Wywiad gospodarczy

Wywiad gospodarczy / autor: Fratria
Wywiad gospodarczy / autor: Fratria

Bujak: Być może szczyt inflacji już za nami

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 13 czerwca 2022, 13:29

    Aktualizacja: 13 czerwca 2022, 13:51

  • Powiększ tekst

- Widzimy na światowym rynku spadek cen drewna, stali, części surowców przemysłowych. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na początku tego skoku inflacji właśnie np. ceny drewna mocno drożały, to teraz ich spadek może być dobrym sygnałem, iż być może jesteśmy na szczycie inflacji i kolejne miesiące zaczną pokazywać spadek wskaźników - mówi Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP

Mamy różne sygnały. Są też takie, które sprawiają iż można zadać w końcu pytanie: czy widać światełko w tunelu inflacji? Czy ta sytuacja będzie opanowana w najbliższym czasie? Gościem Maksymiliana Wysockiego jest Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP

Żeby przewidywać przyszłość trzeba dobrze spoglądać na teraźniejszość. Ekonomiści muszą dobrze analizować aktualne dane, by wyciągać wnioski i przewidywać co się wydarzy. Przechodząc do sedna - widzimy wzrosty cen, a mimo wszystko z perspektywy Warszawy są nadal korki na ulicach i tłumy w galeriach handlowych. Zatem z jednej strony ta inflacja jest i dane są niepokojące, z drugiej trwa szaleństwo zakupów.

Wysoka inflacja - z czego wynika?

W dużej mierze ta podwyższona inflacja wynika z siły popytu w gospodarce. Mamy bardzo dobrą sytuację na rynku pracy, drugą, najniższą stopę bezrobocia w Unii Europejskiej, dwucyfrowy wzrost płac, bardzo mocny wzrost popytu konsumpcyjnego i to wszystko podsyca procesy inflacyjne. To przyczynia się do tego, że ceny rosną. Nieźle nam się powodzi w gospodarce. Wiadomo, zawsze chcielibyśmy by było lepiej, ale jednak dane pokazują, że to jest środowisko w którym firmom i sprzedawcom łatwiej jest podnosić ceny i rosnące koszty. A obok tego mocnego popytu i rynku pracy czynnikiem, który powoduje iż mamy do czynienia z najwyższą od dziesięcioleci inflacją w Polsce są szoki pozaekonomiczne: pandemia, wojna na Ukrainie - to są rzeczy, które silnie ograniczają dostępność różnego rodzaju towarów na światowym rynku. Mamy w związku z tym zderzenie mocnego popytu z ograniczoną podażą i brakiem towarów. Jeszcze przez parę miesięcy musimy się liczyć z szybkim wzrostem cen - tłumaczył Bujak.

Zaznaczył szczególnie, że nawet za 2/3 wzrostu cen, który teraz obserwujemy i skoku inflacji to efekt czynników zewnętrznych. Pozostała część to efekt uboczny sukcesu naszej gospodarki. Tego, że mamy bardzo napiętą sytuację na rynku pracy.

Są sygnały. Widzimy na światowym rynku spadek cen drewna, stali, części surowców przemysłowych. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że na początku tego skoku inflacji właśnie np. ceny drewna mocno drożały, to teraz ich spadek może być dobrym sygnałem, iż być może jesteśmy na szczycie inflacji i kolejne miesiące zaczną pokazywać spadek wskaźników. Z kolei dane inflacyjne ze Stanów Zjednoczonych w zeszłym tygodniu wywołały spore zawirowanie na rynkach. Inflacja ogółem jest wyższa od oczekiwań, ale w inflacji bazowej (nie ma tam żywności, paliw) tam widać spadek wzrostu cen. Plus banki centralne podwyższające stopy procentowe. Ale to się dzieje po to, by w budżetach gospodarstw domowych zostało mniej pieniędzy i dzięki temu zgaszono inflację. Niestety, póki szaleństwo zakupów trwa to inflacja zostaje wysoka - dodał.

Jak jest z tymi wynagrodzeniami?

Wielu Polaków nie widzi w swoim wynagrodzeniu tej podwyżki, o której donosi Główny Urząd Statystyczny. Kto w Polsce dostał podwyżkę?

Tak jest też niestety ze statystyką: ja mam dwie nogi, pies ma cztery czyli statystycznie mamy trzy. To co my widzimy w danych wewnętrznych banku, że w ostatnich latach wynagrodzenia najmocniej rosły tym osobom z tymi niskimi. Większość Polaków odczuwa wzrost. Ale w dłuższym okresie niekoniecznie wszystkim te podwyżki się trafiają. To niestety jest naturalne zjawisko w skali gospodarki. Ale ewidentnie dane z różnych źródeł pokazują, iż przeciętnie wynagrodzenia w Polsce dość solidnie rosną - stwierdził Bujak.

W Warszawie ludzie zachowują się jakby tej inflacji niekoniecznie było widać. Ale w reszcie Polski, miastach średnich i wsiach widać różnicę fundamentalną na rynku i kredytów hipotecznych. Bujak zwraca uwagę, iż w efekcie w mniejszych miastach mamy na przykład niższe ceny mieszkań. Ale procesy inflacyjne są podobne.

Dzięki temu tam nadal większość rodzin może sobie pozwolić na zakup mieszkania. W dużych miastach przy bardzo wysokim cen ograniczenie zdolności kredytowej powoduje, że trudniej jest pozwolić sobie na zakup mieszkania. Jeżeli chodzi natomiast o inflację, to nie obserwujemy istotnych różnic regionalnych. Te procesy zachowują się dość podobnie. Różny jest jednak poziom dochodów. W mniejszych miejscowościach są niższe, a wzrost kosztów jest bardziej odczuwalny - zaznaczył.

Zobacz materiał:

Czytaj też: Wildstein: PE chce zmienić listy narodowe w transnarodowe!

mw, kg

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych