Informacje

Ropa naftowa / autor: fot. Fratria
Ropa naftowa / autor: fot. Fratria

Coraz mniej rosyjskiej ropy w UE

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 19 listopada 2022, 12:23

    Aktualizacja: 21 listopada 2022, 08:19

  • Powiększ tekst

Europejskie rafinerie szykują się na zakaz importu rosyjskiej ropy, który zacznie obowiązywać 5 grudnia, zapewniając sobie dostawy z innych państw i kontynentów.

W Europie jest nadpodaż ropy naftowej, gdyż poszczególne firmy starają się zabezpieczyć przed planowym unijnym embargiem na import z Rosji a także przed skutkami wprowadzenia limitu cenowego na ten surowiec. Cytowani przez agencję Reuters przedstawiciele firm handlujących ropą, przyznają, że jest jej nawet „za dużo” i obawy, iż sytuacja na rynku będzie napięta, „nie spełniły się”.

W ostatnich latach rosyjskie koncerny były głównymi dostawcami surowca do europejskich rafinerii. Wykorzystywały tradycyjne szlaki eksportu czyli rurociąg „Drużba” („Przyjaźń”) - jego północną nitką czyli przez Białoruś i Polskę do Niemiec, zaopatrywały rafinerie w naszym kraju oraz we wschodnich landach a południową nitką (przez Ukrainę) - m.in. Czechy, Słowację, Węgry. Poza tym ropa rosyjska płynęła tankowcami na zachód Europy.

Po napaści Rosji na Ukrainę sytuacja zaczęła się zmieniać i poszczególne kraje zaczęły ograniczać import, rezygnując – tak jak na przykład Polska na początek z dostaw spotowych. Według danych Reutersa kraje Ameryki Łacińskiej w tym roku dostarczają UE średnio 313 tys. baryłek dziennie, podczas gdy w 2021 r. było to 132 tys. Ze Stanów Zjednoczonych Europa odbiera średnio 1,1 miliona baryłek dziennie, w porównaniu z zaledwie 800 tys. w zeszłym roku. Natomiast dostawy z Iraku są o jedną piątą wyższe (porównując okres lipiec – listopad 2022r. i 2021 r.).

Obecnie wiele wskazuje na to, że w porównaniu z rafineriami zachodnioeuropejskimi mniej komfortową sytuację mają zakłady w Europie Centralnej – szczególnie na Węgrzech, uzależnione od importu „Przyjaźnią”. Tym bardziej, że niedawny zmasowany atak rakietowy na Ukrainę spowodował uszkodzenia systemu energetycznego także tego niezbędnego dla funkcjonowania ukraińskiego odcinka rurociągu „Przyjaźń”. W efekcie narodowy węgierski koncern MOL ograniczył dostawy paliwa i co piata stacja w tym kraju ma problemy z zaopatrzeniem.

Węgry – tak jak Słowacja i Czechy - ze względu na swoje położenie i uzależnienie od rosyjskiego importu surowca uzyskały unijną zgodę na  korzystanie z niego nadal – także po 5 grudnia b.r. Koncern słowacki Slovnaft (należący do grupy MOL) już zapowiedział, że w przyszłym roku ograniczy do 60 proc. przetwarzanie ropy z Rosji. Dla porównania - PKN Orlen miał ten poziom dywersyfikacji w 2019 roku a obecnie sprowadza spoza Rosji 70 proc. potrzebnej ropy. Natomiast rafinerie czeskie, należące do polskiego koncernu, sprowadzają z Rosji połowę potrzebnej ropy.

Choć traderzy oceniają teraz pozytywnie poziom zaopatrzenia Europy w ropę, to jednak wskazują, że w nowym roku – czyli w sytuacji embarga i limitu cenowego - może już nie być tak dobrze.

Nie do końca wiadomo bowiem, jakie efekty przyniesie wprowadzenie przez kraje G7 i ich sprzymierzeńców (w tym i  UE) pułapu cenowego na ropę rosyjską transportowaną drogą morską. W najbliższych dniach powinny być znane szczegóły mechanizmu, którego głównym celem jest ograniczenie przychodów Kremla. Prezydent Rosji już kilka tygodni temu – gdy tylko liderzy G7 porozumieli się w sprawie konieczności wprowadzenia limitu - zapowiedział, że żadne państwo popierające to rozwiązanie nie kupi już rosyjskiego surowca.

Agnieszka Łakoma

(Reuters, oilprice.com, e-petrol)

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.