Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Dlaczego giełda w Szanghaju się załamała?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 6 października 2015, 11:18

  • Powiększ tekst

I jak tu nie wierzyć w spiskową historię dziejów.

Kryzys w Chinach, który zatacza coraz szersze światowe kręgi, wieszczyłem już w lutowym artykule „Nadciąga wojna walutowa ze Wschodu”. Załamanie giełdowe w tym kraju jakie w tym roku wystąpiło jest ubocznym efektem procesu antykryzysowej emisji zasilania finansowego gospodarki na olbrzymią skalę 22 bilionów dolarów. Przed tąpnięciem w ciągu 18 miesięcy wartość akcji na giełdach w Chinach zwiększyła się trzykrotnie, po tym jak spadek stóp procentowych spowodował obniżenie opłacalności lokat, nadwyżka zbudowanych mieszkań odstraszała od inwestycji mieszkaniowych, a inwestycje w akcje stały się sposobem na szybkie wzbogacenie się. W efekcie aż 91 mln Chińczyków „grało na giełdzie” nie mając o niej żadnej wiedzy. Stało się to możliwe gdyż Chiny zliberalizowały obroty na rynku kapitałowym jednocześnie otwierając się na inwestorów zagranicznych. Liczyli na uznanie juana jako waluty rezerwowej MFW, jak i na wzrost efektywności inwestycji trwałych, których połowa z 6,8 bln dolarów w latach 2009-13 wg Financial Times’a była nieefektywnie wydatkowana. Władze były nawet zainteresowane powstałym boomem który sprawił że prywatyzowane firmy sprzedawano po wysokich cenach, a w wartości przedsiębiorstwa udział długu relatywnie malał. Powodując że przedsiębiorstwa były lepiej dokapitalizowane, miały większe możliwości absorbcji strat, jak i fundusze na konieczne działania rozwojowe i restrukturyzacyjne.

Rynek akcji otwierany na ekspozycję zagranicy rósł nie tylko z powodu oczekiwanego wzrostu zysków przedsiębiorstw w szybko rozwijającym się kraju, ale również z powodu oczekiwanego napływu na giełdę bilionowych inwestycji zagranicznych. Niestety wbrew oczekiwaniom akcje Chin kontynentalnych, w przeciwieństwie do tych notowanych na giełdzie w Hong Kongu, nie zostały włączone do indeksu światowego krajów wschodzących MSCI. Wbrew przewidywaniom amerykański operator podjął decyzję o przesunięciu powyższej decyzji na maj 2017 r. Dlatego nic dziwnego że decyzja powyższa która zapadła 10 czerwca wieczorem w połączeniu, jak podaje EPFR Global, z wycofaniem 7,9 mld dolarów inwestycji przez globalnych inwestorów, doprowadziła w ciągu tygodnia do załamania na rynku akcji. Zamiast oczekiwanego wzrostu udziału chińskich akcji A-shares w indeksie do poziomu 20,5%, a w sumie 43,6% dla Chin, inwestorzy pasywni inwestują nadal jedynie w akcje notowane w Hong Kongu. Dla Chin oznaczało to utratę perspektywy inwestycji na sumę prawie biliona dolarów ze strony inwestorów pasywnych, którzy inwestują w indeksy aby zaoszczędzić na opłatach i dążą do zdywersyfikowanego portfela. Brak napływu tak znaczących środków musiał doprowadzić do spadku wycen akcji na giełdzie i obecnych problemów gospodarczych.

A straty z tego tytułu okazały się kolosalne. 28%-owe załamanie giełdowe po 12 czerwca oznaczało straty na poziomie 3,9 bln dolarów. Wielkości porównywalnej do wielkości rezerw zagranicznych Chin, większej niż kapitalizacja giełdy francuskiej i hiszpańskiej łącznie, większej niż roczne PKB Niemiec i 16to krotność PKB Grecji, której obecne kłopoty są przedmiotem światowego zaniepokojenia. Obecny poziom indeksu Shanghai Composite jest na poziomie o 40% niższym i o ile w połowie czerwca wynosił 5100 to obecnie cyrkuluje w granicach 3 tys. (dokładnie 3053). Przy czym strateg akcji Francis Cheunga z CLSA uważa że interwencje chińskie które kosztowały wg Goldman Sachsa $236 mld podtrzymały giełdę na poziomie o jedną trzecią wyższym od tej sprzed roku. Jest to najlepszy wynik na świecie i dlatego przewiduje dalszy spadek cen akcji o 15% do poziomu 2700.

W efekcie powyższego załamania ponad 1400 spółek, czyli ich połowa, została wycofana z obrotu co spowodowało że inwestycje na poziomie 1,4 bln dolarów zostały zamrożone. O ile straty zostały odsunięte w czasie to wszyscy potencjalni inwestorzy, którzy mając już obecnie indeksy chińskie wyceniali je „z sufitu” i ponosili straty, nie mogąc zabezpieczyć się na realnych aktywach, przy obrotach które oferują inwestorom. Interwencja rządowa polegała na zakazie sprzedaży akcji będących w posiadaniu znaczących właścicieli, dyrekcji przez okres najbliższego półrocza, jak i przez wszelkiego typu instytucje publicznych, nie mówiąc o zakazie tzw. krótkiej sprzedaży, czyli akcji których w portfelu się nie posiada. Nakazano zakupy firmom brokerskim jak i podmiotom publicznym, a nawet bankowi centralnemu na skalę w sumie 29 mld dolarów. Ponadto wstrzymano nowe emisje akcji aby ograniczyć ich podaż. W efekcie płynność znacząco się obniżyła i wynosi zaledwie $43 mld najmniej od lutego, podczas gdy na początku czerwca osiągnęła poziomy $212 mld.

Spowodowało to wyhamowanie spadków, niemniej straty dotknęły dziesiątków milionów obywateli którzy posiadają przeciętnie ok. 15% swoich aktywów w akcjach (wg innych danych tylko 2%). Są one szczególnie bolesne dla tych wszystkich którzy inwestowali w akcje nie mając wystarczających kapitałów. Oficjalnie firmy brokerskie pożyczyły na inwestycje w akcje 365 mld dolarów, nieoficjalnie przedsiębiorstwa używały jako zabezpieczenia pod pożyczki akcji wartych 320 mld dolarów, a kwota tych ekspozycji wzrosła wielokrotnie w ostatnim okresie. Na giełdzie spekulowały również przedsiębiorstwa w celu polepszenia swojej sytuacji finansowej, a w efekcie krachu ją sobie pogorszyły. Okazuje się powyższe załamanie dodatkowo pogłębiło kryzys w budownictwie, gdyż nie dość że wartość nieruchomości spada, to obecnie zwiększyła się podaż mieszkań tych Chińczyków, którzy licząc na giełdowe zyski pozaciągali kredyty i są one obecnie licytowane przez banki. Obecne załamanie zmniejsza zamożność obywateli i w efekcie już w czerwcu zaobserwowano spadek sprzedaży samochodów o 3%, na równi ze smartfonami które poprzednio liderowały we wzrostach sprzedaży na poziomie 30%. Obniżone stały się możliwości inwestycyjne firm, przyczyniając się do dalszego osłabienia koniunktury w Chinach, której realny poziom coraz bardziej odbiega od oficjalnych deklaracji. A mimo tego pesymizmu dzisiejszy Wall Street Journal w artykule „China’s Middle-Class Dreams in Peril” przewiduje że w chińskich miastach już za dziesięć lat będzie dominować klasa średnia o wyższym dochodzie.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych