Koniec gazowej dominacji Rosji w unii?
Tego jeszcze w historii nie było - Unia Europejska kupiła w czerwcu więcej gazu ze Stanów Zjednoczonych niż z Rosji
Poinformował o tym na Tweeterze Faith Birol z Międzynarodowej Agencji Energetycznej.
Ostatnie gwałtowne cięcia rosyjskich dostaw gazu ziemnego do Unii Europejskiej oznaczają, że jest to pierwszy miesiąc w historii, w którym importowała więcej gazu LNG z USA niż rurociągami z Rosji – napisał dyrektor wykonawczy Agencji.
Równocześnie wskazał, że spadek podaży gazu rosyjskiego wymaga od państw unijnych „podjęcia wysiłków na rzecz zmniejszenia popytu, aby przygotować się na ciężką zimę”.
Agencja monitoruje sytuacje na rynku gazowym i co miesiąc przedstawia zestawienia dotyczące dostaw gazu do Unii Europejskiej, z najnowszego - na koniec czerwca wynika, że kraje Wspólnoty sprowadziły blisko 5 mld m sześc. amerykańskiego gazu w postaci LNG, podczas gdy z Rosji rurociągami tylko około 4,5 mld m sześc. Jak istotna jest to różnica pokazuje choćby zestawienie choćby sprzed roku – wówczas w czerwcu import rurociągami z Rosji wynosił 10 mld m sześc., podczas gdy z USA – poniżej 2 mld m sześc.
Tak radykalna zmiana sytuacji w zakresie zaopatrzenia państw unijnych to wynik rosyjskiej inwazji na Ukrainę i stopniowego zakręcania przez Rosję gazowego kurka „nieprzychylnym krajom”. Zaczęło się od Polski, Litwy i Bułgarii w kwietniu, potem była Holandia, a ostatnio do listy „odciętych” dołączyły Niemcy, Francja i Włochy. I to pomimo, że przez lata ta „wielka trójka” prowadziła rozległe interesy w Rosji i z Rosją, liczone w setkach miliardów dolarów, a przywódcy tych państw odrzucali oskarżenia wobec Rosji, że używa surowców jako narzędzia szantażu wobec innych.
Jeszcze rok temu nikt z ekspertów rynku nie spodziewałby się, że dojdzie do takiej sytuacji. Pierwsze symptomy, że rosyjski Gazprom nawet wobec swoich największych i najbardziej oddanych klientów zachowuje się nie fair pojawiły się jesienią, gdy przesył gazu rurociągami nie był wystarczający do przygotowania państw unijnych na zimę i wypełniania magazynów, a ceny zaczęły gwałtownie iść w górę. Tuż przed atakiem na Ukrainę – na koniec stycznia po raz pierwszy różnica w wielkości dostaw z Rosji i USA stopniała do 3 mld m sześc.
Wojna dała Unii z jednej strony impuls do zmiany podejścia i rozpoczęcia żmudnego procesu uniezależniania się od rosyjskiego importu, a z drugiej obnażyła problemy z infrastrukturą, niezbędną do pozyskania gazu LNG. Teraz Niemcy maja w planach budowę nawet trzech terminali do odbioru gazu skroplonego, Włosi i Francuzi szukają nowych dostawców. Okazało się więc, że to Polska i Litwa ze swoimi nowymi (uruchomionymi kilka lat temu) gazoportami są w lepszej sytuacji, choć przez lata nikt (albo prawie nikt) w Brukseli nie chciał słuchać ich apeli od dywersyfikację zaopatrzenia i uniezależnienie od jednego dostawcy.
Teraz Komisja Europejska – jako remedium na kryzys – oczekuje, że kraje unijne zadbają o zapasy gazu na zimę i napełnią jak najszybciej (do października w 80 proc.) swoje magazyny. A kolejne kraje usilnie starają się zawrzeć nowe kontrakty. Efekty w takich sytuacjach są przewidywalne – gaz jest coraz droższy. Jego cena jest obecnie kilkukrotnie wyższa od średniej ubiegłorocznej.
Agnieszka Łakoma
na podst. MAE, oilprice.com
CZYTAJ TEŻ: Sasin: Transformacja energetyczna powinna być rozłożona w czasie
CZYTAJ TEŻ: Skarb Państwa ma zapłacić 20 mln zł klientom Amber Gold