Czy Rosjanie zatrzymają „Przyjaźń”?
Kreml szuka odpowiedzi na unijne sankcje i limit cenowy na rosyjską ropę, jakie w poniedziałek wprowadziły wspólnie kraje G7, Europejska Wspólnota i Australia
Z nieoficjalnych informacji wynika, ze Rosja może nawet wstrzymać sprzedaż surowca do państw wspierających limit, a wtedy najboleśniej odczuje to Europa Centralna. Już od kilku tygodni Rosjanie zapowiadają środki odwetowe za wprowadzenie pułapu cenowego, czekali tylko na to, jaki będzie jego poziom. Gdy w weekend okazało się, że UE, G7 i Australia ostatecznie wyznaczyli limit na kwotę 60 dolarów za baryłkę, władze w Moskwie zaczęły rozważać kilka scenariuszy.
Wśród nich – jak informuje Reuters, powołując się na dziennik „Wiedomosti” – jest też całkowite wstrzymanie sprzedaży ropy krajom popierającym limit i to nie tylko bezpośrednio ale także poprzez pośredników. Zdaniem prezesa Instytutu Studiów Energetycznych Andrzeja Sikory Rosjanie mogą odciąć dostawy do Europy rurociągami, co będzie dotkliwe tylko dla naszego regionu Europy. Kraje środkowoeuropejskie z racji swej przeszłości i przynależności - od zakończenia drugiej wojny światowej - do tzw. bloku wschodniego korzystają z systemu ropociągów „Przyjaźń”. W efekcie rafinerie płocka i wschodnioniemiecka korzystają z tzw. nitki północnej „Przyjaźni”, a zakłady w Czechach, na Słowacji i Węgrzech – z południowej.
Scenariusz, w którym Rosjanie wstrzymują przesył tymi rurociągami jest realny i możliwy – mówi Andrzej Sikora. – Tym bardziej, że nie dotknie w ogóle rafinerii zachodnioeuropejskich. A dodatkowo przyniesie Moskwie korzyści polityczne, bo może przyczynić się do dalszego rozdźwięku w samej unii.
Prezes ISE uważa, że Rosjanie mogą zdecydować się na zatrzymanie „Przyjaźni” pod jakimkolwiek pretekstem w najbardziej dogodnym dla siebie momencie czyli takim, który będzie najbardziej dotkliwy dla państw naszego regionu Europy. Przeszłość pokazała, iż Rosjanie potrafią reagować brutalnie w biznesie naftowym.
Tak było w przypadku rafinerii w Możejkach, gdy okazało się 18 lat temu, że to nie rosyjski a płocki koncern ja kupi – mówi ekspert. - Wówczas nagle okazało się, że rurociąg transportujący ropę z Rosji do Możejek ma tyle usterek, że nie może działać. W efekcie litewska rafineria musiała przestawić się na droższy import ropy drogą morską.
Gdyby teraz Kreml podjął decyzję o zatrzymaniu „Przyjaźni”, to – w opinii prezesa Sikory – w najtrudniejszym położeniu będą Węgry, bo trudno będzie im zorganizować alternatywne wobec rosyjskich dostawy ropy. – Polska i Orlen na pewno sobie poradzi, bo mamy Naftoport, natomiast rafinerie słowackie i czeskie mogą importować surowiec innymi rurociągami. Zwłaszcza że ostatnio zapadły decyzje o rozbudowie rurociągu TAL – mówi szef ISE.
TAL czyli rurociąg transalpejski biegnie przez Włochy, Austrię i Niemcy, zaopatrując osiem rafinerii w trzech państwach. Jego przepustowość wzrośnie w 2025 roku, na co akcjonariusze zgodzili się tydzień temu. Ropociągiem płynie połowa potrzebnej w Czechach ropy.
Zatrzymanie „Przyjaźni” będzie oznaczać, że rosyjskie firmy, które mają umowy z partnerami Europie, przestałyby je wypełniać. Ale nie realizując kontraktu, naraziłyby się na żądania odszkodowań. Takie żądania wobec Gazpromu wniosło już do międzynarodowego arbitrażu kilka koncernów europejskich.
Druga z rozważanych obecnie przez Kreml opcji odpowiedzi na limit cenowy to ograniczenie eksportu ropy tylko na podstawie umów, które obejmują warunek ceny, niezależnie od tego, jaki kraj jest odbiorcą. Trzecia możliwość to ustanowienie kwoty maksymalnego rabatu na ropę typu Ural. Od wiosny rosyjskie koncerny sprzedają surowiec z dużym dyskontem wobec cen giełdowych, według nieoficjalnych informacji sięgał nawet ponad 20 dolarów na baryłce. Jednocześnie poszukiwały nowych rynków zbytu i największymi odbiorcami stały się Chiny i Indie, które skorzystały na rabatach.
Według wicepremiera Rosji Alexandra Novaka rząd wprowadzi środki odwetowe jeszcze w tym miesiącu.
Najbardziej uprzemysłowione kraje świata (G7) wraz z Unią Europejską i Australią wprowadziły limit cenowy na ropę z Rosji w ramach sankcji za jej napaść na Ukrainę , by ograniczyć przychody Kremla. Tym bardziej, że okazały się w tym roku wyjątkowo wysokie.
Agnieszka Łakoma (Reuters)