Analizy

Inwestorzy zaniepokojeni wizją wzrostu rentowności

Daniel Schittek analityk rynków finansowych XTB

  • Opublikowano: 13 lutego 2018, 16:40

  • Powiększ tekst

Wczorajsza sesja na Wall Street rozbudziła nadzieje inwestorów na to, że spadki z poprzedniego tygodnia były jedynie silniejszą korektą. Bykom zza oceanu pomógł wczoraj Donald Trump, który przedstawił plan fiskalny na 2019 roku, natomiast dzisiaj nadzieje te wydają się powoli słabnąć, co przekłada się na wzrost wartości aktywów uważanych za bezpieczne przystanie

Amerykańskie indeksy zakończyły wczorajszą sesję znakomitymi wynikami. Dow Jones wzrósł aż 1.7 proc., natomiast NASDAQ i S&P500 odbił odpowiednio o 1.56 proc. i 1.39 proc. Jednym z powodów wczorajszych wzrostów na Wall Street był plan fiskalny przedstawiony przez Donalda Trumpa na 2019 rok.

Plan zakłada budżet na poziomie 4,4 bilionów dolarów, z czego 200 mld ma być przeznaczonych na infrastrukturę, natomiast ponad 23 mld skierowane są na ochronę granic oraz sprawy związane z imigracją. Kwota 716 mld dolarów przeznaczone są na rzeczy związane z militariami i obronnością kraju. Co ważne, Trump po raz pierwszy przyznał, że plan podatkowy wprowadzony w zeszłym roku prawdopodobnie powiększy deficyt, a nie „zapłaci” sam za siebie.

Na sesji azjatyckiej pozytywny sentyment utrzymał się powodując wzrosty w Chinach (Shanghai Composite +0.98%), Korei, czy też Australii. Do tej tendencji nie wpisał się jednak japoński indeks NIKKEI, który powrócił do handlu po poniedziałkowej nieobecności z powodu święta narodowego. Stratę rzędu 0.65% wytłumaczyć można zdecydowanym umocnieniem się jena (obecnie 0.9% względem USD) oraz propozycją lokalnych władz odnośnie zmniejszenia maksymalnej dozwolonej dźwigni finansowej z 1:25 do 1:10. Czynnikiem, który nadal ciąży indeksom giełdowym są rosnące rentowności obligacji, gdzie amerykańskie 10-latki utrzymują się w okolicy 2,85%, a perspektywy dalszego ich wzrostu zaostrzają się.

I tak na przykład fundusz inwestycyjny Goldman Sachsa przewiduje, że w ciągu kolejnych 6 miesięcy rentowności te wzrosną do 3,5%, do czego przyczyni się również bezpośrednio Rezerwa Federalna poprzez planowaną redukcję sumy bilansowej (zwiększy się podaż obligacji). Nie może zatem dziwić fakt, że inwestorzy wciąż uważają obecne środowisko za niepewne, jeśli chodzi o szybki powrót rynku byka i kupują dzisiaj bezpieczne aktywa, za które uważa się jena, franka, czy też złoto.

Otworzenie się giełd w Europie nie miało już charakteru wzrostowego, a kolejne godziny sesji pokazywały sukcesywne pogłębianie się przeceny. Po przebudzeniu się Ameryki spadki te tylko pogłębiły się i tak w strefie euro najlepiej radzi sobie francuski CAC40 i niemiecki DAX30. Oba indeksy są ok. 0.4 proc. poniżej kreski, co wydaje się relatywnie niewiele porównując je z benchmarkami z Hiszpanii, czy też Włoch, gdzie tamtejsze indeksy nurkują ponad 1.1 proc. Na niewielkim plusie w Europie zobaczymy brytyjski indeks FTSE100 (+0.05%), a także polski WIG20 (+0.2%).

Dziś jeden z blue chipów z sektora energetycznego opublikował wyniki finansowe za IV kwartał. Spółką tą było PGE, które osiągnęło gorszy od oczekiwań zysk netto (2,641 mld zł wobec prognoz 3,47 mld zł), a kurs akcji tego potentata energetyczne spada dzisiaj o 1.4 proc. Gorzej wypada jedynie spółka odzieżowa LPP, która traci prawie 2 proc.

W Ameryce inwestorzy natomiast zaczynają przygotowywać się do jutrzejszych kluczowych danych o inflacji konsumenckiej. Dziś trzy główne indeksy otwierają się na półprocentowym minusie. Niecałą godzinę po otwarciu NASDAQ odrabia straty i wychodzi w okolice poziomu wczorajszego zamknięcia, natomiast Dow Jones i S&P500 pozostają w okolicy -0.25 proc.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych