Partia Pracy będzie obradować o brexicie
W Brighton na południu Anglii zaczyna się w sobotę doroczna konferencja programowa Partii Pracy. Dominującym tematem pięciodniowych obrad będzie ustalenie tego, jaki jest stosunek największego opozycyjnego ugrupowania w Wielkiej Brytanii do brexitu.
Według projektu deklaracji, który ujawnił w sobotę Reuters, laburzyści obiecują, że jeśli przejmą władzę, w ciągu trzech miesięcy zawrą „rozsądne” porozumienie z Unią Europejską, a w ciągu sześciu miesięcy - przeprowadzą referendum, w którym przedstawią wybór między wyjściem na tych warunkach lub pozostaniem w UE.
„Po trzech latach chaotycznych negocjacji torysów i parlamentarnym klinczu rząd Partii Pracy rozwiąże kwestię brexitu w ten czy inny sposób w ciągu sześciu miesięcy od objęcia władzy” - głosi projekt deklaracji. Ale jego tekst może się jeszcze zmienić; ostateczna wersja ma być uzgodniona i przedstawiona w niedzielę, a głosowanie nad nią zaplanowane jest na poniedziałkowy wieczór.
Jednak wcale nie jest powiedziane, że to oświadczenie zostanie przyjęte, bo laburzyści są w kwestii brexitu podzieleni równie mocno jak rządzący konserwatyści. Cytowana deklaracja jest zgodna z linią ich lidera Jeremy’ego Corbyna, od pewnego czasu mówiącego, że jeśli zostanie premierem, wynegocjuje nowe porozumienie, a potem rozpisze w tej sprawie referendum, ale jak dotychczas nie powiedział, do której opcji będzie w nim przekonywał.
Na dodatek we władzach partii jest silna frakcja, która otwarcie wzywa do bezwarunkowego pozostania w UE. Na jej czele stoją wicelider partii Tom Watson, a także Emily Thornberry i Keir Starmer, którzy w laburzystowskim gabinecie cieni pełnią funkcje ministrów spraw zagranicznych i ds. wyjścia z UE. Pozostanie w UE popierają też szkocka, walijska i północnoirlandzka gałąź Partii Pracy.
Obie frakcje mają też odmienny stosunek do tego, co powinno być najbliższym celem partii. Corbyn uważa, że jak tylko uda się zapobiec brexitowi bez umowy, konieczne są przedterminowe wybory parlamentarne, aby laburzyści mogli przejąć władze. Watson mówi jednak, że wybory są mniej istotne, bo przede wszystkim trzeba się wycofać z brexitu.
O skali podziałów świadczy fakt, że popierający Corbyna szeregowi członkowie partii przygotowywali wniosek o likwidację stanowiska wicelidera, a tym samym odsunięcie Watsona z władz, choć ostatecznie, jak się okazało w sobotę, nie zebrali wystarczającego poparcia i wniosek nie zostanie poddany pod głosowanie.
Tematem ściśle powiązanym z brexitem, który również będzie omawiany na konferencji, jest data przedterminowych wyborów. Laburzyści od miesięcy wzywali do ich przeprowadzenia, przekonując, że konserwatyści stracili mandat wyborców do dalszego rządzenia. Ale gdy w pierwszej połowie września premier Boris Johnson dwukrotnie złożył taki wniosek, niemal cała opozycja zagłosowała przeciw. Było to podyktowane obawą, że ewentualne zwycięstwo konserwatystów umożliwi Johnsonowi przeforsowanie brexitu bez umowy.
W kwestii daty wyborów laburzyści również są podzieleni. Corbyn chce ich przeprowadzenia, jak tylko uda się zapobiec brexitowi bez umowy, Watson i jego zwolennicy - po wycofaniu się z brexitu. Ale jest jeszcze spora grupa szeregowych posłów laburzystowskich z okręgów, gdzie zagłosowano za brexitem. Im zdecydowanie nie jest na rękę opowiedzenie się przez partię za pozostaniem w UE, bo dla wielu z nich oznaczać to będzie utratę mandatu podczas wyborów.
Jeremy Corbyn od pewnego czasu deklaruje publicznie, że jest gotów przejąć funkcję premiera po wyborach, ale to nie jest takie proste. Na razie niewiele wskazuje, by laburzyści mieli te wybory wygrać. Od kiedy Johnson przejął w lipcu urząd premiera, wyrównane dotychczas wyniki sondaży wyraźnie przechyliły się na korzyść konserwatystów - średnio mają oni prawie 10-punktową przewagę.
Partii Pracy zdecydowanie nie pomaga jej nieokreślone stanowisko w sprawie brexitu. Zwolennicy wyjścia z UE wierzą, że Johnson do tego doprowadzi. Zwolennicy pozostania w niej coraz częściej wybierają Liberalnych Demokratów, którzy ogłosili, że jeśli przejęliby władzę, natychmiast wycofają się z brexitu. W spolaryzowanym przez tę kwestię brytyjskim elektoracie, ci którzy nie mają zdania, siłą rzeczy przegrywają.
PAP, MS