Dane z USA narobiły zamieszania
Wall Street w piątek musiała zadecydować, czy cztery dni spadków indeksów wystarczą, żeby doszło do realizacji zysków z krótkich pozycji. Co prawda informacje dochodzące z Chin były bardzo słabe (o tym niżej), ale mogły spowodować, że gracze będą szukali w tych danych wsparcia dla tezy, że Chiny po prostu muszą zawrzeć umowę z USA. Tak chyba uważali Europejczycy, więc spadki indeksów były niewielkie.
A w Chinach opublikowano dane o handlu zagranicznym. Były fatalne. Eksport w lutym spadł o 20,7% (oczekiwano 4,5%), a import o 5,2% (oczekiwano 1,4%). Nawet jeśli się weźmie pod uwagę przestój z powodu Nowego Roku Księżycowego to były bardzo złe dane.
Poza tym analitycy dwóch potężnych, chińskich, firm inwestycyjnych (People’s Insurance Company i Citic Securities) sugerowały klientom sprzedaż akcji, przy czym druga z tych firm zapowiadała spadek indeksów o 50% (to nie pomyłka) w ciągu roku. Nic dziwnego, że azjatyckie indeksy zanurkowały. Indeks Shanghai Composite stracił 4,4%.
W USA, jak zwykle w pierwszy piątek miesiąca, opublikowany został miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Zatrudnienie w sektorze pozarolniczym w lutym wzrosło o 20 tys. (oczekiwano 180 tys.), a w sektorze prywatnym wzrosło o 25 tys. (oczekiwano 170 tys.). Stopa bezrobocia wyniosła 3,8% (oczekiwano 3,9%). Weryfikacja danych z poprzedniego miesiąca była nieznacznie pozytywna.
Raport był tak dziwny, że aż prosiło się wyjaśnienie w stylu: to paraliż rządu doprowadził do tak słabego odczytu. W komentarzach jednak takich wyjaśnień nie ma. Mówi się jedynie o sygnale nadciągającego spowolnienia gospodarki. Pocieszano się tym, że spadla stopa bezrobocia i mocniej niż oczekiwano wzrosły płace.
Raport o rozpoczętych w styczniu budowach domów i pozwoleniach na ich budowę pokazał, że rozpoczęto w styczniu o 18,6% więcej budów (oczekiwano 1,2%) i wydano o 1,5% więcej pozwoleń na budowę (oczekiwano spadku o 3%).
Na Wall Street najczęściej (po szalonych harcach tuż po publikacji raportu z rynku pracy) indeksy kończą dzień niewielkimi zmianami. Zdecydowanie częściej publikacja raportu wpływa mocno na zachowanie rynku walutowego. Tak było i tym razem. Indeks S&P 500 tracił już około jeden procent, ale kończył sesję kosmetycznym spadkiem (0,18%). Bykom pomogło zamykanie z zyskiem krótkich pozycji.
GPW w piątek rozpoczęła sesję od spadku indeksów, ale były one (podobnie jak na innych giełdach europejskich) bardzo umiarkowane – mniejsze od pół procenta. Rynek natychmiast wszedł w fazę marazmu. Po publikacji zadziwiająco słabych danych z amerykańskiego rynku pracy indeksy europejskie pogłębiły skalę spadku, co szkodziło również GPW. Potem zmniejszanie skali spadków przez Wall Street pomogło w znacznym zmniejszeniu skali spadku.
WIG20 stracił 0,41%, a mWIG40 (dużo silniejszy, na którym nadal obowiązuje sygnał kupna) stracił 0,31%. Ta sesja nie miała wielkiego znaczenia prognostycznego. Od dzisiaj na pierwszym planie będzie Brexit (głosowanie w Izbie Gmin zapewne we wtorek).
Uwaga: w USA wczoraj czas zmienił się na letni, więc przez trzy tygodnie sesja na Wall Street będzie rozpoczynała się o 14:30 i kończyła o 21:30 CET.
Piotr Kuczyński, Główny Analityk, Dom Inwestycyjny Xelion