Informacje

'wSieci' / autor: Fratria
'wSieci' / autor: Fratria

„Sieci”: Od premiera do hejtera

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 26 kwietnia 2020, 20:45

  • 3
  • Powiększ tekst

W nowym numerze „Sieci” dziennikarze prezentują kulisy upadku Donalda Tuska. Były premier znaczy coraz mniej. Reaguje agresją i frustracją. Atakuje już nie tylko polski rząd, lecz także Viktora Orbána. Zwycięstw dobrze nie skonsumował, a na porażkach niczego się nie nauczył. Czy właśnie oglądamy Donalda Tuska, który sam przed sobą przyznaje, że w poważnej polityce nie będzie już nigdy istotną postacią?

Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Z wysokiego konia” analizują historię kariery politycznej byłego premiera z Platformy Obywatelskiej. Ich zdaniem Tusk coraz bardziej jest odsuwany od politycznej elity i nie ma w swoich rękach żadnej znaczącej władzy, tak jak było to kiedyś.

Przewodniczenie Europejskiej Partii Ludowej, choć to największa frakcja w Parlamencie Europejskim, jest jednak degradacją do drugiej ligi. Jako zapalony sportowiec Tusk zapewne odczuł to boleśnie. Stąd ta frustracja i niezgoda na rzeczywistość, która w polityce krajowej przyznaje rację jego największym rywalom.

W tekście przytoczono ostatnie wpisy polityka, który w bezpardonowy sposób krytykuje działania rządu i pomoc spółek skarbu państwa w walce z pandemią koronawirusa. – Kiedyś mogło się wydawać, że jest bardziej finezyjny w wypowiedziach, ale to była sprawna socjotechnika. Dbał o PR i miał do tego sztab ludzi. Teraz jest sam. Zajmuje coraz mniej eksponowane stanowiska, chcąc zaistnieć w mediach, musi się wypowiadać w sposób skrajny i musi swoje oceny eskalować – czytamy w wypowiedzi byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego dla tygodnika.

Dziennikarze przybliżają także kulisy ataku Donalda Tuska na węgierski rząd Viktora Orbana. Założyciel Platformy Obywatelskiej w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” powiedział, że: „Carl Schmitt byłby bardzo dumny z Viktora Orbana”. Słowa te odbiły się szerokim echem w węgierskiej prasie. Wywołało to niemałe oburzenie, także w węgierskich środowiskach żydowskich, przytoczony przez byłego polskiego premiera Carl Schmitt to bowiem niemiecki prawnik, w latach 1933-1945 członek NSDAP, który swoimi teoriami uzasadniał ideologiczne podstawy dyktatury nazistowskiej i rządów Hitlera. To wydanie tygodnika „Sieci” rozpoczyna list „Do braci Węgrów: To Tusk powinien Was przeprosić”, będący reakcją na cykl publikacji „Faktu” wydawanego przez szwajcarsko-niemiecki koncern w Polsce.

Na łamach nowego numeru „Sieci” Michał Karnowski rozmawia z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem, filozofem społecznym, publicystą, posłem do Parlamentu Europejskiego („Te wydarzenia zapamiętają pokolenia”). Prof. Krasnodębski komentuje obecną sytuację związaną z epidemią koronawirusa i tego, jakie może mieć ona skutki w przyszłości.

Zauważa, że… mimo postępującej globalizacji rzadko zdarzają się sytuacje o tak prawdziwie globalnym, wszechogarniającym charakterze. W tym wymiarze można to porównać do wojen światowych, które nawet jeśli nie toczyły się na całym świecie, to ich echa i konsekwencje docierały do każdego zakątka ziemi, wpłynęły na losy całego świata. To, co uderza w kryzysie wywołanym epidemią COVID-19, to podobieństwa zagrożeń, z jakimi stykają się ludzie w każdym miejscu […]. Warto też zauważyć, że to pierwszy tak głęboki kryzys uderzający w pokolenie do tej pory żyjące w warunkach rozwoju gospodarczego, otwartych granic, nieograniczonych – wydawało się – możliwości.

Profesor stwierdza również: […] ta epidemia w jakimś sensie cofa nas w historii. Wywołuje poczucie bezradności, zamknięcia, lęku przed zarażonymi. Podaje w wątpliwość optymizm wywołany postępem technicznym, rozwojem systemów cyfrowych […]. Bez wątpienia to przeżycie dla wielu ludzi będzie momentem o tyle przełomowym, że skłaniającym do ponownego odczytania sensu własnej egzystencji. Możliwe, że to chwilowe, że ludzkość szybko wróci do stanu pierwotnego. Ale jakiś ślad bez wątpienia pozostanie. Mam nadzieję, że także w podejściu do spraw publicznych, wspólnych. 

Maja Narbutt w artykule „Walczyłem o każdy oddech” omawia przypadek 47-letniego Roberta, który… ciężko przechorował infekcję koronawirusem. Zetknął się ze skrajnie wrogą reakcją mieszkańców swojej miejscowości. On i jego partnerka byli pierwszymi chorymi w Kalwarii Zebrzydowskiej, informacje o zakażeniu pojawiły się na lokalnych portalach […]. Ta historia tłumaczy, dlaczego w mediach relacje osób, które chorowały na koronawirusa, prawie się nie pojawiają […]. Relacja Roberta jest wyjątkowa: przeszedł chorobę bardzo ciężko. Wydawało się wręcz, że może być jedną z osób, które uwzględni się w ponurej statystyce ofiar wirusa. Narbutt zaznacza: Wszystko wskazywało na to, że nie powinien przechodzić infekcji COVID-19 tak ciężko. Nie tylko z uwagi na wiek, lecz przede wszystkim ze względu na ponadprzeciętną wydolność organizmu i sprawność fizyczną. Były żołnierz zawodowy, który odbył misję w Afganistanie i Iraku, skoczek spadochronowy i instruktor strzelectwa oraz narciarstwa, był w doskonałej formie. Jednak bardzo szybko się okazało, że choroba postępuje błyskawicznie […]. Podobny przebieg choroby zdarza się dość często – choremu wydaje się, że najgorsze ma już za sobą. I właśnie wtedy następuje piorunujący i niekiedy śmiertelny atak koronawirusa, który zajmuje i pustoszy płuca.

Autorka opisuje, co mężczyzna widział w szpitalu: Nigdy nie zapomni tego, co działo się na tej sali. Niektórych pacjentów zasłaniały parawany, innych mógł zobaczyć. Trudno mu wymazać z pamięci pewne obrazy, będą już go prześladować. Nie chce podawać szczegółów, jednak o tym, jak wyglądają i co czują krytycznie chorzy na koronawirusa, mówili już lekarze – pacjenci puchną, sinieją i mają wrażenie, jakby byli duszeni pętlą lub znajdowali się pod wodą. W początkowym okresie chory ma też pełną świadomość, podaje mu się więc środki farmakologiczne, które mają zmniejszyć aktywność układu nerwowego. Czasem nie można zrobić nic więcej.

O argumentach „za” i „przeciw” zniesieniu epidemiologicznych zasad społecznej kwarantanny pisze Konrad Kołodziejski w artykule „Czy znieść lockdown? Za i przeciw”. Przytacza powody, które przemawiają za rozmrożeniem gospodarki:

Według niektórych wyliczeń każdy dzień pozostawania w zamrożeniu kosztuje polską gospodarkę ok. 8 mld zł. Łatwo więc wyliczyć, że gdyby taki stan miał się jeszcze utrzymać, to już w czerwcu budżet państwa może zanotować deficyt pogłębiający się z każdym kolejnym tygodniem o kilkadziesiąt mld zł. W takiej sytuacji w drugiej połowie roku z polskiej gospodarki nie byłoby już prawdopodobnie czego zbierać. Jeśli do tego dojdzie, to ponowne wychodzenie na prostą zajmie nam wiele lat. 

Dziennikarz powyższe argumenty kontruje racją „przeciw” i wiąże kryzys zdrowotny z katastrofalnymi konsekwencjami dla gospodarki:

Gdyby bowiem doszło do rozprzestrzenienia się epidemii na skalę porównywalną z Włochami, to i tak nie udałoby się uratować gospodarki. Na kryzys ekonomiczny nałożyłaby się bowiem również katastrofa zdrowotna. Gdyby bowiem doszło do rozprzestrzenienia się epidemii na skalę porównywalną z Włochami, to i tak nie udałoby się uratować gospodarki. Na kryzys ekonomiczny nałożyłaby się bowiem również katastrofa zdrowotna. 

Przemysław Barszcz w artykule „Biebrza w ogniu” opisuje okoliczności wybuchu pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym oraz ujawnia skalę zniszczeń przyrody.

Pożar, prawdopodobnie będący wynikiem podpalenia wybuchł 12 kwietnia 2020 r., w Niedzielę Wielkanocną. Zanim został ugaszony, strawił niemal 170 ha torfowisk. Po nim do pożarów doszło jeszcze kilkukrotnie. 19 kwietnia 2020 r. wybuchł kolejny pożar, jeden z największych pożarów od czasów wojennych burz ognia, nie tylko w Polsce, lecz i w tej części Europy. Tym razem, co znamienne, pożar ogarnął bagna. Do momentu, kiedy piszę te słowa, czyli 23 kwietnia, płomienie strawiły olbrzymi obszar 7 tys. ha – najpiękniejszych i unikatowych siedlisk, jakie można sobie wyobrazić. 

Dziennikarz szczegółowo opisuje katastrofalne skutki pożaru dla lokalnego środowiska naturalnego:

Na wypalone przestrzenie, zwłaszcza jeżeli ponownie nie przesyci ich woda, mogą wkroczyć wtórne, jednolite łany trzcin i innych, także inwazyjnych roślin, zmieniając i zubażając oblicze dotychczasowych, różnorodnych siedlisk. Bardzo groźną perspektywą jest zapalenie się głębszych warstw torfu. Jeżeli do tego dojdzie, co nie jest wykluczone, podziemny ogień może się tlić miesiącami, a nawet latami. Oprócz oczywistych konsekwencji takiego zjawiska należy zdać sobie sprawę, że warstwy torfu odkładały się od tysięcy lat, a ich odtworzenie nie jest możliwe. Podobnie dzieje się, jeżeli torfowisko wyschnie – wówczas umiera.

W tygodniku przeczytać można także komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Macieja Pawlickiego, Aliny Czerniakowskiej czy Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów.

Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 27 kwietnia br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, by przeczytać bieżące wydanie tygodnika, nie trzeba przecież wychodzić z domu, wystarczy kliknąć: http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html

Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl  i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.

Powiązane tematy

Komentarze