Informacje

Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju / autor: fot. Andrzej Wiktor
Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju / autor: fot. Andrzej Wiktor

Suwerenna gospodarka – wartość czy slogan?

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 23 grudnia 2018, 16:23

    Aktualizacja: 23 grudnia 2018, 16:31

  • 2
  • Powiększ tekst

Dzisiaj chyba każdy zgodzi się z tezą, że gospodarka i suwerenność są jak awers i rewers jednej monety. Jedno wynika z drugiego, a drugie wynika z pierwszego. 20 lat temu zdanie to uznano by co najmniej za  kontrowersyjne. Przez lata sugerowano, że suwerenność i gospodarka to dwie osobne drogi – pisze w „Polskim Kompasie 2018” Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju”

Początek lat 90. w Polsce to próba oderwania ekonomii od wartości, m.in. od suwerenności. Echa tamtych sporów jeszcze dekadę temu słychać było w dyskusjach o istocie suwerenności, toczących się między światem ekonomii a światem wartości. Zarówno świat finansów, jak i świat wartości starał się udowodnić, że suwerenność jest ich „własnością”. Od czasu kryzysu w 2008 r. stało się jednak jasne, że wartości na zawsze zagościły w świecie finansów, a finanse w świecie wartości. Puenta tej historii wydaje się oczywista: suwerenności nie wolno wpisać wyłącznie do świata wartości albo wyłącznie do świata ekonomii. Co z tego wynika? Polska nie jest wyłącznie projektem biznesowym. A droga, którą rząd RP  wybrał dla rozwoju naszej gospodarki, nie jest i nie może być drogą pozbawioną idei.

Co pieniądze unijne mają do suwerenności

Na pierwszy rzut okna można pomyśleć: „O co chodzi? Minister od funduszy unijnych peroruje na temat suwerenności? Co  wydawanie funduszy unijnych ma wspólnego z suwerennością?”. Otóż ma bardzo wiele. Trzeba zdać sobie sprawę, że przy właściwym podejściu polityka spójności otwiera przed Polską szansę na budowanie kapitału dla rozwoju. To, jak wykorzystamy pieniądze unijne, albo pozostawi po sobie trwały ślad, np. w postaci nowych firm, innowacji czy infrastruktury – dróg, kolei, mostów, spalarni, oczyszczalni ścieków – albo będzie synonimem zmarnowanej szansy. My stawiamy na tę pierwszą opcję, ale pamiętamy, że inwestowaniu pieniędzy muszą towarzyszyć jednocześnie działania na polu krajowym. Mało tego, powinny nawet je poprzedzać. Tak jak dobry biegacz potrzebuje dwóch sprawnych nóg, tak my  działamy na dwóch frontach. Pieniądze unijne dla firm? Tak, ale w tym samym momencie walka z mafiami VAT-owskimi. Dotacje na projekty społeczne? Oczywiście, ale budujmy nasz kapitał poprzez pracownicze plany kapitałowe. Fundusze na innowacje? Jasne, ale w pierwszej kolejności reforma specjalnych stref ekonomicznych i ułatwienia dla inwestorów. Jeśli trzymać się poetyki z pierwszego akapitu – pieniądze unijne i to, co robimy „za swoje”, to rewers i awers tej samej monety. Można powiedzieć, że polityka spójności to nie tylko fundusze, lecz także perspektywy, które w równym stopniu otwierają się przed Polską, jak i przed Unią Europejską. To budowanie kapitału dla rozwoju. To otwieranie przed małymi i średnimi przedsiębiorstwami (MŚP) szans, które były dla nich dotąd zamknięte. Korzystają na tym firmy, korzystają samorządy, korzystają Polacy.

Unijna pigułka wzmacniająca

Pisząc ten tekst, korzystałem z mnóstwa danych. Procenty, miliony, tysiące. Wybrałem kilka, które pokazują, że w oparciu o politykę spójności udaje się nam budować trwałą bazę pod przyszły rozwój. Jedno na sześć innowacyjnych przedsiębiorstw w polskim przemyśle to firmy, które uzyskały taki status dzięki finansowaniu z polityki spójności. Jedna na dziesięć firm powstaje w Polsce dzięki wsparciu z funduszy UE. Może nie jest to wiele, ale odwrotna proporcja byłaby prawdziwym zaburzeniem rynku. Co więcej, badania pokazują, że firmy utworzone ze wsparciem unijnym mają większą przeżywalność. Polityka spójności to także kapitał dla tych, którzy mają świetny pomysł, ale nie mają funduszy, by go wdrożyć. Czy to nie Sherlock Holmes mawiał: dla wielkiego umysłu nie ma rzeczy małych? A właśnie takie mikrofirmy, start-upy mogą być tymi, które pobudzą wielkie inwestycje. Co piąty start-up w Polsce rośnie finansowo w tempie 50 proc. miesięcznie. Polityka spójności sprawia, że start-upy w szybszym tempie pokonują drogę od „start” do  „up”. Co ciekawe, zamiast realizować kontrakty publiczne, start-upy współpracują przede wszystkim z MŚP, zmieniając ich spojrzenie na możliwości rozwoju oraz innowacje. Z kapitału dla firm rodzi się kapitał społeczny. Jeszcze kilka lat temu 70 proc. pol- skich przedsiębiorców w ogóle nie posiadało programów rozwoju kadr. Dlatego inwestycje w ramach polityki spójności obejmujące m.in. szkolenia i aktywizację zawodową okazały się tak istotne. Dzięki nim 98 proc. osób, które ukończyły 50 lat, w półtora roku od zakończenia udziału w programie jest nadal aktywna zawodowo. Co więcej, od 2004 r. dzięki unijnym programom powróciło na rynek pracy po urodzeniu lub wychowaniu dziecka ponad 10,3 tys. osób. Parasolem dla tych wszystkich danych może być zestawienie PKB per capita naszych województw ze średnią UE. W metodologii unijnej magiczną granicę, po której region przestaje być uznawany za biedny, wyznacza 75 proc. średniej. Dla całego naszego kraju to w tej chwili ok. 70 proc., ale – co istotne – kolejne regiony przekroczyły lub zaraz przekroczą 75 proc. Tę granicę pokonały województwa mazowieckie, dolnośląskie i wielkopolskie. Coraz bliżej jest śląskie. Polacy są świadomi tych korzyści. Badania pokazują, że 80 proc. Polaków wie, iż  polityka spójności pozytywnie wpływa na  otoczenie, które co dzień widzą za oknem. Co ciekawe, średnia w tym badaniu dla UE  to zaledwie 35 proc.

Polityka spójności sprzyja dobrym inwestycjom zagranicznym

Są też badania, które dowodzą, że środki z funduszy UE przeznaczane w naszym kraju na badania i rozwój (B+R) stymulują napływ inwestycji spoza Polski. Niedawno Ernst & Young wskazał Polskę jako jeden z najpopularniejszych kierunków dla inwestorów zagranicznych. Dziennik „Financial Times” w 2016 r. umieścił Polskę w europejskiej czołówce pod względem wartości inwestycji zagranicznych. Co piąte euro zainwestowane na terenie Polski pochodziło z Niemiec, co  dziesiąte z Francji, wiele z nich zainwestowały firmy z Włoch i Skandynawii. Ocenia się, że wartość takich inwestycji osiągnęła w ubiegłym roku niemal 13 mld euro. Za sprawą reindustrializacji, która nabrała tempa po 2015 r., bardzo ważny jest charakter tych inwestycji, mocno sprzężony z rozwojem B+R nad Wisłą. Nie są to bowiem inwestycje, które pozwalają na wyprowadzanie kapitału za granicę, ale z różnych źródeł wynika, że zysk osiągany w firmach zagranicznych jest obecnie w mniej więcej połowie z powrotem inwestowany w polską gospodarkę. To dlatego badania Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu pokazują, że zagraniczni inwestorzy wysoko oceniają klimat inwestycyjny nad Wisłą. Dla Bułgarii, Chorwacji, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Słowenii oraz Polski wsparcie B+R to jeden z trzech obszarów, na który poświęca się najwięcej środków z polityki spójności. Szacuje się, że z dofinansowania na B+R w czasie trwania jednej perspektywy finansowej korzysta w tych krajach 83 tys. firm z sektora MŚP.

Na pewno „dostaliśmy”?

Przy okazji tekstu o gospodarce i wartościach chciałbym się rozprawić z mitem, który narósł wokół funduszy unijnych. Od  lat mówi się, że pieniądze unijne „dostaliśmy”. Rozumiem, że to pewne uproszczenie, ale mówiąc tak, sami stawiamy się w roli petentów, którzy muszą o coś prosić i powinni być wdzięczni. Europie potrzebna jest silna Polska, a Polska potrzebuje silnej Europy. Nie da się jednak budować siły na nierównościach. Polityka spójności powstała w pierwszej kolejności po to, by te nierówności niwelować. W drugiej, by zrekompensować nowym, słabszym państwom członkowskim otwarcie rynków. Z polityki spójności realizowanej w Polsce korzystają także pośrednio przedsiębiorstwa z krajów starej UE. Jak? Bogacimy się, co oznacza wzrost konsumpcji, a wraz ze wzrostem konsumpcji w Polsce, w Czechach, na Słowacji i Węgrzech rośnie eksport płatników netto. Nie ma tutaj więc mowy o jednostronnej transakcji. Dlatego kiedy mówi się tak wiele, że  spójność należy powiązać z wartościami, nie wolno zapomnieć, iż polityka spójności sama w sobie jest wartością. To ona budowała i niezmiennie buduje pomosty między wyzwaniami współczesności a rozwojem regionów. To pomost między Warszawą a Berlinem, Rzymem, Amsterdamem czy Paryżem. To pomost między europejską metropolią a takimi miastami jak Ostrołęka, Tarnobrzeg, Biała Podlaska, Chełm czy Świętochłowice, w których działa wiele MŚP czekających na swoją szansę.

Jerzy Kwieciński, minister inwestycji i rozwoju

Wydanie „Polskiego Kompasu 2018” dostępne jest na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne

Polecamy i zachęcamy do lektury tego wyjątkowego rocznika

Powiązane tematy

Komentarze