Informacje

przewodnicząca KE Ursula von der Leyen / autor: fotoserwis PAP
przewodnicząca KE Ursula von der Leyen / autor: fotoserwis PAP

Bruksela szykuje uderzenie w Rosję i jej drogi gaz

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 6 września 2022, 14:37

    Aktualizacja: 6 września 2022, 14:41

  • Powiększ tekst

Komisja Europejska chce, by gaz staniał, a najnowszy sposób jaki proponuje, to wprowadzenie limitu ceny na surowiec z Rosji, która blokuje dostawy.

O propozycji limitowania cen rosyjskiego „błękitnego paliwa” informowała już w zeszłym tygodniu szefowa KE Ursula von der Leyen, ale więcej szczegółów podał dziś portal Euractive, powołując się na dokumenty z Brukseli. Dziś poznają je ministrowie spraw zagranicznych UE na nieformalnym szczycie w Pradze a w najbliższy piątek – ministrowie ds. energii i klimatu na Radzie Europejskiej.

Z dokumentu wynika, że Bruksela chce nie tylko wprowadzić „górny limit cenowy na gaz importowany z Rosji”, ale także „doprowadzić do stworzenia stref, w których kontrolowane byłyby ceny gazu”. Jak podał Euractive limit to rozwiązanie, które „powinno być traktowane jako częściowa sankcja na Rosję, a państwa Unii powinny być gotowe, by trzymać się swojej decyzji i nie wycofywać, nawet jeśli Rosja zagrozi całkowitym wstrzymaniem dostaw”.

Według dokumentu „oba rozwiązania mają swoje wady i zalety”. Jednak trudno będzie utworzyć regionalne strefy, bo to „wymagałoby znacznych i kompleksowych przygotowań prawnych i technicznych”.

Bruksela liczy, że oba mechanizmy z jednej strony ograniczą rosyjskie przychody z eksportu surowca, a z drugiej spowodują, że Kreml nie będzie mógł manipulować cenami na rynku hurtowym w Europie. Notowania błękitnego paliwa są nie tylko niestabilne od czasu napaści Rosji na Ukrainę, ale przede wszystkim gwałtownie rosną, osiągając z dnia na dzień rekordowe poziomy. Jednym z głównych powodów są działania Moskwy, która zakręciła gazowy kurek wielu państwom w UE. Od Polski, Bułgarii, Holandii i Finlandii poczynając, a na Niemczech, Francji Włoszech kończąc – gdy rurociąg bałtycki Nord Stream przestał po raz drugi słać gaz. Efekt jest taki, że by zrobić zapasy na zimę, Europa szuka alternatywnych dostaw gazu, głównie LNG, a ceny hurtowe na giełdzie wzrosły niemal 10-krotnie w porównaniu z tym samym okresem zeszłego roku. Natomiast rosyjski koncern Gazprom zarobił krocie - tylko pierwszym półroczu osiągnął rekordowy zysk 195 mld zł i zasilił budżet Kremla kwotą 47 mld zł (w formie dywidendy).

Według szefowej KE, „nadszedł czas na ograniczenie cen rosyjskiego gazu rurociągowego do Europy” i są ku temu podstawy prawne.

Cytowany przez Euractive współtwórca organizacji Natural Gas World Thierry Bros krytykuje pomysł hamowania wzrostu cen, bo jeśli rosyjski gaz przestanie płynąć do Europy, to i tak nie będzie mieć sensu. W jego opinii koncepcja stworzenia stref regionalnych „spowoduje duże zakłócenia na rynku, a przyniesie niewiele pozytywów”.

Propozycja Brukseli pojawia się tuż po tym, jak kraje G7 zaproponowały limit cenowy na rosyjską ropę. Nie wiadomo jednak jeszcze, na jakim poziomie zostanie ustalony oraz ile państw poprze to rozwiązanie. Kluczowe znaczenie dla powodzenia tego mechanizmu będzie mieć postawa Chin i Indii. Oba państwa, będące w światowej czołówce importerów ropy, kupują ją od Rosjan z dużym dyskontem, gdyż Moskwa (w związku z embargiem) od agresji na Ukrainę stara się zwiększyć eksport poza UE. W odpowiedzi na propozycje G7 przedstawiciele Kremla zapowiedzieli, że państwa, które poprą limit cen, nie kupią rosyjskiej ropy.

Czytaj też: Dzięki wojnie Rosja zgarnia krocie

Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych