W poszukiwaniu dna silnej fali przeceny
Warszawski parkiet w dniu wczorajszym kontynuował spadkową serię. Wszystkie główne indeksy GPW zgodnie straciły na wartości. Tym razem inwestorzy zdyskontowali kolejne słabe dane makro z chińskiej gospodarki oraz niekorzystny początek czwartkowej sesji na Wall Street. Nadzieje na zatrzymanie spadków i ewentualne odbicie w górę w przyszłym tygodniu można jedynie wiązać z bliskością kolejnych stref popytowych (2.300 pkt. dla WIG20 i 13.000 tys. dla sWIG80).
WIG20 realizuje złożony scenariusz
Jedynie w pierwszej połowie czwartkowej sesji inwestorzy podjęli próbę kreowania odreagowania w górę. Szansą na zatarcie niekorzystnych sygnałów ze środy byłby szybki powrót indeksu WIG20 powyżej poziomu 2.400 pkt. Jednak po godzinie 14.30, GPW musiała uznać wyższość pogarszającego się otoczenia zewnętrznego. Wśród dużych spółek ponownie bardzo słabo zaprezentował się pozostający w spadkowej korekcie, sektor bankowy. Wyraźnie na wartości straciły akcje PKO i Pekao S.A. Presja sprzedających nie ominęła również BZWBK i mBanku. Z bardzo dobrej strony pokazał się natomiast kurs Orange.pl. Już od kilku dni można zauważyć, iż gracze próbują „schronić się” w spółkach defensywnych. Wczoraj kurs Orange.pl zyskał na wartości 2,63%, a jedyna nowa informacja, która mogła mieć jakikolwiek wpływ na notowania spółki, to decyzja zarządu o zaprzestaniu sponsorowania piłkarskiej reprezentacji Polski od sierpnia 2014 r. Wydaje się, iż może to być dobry ruch marketingowy. Jeśli chodzi o dalsze pespektywy indeksu największych spółek GPW, w najbliższym czasie inwestorzy mogą liczyć na coraz mocniejszy wpływ ważnej strefy popytowej w rejonie styczniowego dołka (2.300-2.320 pkt.). Nastroje na rynku są fatalne, a eskalacja negatywnych emocji może przynieść wykreowanie lokalnego punktu zwrotnego, lub choćby konsolidacji na obecnych poziomach.
Istotny spadek Wall Street
Podczas, gdy krajowy rynek akcji od pierwszej sesji marca zmaga się z silną presją strony podażowej, giełda za Oceanem wczoraj zaliczyła dopiero pierwszy dzień wyraźnego cofnięcia. Graczom nie wystarczyły pozytywne doniesienia z rynku pracy i spadek liczby nowych podań o zasiłek dla bezrobotnych do najniższego poziomu od listopada 2013 r. Przeważyły obawy związane z utrzymującym się napięciem na Ukrainie oraz kolejna porcja fatalnych odczytów z Chin. W konsekwencji wszystkie indeksy opisujące koniunkturę na Wall Street odnotowały ponad 1% deprecjację, a indeks S&P500 znalazł się dokładnie na poziomie szczytu z połowy stycznia br. (1.850 pkt.). Dalsza deprecjacja oznaczała będzie rozwinięcie większej korekty spadkowej.
Mocno zaciągnięty hamulec chińskiej gospodarki
Falę spadkową, która przeszła wczoraj przez światowy rynek akcji, w nocy kontynuowała jeszcze giełda w Tokio. Indeks Nikkei traci rano 3,3% i kontynuuje średnioterminową korektę. Jest to przede wszystkim reakcja na wspomniane słabe makro z Państwa Środka. Gorzej od prognoz wypadła, bowiem zarówno produkcja przemysłowa, jak i sprzedaż detaliczna w okresie styczeń-luty br. Tak wyraźnego spowolnienia gospodarka chińska nie doświadczyła w okresie ostatniej dekady. Nastroje ratują jedynie kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy, które nieśmiało świecą się na zielono.