Ropa na pierwszym planie, nowe dołki globalnych giełd
Poniedziałkowa sesja zapowiadała się w Europie bardzo źle i w pierwszej godzinie handlu nawet to określenie okazywało się eufemizmem – wystarczy powiedzieć, że w momencie osiągnięcia dziennego minimum DAX spadał o równe 5%
Po wczesnej panice dość szybko przewagę zaczął jednak zyskiwać popyt, a systematyczny ruch w górę doprowadził do tego, że w momencie otwarcia rynku amerykańskiego główne indeksy na kontynencie znajdowały się na poziomach neutralnych lub nawet nieznacznie dodatnich. Wśród powodów tego ruchu najłatwiej wymienić nadzieję na jakikolwiek postęp w poniedziałkowych rozmowach rosyjsko-ukraińskich, ale my stawialibyśmy jednak na gwałtowny zwrot sentymentu na rynku ropy, która przetestowała 120 USD/b (Brent), mimo że podczas sesji azjatyckiej znajdowała się kilkanaście dolarów wyżej. Taką wersję potwierdzają również późniejsze wydarzenia w USA.
Paradoksalnie, część odpowiedzialności za tę korektę należy przypisać OPEC. Kartel w ubiegłym tygodniu nie zrobił nic, by zaadresować gigantyczny wzrost cen, natomiat wczorajsze wypowiedzi jego sekretarza generalnego, M. Barkindo, ostudziły spekulacyjny szał. Stwierdził on, że rynek dyskontuje scenariusz załamania rosyjskiego eksportu, którego nie dałoby się wyrównać, a nie stan faktyczny. Po wczorajszych wypowiedziach europejskich liderów wiemy już, że prawdopodobieństwo nagłej rezygnacji z rosyjskiej ropy (co zgodnie z groźbami Kremla wiązałoby się również z odcięciem dostaw gazu), jest na razie ograniczone. Poparcie społeczne dla takiego ruchu w niektórych krajach UE również może wygasać w miarę dalszego skokowego wzrostu cen.
Finalnie główne indeksy w Europie spadały wczoraj od 0,4% (FTSE100) do 1,98% (DAX). sWIG80 stracił 1,113%, mWIG40 0,67%, a WIG20 nawet zyskał 0,84%, na co wciąż nakładają się niezwykle wysokie obroty, przekraczające wczoraj 3,4 mld zł na całym rynku. Nawet jeżeli wynik ten wygląda zupełnie inaczej z perspektywy inwestora zagranicznego (zachowanie PLN), bardzo mocne zachowanie rafinerii i PGNiG (+6,15%), a także energetyki na czele z PGE (+5,48%), musi budzić zadowolenie.
Szansa na większe odbicie została zdławiona w USA, gdzie S&P500 spadło o 2,95%, a NASDAQ 3,62%. Powodem ponownie wydaje nam się ropa, która wieczorem zaczęła odbijać za sprawą przegłosowanej wczoraj w Izbie Reprezentantów ponadparyjnej ustawy, która zakazuje USA importu rosyjskiej ropy, węgla i gazu. Wprawdzie administracja Bidena oficjalnie nie oświadczyła, że prezydent ustawę podpisze po głosowaniu w Senacie, ale wydaje się to dość prawdopodobne. Ceny benzyny w USA wzrosły w ciągu miesiąca o 18% i będą ten ruch kontynuowały nawet bez ustawy w ciągu najbliższych 2 tygodni, więc, podobnie jak w Europie, rynek silnie się niepokoi, obawiając się dodatkowo wpływu sytuacji na politykę Fed. Rentowności skarbowych obligacji 2-letnich rosły wczoraj o 7 pb. Dla formalności zaznaczymy bodaj najczęściej powtarzaną informację po wczorajszej sesji – spadki oznaczały, że DJIA po raz pierwszy od dwóch lat znalazł się w terytorium korekcyjnym (10% przeceny od szczytu), a NASDAQ ponownie formalnie w terytorium bessy. Sami uważamy znaczenie tych faktów za niewielkie.
Rynki azjatyckie nie dają powodów do optymizmu, przed otwarciem w Europie, Nikkei notuje przecenę o 1,7%, a Hang Seng o 1,3%, bardzo silnie spadają kontrakty na europejskie infeksy. Kurs EURPLN ponownie testuje granicę 5,0, o jej przebiciu może zadecydować dzisiejsza decyzja RPP. Tak jak pisaliśmy wczoraj, uważamy, że sytuacja uzasadnia podwyżkę stóp o 100 pb, z czym dość ewidentnie zgadza się rynek długu, nawet jeśli konsensus ekonomistów pozostał na poziomie 50 pb.
Kamil Cisowski Dyrektor Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion