Na zielonej wyspie, wszyscy wyjechali na zieloną trawkę i nie ma się co od poniedziałku stresować tą naszą gospodarką. Dobrego tygodnia!

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych