Tak się robi interesy na emeryckiej biedzie
Takie są skutki reform Buzka i Balcerowicza, do których twórczo dołączyli przed sześcioma laty Tusk i Rostowski - pisze Zbigniew Kuźmiuk.
Wczoraj Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym i rencie dożywotniej, której celem nadrzędnym jak czytamy w jej uzasadnieniu, jest zapewnienie dodatkowych dochodów przyszłym emerytom w zamian za przeniesienie własności nieruchomości, którymi oni dysponują.
Ta propozycja jest konsekwencją wprowadzonego w 1998 roku nowego systemu emerytalnego, którego konsekwencją będą niestety wręcz „głodowe” emerytury.
Reforma emerytur przeprowadzona przez rząd Buzka i Balcerowicza nie budziła złych emocji, bo skutecznie załagodziły je reklamy telewizyjne, w których starsi eleganccy ludzie odpoczywając pod kokosowymi palmami na tle błękitnego morza, zachęcali do oszczędzania w Otwartych Funduszach Emerytalnych, mocno sugerując, że właśnie odkładanie w OFE, pozwoli na takie spędzanie czasu po przejściu na emeryturę.
Niestety rządząca wtedy koalicja AWS i Unii Wolności po cichu, przeforsowała jeszcze jedno rozwiązanie, które czyni z przyszłych emerytów, dosłownie nędzarzy. Chodzi o wprowadzenie do ubezpieczenia emerytalnego zasady zdefiniowanej składki (zamiast dotychczas obowiązującej zasady zdefiniowanego świadczenia), co oznacza, że przyszłe świadczenia emerytalne będą zależały tylko i wyłącznie od wartości zgromadzonej składki przez ubezpieczonego i średniego okresu jego życia po przejściu na emeryturę.
Problem emerytur znowu ożył po przeforsowaniu w 2012 roku przez koalicję Platformy i PSL-u znaczącego wydłużenia wieku emerytalnego.
Nowelizacja ustawy emerytalnej spowodowała jednak nie tylko jak się powszechnie sądzi wydłużenie wieku emerytalnego o 2 lata dla mężczyzn i o 7 lat dla kobiet (dla kobiet pracujących w rolnictwie aż o 12 lat) i wprowadzenie skandalicznie niskich emerytur częściowych ale także znaczące pogorszenie dostępu pracowników do systemu emerytalnego.
Otóż po tej nowelizacji z ubiegłego roku wielu osobom, które weszły na rynek pracy po roku 1989, grozi utrata prawa do gwarantowanych minimalnych emerytur, rent rodzinnych i wdowich.
Do tej pory bowiem kobieta miała prawo do emerytury minimalnej mając 14 lat składkowych i 6 nieskładkowych, po zmianach aby otrzymać emeryturę minimalną, musi mieć 30 lat stażu składkowego (jest to więc wydłużenie okresu składkowego aż o 16 lat).
Z kolei mężczyzna do tej pory miał prawo do emerytury minimalnej mając 17 lat składkowych i 8 lat nieskładkowych, po zmianach aby ją uzyskać musi dysponować aż 35 stażem składkowym (wydłużenie stażu składkowego o 18 lat).
W sytuacji kiedy na rynku pracy już blisko 50% osób na rynku pracy jest zatrudnionych na tzw. umowy śmieciowe (od których w dużej części nie odprowadza się składek ubezpieczeniowych), przy równie powszechnym zatrudnianiu na czarno, nietrudno sobie wyobrazić jak trudno będzie się w przyszłości wykazać się 30- letnim stażem składkowym w przypadku kobiet i 35- letnim w przypadku mężczyzn.
Równie powszechna jest niewiedza Polaków dotycząca wysokości przyszłych emerytur. Po wydłużeniu wieku emerytalnego na stronie internetowej ministerstwa finansów umieszczono tzw. kalkulator emerytalny, który informował na przykład, że kobieta która przepracuje 26 lat i będzie zarabiała w całym tym okresie 2900 zł brutto w wieku 63 lat uzyska świadczenie w kwocie około 1800 zł (a więc aż 85% ostatniego wynagrodzenia netto) ale po wydłużeniu aktywności zawodowej do 67 lat, jej emerytura wyniesie już blisko 2450 zł i będzie stanowiła aż 106% obecnych zarobków netto.
Niestety te wyliczenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Otóż nowy system emerytalny uchwalony w 1998 roku (zdefiniowanej składki) doprowadził do tego, że średnia stopa zastąpienia (czyli relacja przyszłego świadczenia do ostatniego wynagrodzenia) uległa obniżeniu z obecnych około 60% do 36% i to brutto, a więc przed opodatkowaniem emerytury podatkiem dochodowym od osób fizycznych (około 29% netto).
Nie ulega więc wątpliwości, że emerytura wypłacana „na rękę” w wysokości około 30% ostatniego wynagrodzenia, będzie świadczeniem wręcz głodowym.
Przyjęty przez rząd projekt ustawy o odwróconym kredycie hipotecznym proponuje tzw. ucieczkę do przodu, czyli przygotowanie rozwiązania, które stworzy przyszłym emerytom szansę na dodatkowe dochody w sytuacji kiedy dowiedzą się, że za swoje świadczenia nie są w stanie przeżyć od pierwszego do pierwszego (oczywiście chodzi tylko o tych którzy dysponują własnym mieszkaniem).
Do niedawna babcie i dziadkowie zostawiali swoje mieszkania najczęściej wnukom aby ci mogli się usamodzielniać i zakładać rodziny, teraz te mieszkania będą przejmowały różne firmy, fundusze (także OFE), pewnie wcześniej odpowiednio nisko je wyceniając.
Takie są niestety skutki reform Buzka i Balcerowicza, do których twórczo dołączyli przed sześcioma laty Tusk i Rostowski.