TYLKO U NAS
Energia z atomu dla Polski
Polski rząd ma zamiar wybudować elektrownię atomową. Koszt inwestycji przekroczy z pewnością 100 mld zł. W jaki sposób zostanie ona sfinansowana i czy inwestycja ma szansę się zwrócić? - odpowiedzi na te pytania w nowym wydaniu „Gazety Bankowej” najstarszego polskiego miesięcznika ekonomicznego w sprzedaży od czwartku 31 marca.
„Od kilku lat polski rząd przymierza się do budowy elektrowni atomowej. Projekt wciąż jest we wczesnej fazie, ale w ostatnich miesiącach sporo się w tej sprawie działo. W grudniu 2021 r. władze RP poinformowały, że pierwszy reaktor miałby stanąć w gminie Choczewo na Pomorzu, w okolicy wsi Lubiatowo i Kopalino. (…) Według Planu Polityki Energetycznej Polski, do 2033 r. ma powstać pierwszy reaktor o mocy od 1 GW do 1,6 GW, a kolejne bloki mają być uruchamiane co dwa–trzy lata i do 2043 r. ma ich powstać sześć – będą mieć łączną moc 6–9 GW. Jeszcze nie wiadomo, w jakiej technologii powstanie elektrownia: amerykańskiej, południowokoreańskiej czy francuskiej? A to właśnie wybór technologii w dużej mierze zdeterminuje koszt inwestycji. Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że koszt wyniesie około 105 mld zł, co pochłonęłoby trzecią część państwowych środków przeznaczonych na inwestycje energetyczne do 2040 r.” – wskazuje w „Gazecie Bankowej” Piotr Rosik w tekście zatytułowanym „Jak sfinansować polski atom”.
Zdaniem publicysty „Gazety Bankowej”: „Inwestycja w atom jest bardzo wysoko kapitałochłonna, a kapitał wykłada się już na samym jej początku. Dlatego koszt tego kapitału odgrywa kolosalną rolę w całej inwestycji. Bardzo ważna staje się w tym przypadku kwestia gwarancji państwowych oraz to, ile w tym projekcie jest rynku. Istnieje wiele modeli biznesowych finansowania tej inwestycji – jedne lepiej zabezpieczają inwestora, inne wykonawcę. Inwestycji prywatnej zawsze jednak towarzyszy gwarancja państwa, np. pod postacią gwarancji zakupu energii elektrycznej po cenie uzgodnionej z inwestorem prywatnym.”
Piotr Rosik przestrzega także: „Budowa elektrowni atomowych lubi się przeciągać i generować koszty znacznie wyższe od zakładanych. Projekt Olkiluoto 3 (Finlandia) został ukończony na jesieni 2021 r. z 13–letnim poślizgiem, a jego budżet został przekroczony o około 70 proc. Projekt Flamanville (Francja) ma już dziewięcioletnie opóźnienie, a koszt jego budowy wzrósł już trzykrotnie w stosunku do pierwotnych założeń. Nie można się jednak dziwić, że projekty te niejako „na siłę” kontynuowano. Należy bowiem pamiętać, że nie ma nic gorszego, niż nie dokończona inwestycja w atom.”.
„Energetyka jądrowa, jako bezpieczna, przyjazna środowisku i konkurencyjna ekonomicznie będzie stanowić istotny element przebudowy polskiej energetyki – mówi wicepremier Jacek Sasin, minister aktywów państwowych „Gazecie Bankowej” w rozmowie opatrzonej tytułem „Nie ma czasu do stracenia”, którą przeprowadzili red. red. Maciej Wośko i Stanisław Koczot.
Wicepremier Jacek Sasin stwierdza: „Od dawna powtarzam: ze strony Brukseli potrzebne jest podejście pragmatyczne, a nie ideologiczne. Błędem były założenia zielonej transformacji. Nie brak głosów, że pakiet Fit for 55 to cios w europejski przemysł, który stałby się mocno niekonkurencyjny. Dodatkowo koszt zmian przerzucono na zwykłych obywateli. Uważam, że wprowadzanie takich rozwiązań w czasie, gdy trwa rosyjska agresja na Ukrainie, w całej Europie szaleje postpandemiczny kryzys i wysoka inflacja jest zabójcze nie tylko dla gospodarki, ale też dla integracji europejskiej. Dziś jest najlepszy czas, by się wycofać z tych złych i szkodliwych decyzji”.
Na pytanie: „Co dziś zatem oznacza sformułowanie: bezpieczeństwo energetyczne Polski?” - pada odpowiedź: „Powiem krótko, to dywersyfikacja. W tym słowie jest wszystko, o czym mówimy. Polska musi importować surowce z różnych źródeł i budować swoje bezpieczeństwo energetyczne w oparciu o najnowocześniejsze rozwiązania. Kluczowe znaczenie ma rozwój energetyki jądrowej. Atom daje nam pewną stabilizację. Niesie ze sobą jeszcze jedno – perspektywę rozwoju technologicznego i gospodarczego. (…) Energetyka jądrowa, jako bezpieczna, przyjazna środowisku i konkurencyjna ekonomicznie będzie stanowić istotny element przebudowy polskiej energetyki.”.
„Zachodnich sankcji, niechęci konsumentów i braku transferu technologii, rosyjska gospodarka w obecnym kształcie nie przetrwa. Zostanie odcięta od nowoczesnych technologii i jej uzależnienie od eksportu nieprzetworzonych surowców wzrośnie. Zabraknie kapitałów na modernizację sektora przetwórczego. W efekcie Rosja cofnie się ekonomicznie o kilka dziesięcioleci” – ocenia Marek Budzisz w tekście „Zmilitaryzowana autarkia”.
Publicysta pisze: „Rosja zapewne przeżyje, ale „będzie gospodarką naturalną” a nie rynkową. Generalnie kraj stanie się, jak prognozują przedstawiciele rosyjskiej inteligencji najsilniej protestujący przeciw wojnie, izolowanym i coraz wolniej rozwijającym się państwem, drugim Iranem, a może nawet Koreą Płn. Jednak Teheran, czy Pjongjang, jak argumentują rosyjscy ekonomiści, miały łatwiej, bo zostali objęci międzynarodowymi sankcjami mając gospodarkę mniej zintegrowaną ze światem, łatwiej zatem było im zbudować, na niskim co prawda poziomie, samowystarczalność. W przypadku Rosji jest to w krótkim czasie niemożliwe, choćby w związku z uzależnieniem od zachodnich technologii. (…)
„Jeśli władze kontynuowały będą obecna politykę ręcznego sterowania i łamania praw własności zagranicznych podmiotów to w istocie Rosja wejdzie na drogę zmilitaryzowanej, biednej i wrogiej wszystkim autarkii” - przewiduje Marek Budzisz.
„Cyfrowe uniwersytety i zdigitalizowane firmy radykalnie ograniczając mobilność i tym samym zużycie ropy naftowej przykręcają kurek z dolarami z handlu ropą, w tym zwłaszcza płynącymi do Rosji” – stwierdza prof. Robert Tomanek w tekście „Cyfryzacją w Putina”.
„Wojna w Ukrainie pokazuje jak pilnym zadaniem jest uniezależnienie się Europy od ropy naftowej. Do tej pory spadek popytu na paliwa płynne miałby być niejako ubocznym skutkiem walki z emisją gazów cieplarnianych. Jest to jednak dość odległa perspektywa, tymczasem mamy w dyspozycji narzędzia o znacznie krótszym horyzoncie czasowym, które prowadzą do dekarbonizacji, a tym samym spadku popytu na paliwa płynne. Podstawowym kierunkiem działań powinna być cyfryzacja procedur administracyjnych, pracy i nauki”. - pisze prof. Robert Tomanek.
Zdaniem autora „Gazety Bankowej”: „Polityka klimatyczna doprowadzi do spadku zapotrzebowania na paliwa płynne w perspektywie wieloletniej, a na wyraźne efekty trzeba poczekać zapewne do 2030 roku. Jednak możemy wpływać na popyt na paliwa za pomocą instrumentów o krótszym horyzoncie czasowym. Szczególnie obiecujące narzędzia krótkookresowe związane są z cyfryzacją. W bardzo krótkim czasie można skorzystać z doświadczeń lockdownów covidowych cyfryzując procesy oraz pracę i naukę ograniczyć mobilność, a tym samym zużycie paliw płynnych. W średnim dystansie czasu instrumentem ograniczającym zużycie paliw jest skracanie łańcuchów dostaw, w szczególności lokalizacja produkcji w Europie, w tym także w Polsce. Innym instrumentem średniookresowym jest rozwój transportu publicznego, który jest efektywniejszy energetycznie niż samochody osobowe i w dużym zakresie zelektryfikowany. Jednak właśnie cyfryzacja, w połączeniu z automatyzacją produkcji jest instrumentem szczególnie obiecującym, tym bardziej, że nie tylko prowadzi do dekarbonizacji, ale przede wszystkim do wzrostu produktywności i poprawy warunków życia.”
„Od kilku miesięcy w świecie nowych technologii i internetu mówi się tylko o metawersach i nowej erze internetu – Web3.0. Zainteresowanie wzrosło pod koniec zeszłego roku dzięki bardzo symbolicznej zmianie marki Facebooka na Meta, co miało być dowodem, że Mark Zuckerberg, który pozostanie w historii jako prekursor metainternetu, idzie na całość w swoich wysiłkach do wdrożenia Metaverse jako pierwszy. Temat surfowania po sieci, zagłębiając się w nią dzięki zestawom VR zelektryzował technoświat, coraz bardziej nakręcając spiralę tzw. hype’u (mody na dany temat). Kolejne największe firmy technologiczne, takie jak Apple, czy Microsoft, dołączały do tego szaleństwa. Metaverse jeszcze nie powstał, a już jest najgorętszym technologicznym tematem, zaraz obok tokenów NTF, które mają być docelowym, cyfrowym środkiem płatności wirtualnego świata.” – wskazuje Maksymilian Wysocki w tekście „Metaverse, czyli diabeł ubiera się u NFT”.
Autor przestrzega jednak przed nadmiernym optymizmem w sprawie nowej technologii: „Jeżeli ktoś mówi, że praktycznie mamy już gotowe metaversum, to kłamie. Nie słuchajmy też ludzi od reklamy i marketingu, ponieważ oni zainteresowani są tylko jak najszybszą monetyzacją inwestycji poczynionych w ramach projektu Metaversum. (…) Jeśli chcemy metaversum z prawdziwego zdarzenia, to ten projekt trzeba gruntownie przemyśleć, a nie robić szybki biznes na globalizowaniu wszystkiego w NFT. Zwłaszcza, że NFT zabije metaversum. Bez solidnego „szkieletu” do magazynowania danych i obliczeń ta sieć masowo nie ma szans stać się następcą obecnego internetu. Fizycznie nie da się oprzeć całego internetu i wszystkich transakcji o technologię blockchain, ponieważ nie ma takiej mocy obliczeniowej i tyle prądu na świecie, by sprostać skali wymaganych obliczeń. A do masowego zastosowania komputerów kwantowych jeszcze daleko.” - stwierdza Maksymilian Wysocki na łamach „Gazety Bankowej”.
W najnowszym numerze „Gazety Bankowej” przeczytamy także o finansistach na pierwszej linii cyberwojny, o punkcie zwrotnym dla koncepcji Przemysłu 4.0, o tym, czego menedżerowie uczą się dziś od żołnierzy i o fortunie do zdobycia na planszy do gier.
„Gazeta Bankowa” – najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce: aktualne wydarzenia ze świata gospodarki i finansów w kraju i na świecie, ludzie i firmy, inwestycje i świat technologii, historia polskiej gospodarki.
Nowy numer miesięcznika „Gazeta Bankowa” w sprzedaży od czwartku 31 marca, także w formie e–wydania. Szczegóły, jak zamówić e-wydanie „Gazety Bankowej”, KLIKNIJ TUTAJ